A A+ A++

fot. Pauwels Sauzen-Bingoal

Toon Vandebosch stracił ostatni sezon w orlikach przez pandemię. Mimo trudności, poczynił ogromny postęp, a teraz z rundy na rundę umacnia swoje nazwisko w szerokiej czołówce przełajowców. Mistrz Belgii do lat 23 dwa razy meldował się już w dziesiątce wyścigów Pucharu Świata elity, ale wie, że przed nim sporo pracy, aby na tym poziomie nie zostać. 

Vandebosch reprezentuje zespół Pauwels Sauzen-Bingoal i skupia się na ściganiu w przełajach, aczkolwiek nie wyklucza poparcia tego programu startowego częstszymi występami w imprezach szosowych. W trwającym sezonie przełajowym, swoim de facto drugim w gronie elity, za cel stawia sobie przebicie się do pierwszej dziesiątki wyścigów elity mężczyzn.

22-latek nie miał okazji cieszyć się ostatnim sezonem w kategorii młodzieżowej. Przez obostrzenia wprowadzone, aby ograniczyć liczbę zakażeń koronawirusem, Belg mógł ścigać się tylko w elicie, ponieważ młodzieżowy sport został wtedy “zamrożony”. Stracił swój ostatni rok wśród młodzieżowców i dobrą okazję na rozgrywanie wyścigów pod swoje dyktando.

Byłem mistrzem Belgii (do lat 23), chciałem pokazać koszulkę. Moja pozycja startowa w elicie nie była dobra. Startowałem z czwartego rzędu, więc trudno było o przyzwoity rezultat. Miałem kilka przyzwoitych wyników, ale cała sytuacja była nieco głupia

– wyjaśnił w rozmowie z “Rowery.org” w Taborze.

Warto odnotować, że przed rokiem w jedynym starcie wśród orlików, podczas Mistrzostw Świata w Antwerpii, Vandebosch zajął wysokie 5. miejsce. Najlepszy start w elicie zanotował na Koppenbergu, gdzie wspiął się na 6. pozycję.

Ten sezon Belg rozpoczął od startów na własnym podwórku, a pierwszy ważny test zaliczył za Atlantykiem. Na amerykańskich trasach Pucharu Świata plasował się w okolicach czołowej dziesiątki, a po powrocie do Europy zajmował 6. lokaty w wyścigach z cyklu Superprestige w Ruddervorde i Niel. Po raz kolejny znakomicie zaprezentował się w Koppenbergcross. Wymagającą rundę, prowadzącą po błotnistych ścieżkach, zakończył na 5. miejscu.

Na początku sezonu powiedziałem sobie, że zawsze chcę jechać po miejsce w czołowej dziesiątce. W tym punkcie mam na koncie wyniki w dziesiątce, co mnie cieszy. Mam nadzieję, że następnych tygodniach będę zbliżał się do pierwszej piątki, może do podium. To ważne, żeby teraz zrobić krok naprzód, a nie zostać na miejscach w okolicy dziesiątki

– tłumaczył.

Na zawody Pucharu Świata Vandebosch przyjechał kamperem z bliskimi i psem, który przez chwilę próbował nawet zostać bohaterem naszej rozmowy. Zawodnicy zgromadzeni w czeskim Taborze w perspektywie mieli długą rundę z kilkoma wspinaczkami oraz przeszkodami, jednak bez błota i piasku, które Belg potrafi wykorzystać na swoją korzyść.

Jestem w dobrej formie. Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo udane. Wczoraj zrobiłem rekonesans trasy. Jest trochę inna niż rok temu, wygląda lepiej, ponieważ organizatorzy dołożyli dodatkową wspinaczkę. To mnie cieszy

– mówił przed startem.

Występ w Taborze okazał się jednak średnio udany: Vandebosch skończył rywalizację na 17. miejscu. Wywalczone poprzednio dwa 9. miejsca (Fayetteville i Zonhoven) oraz lokaty tuż za pierwszą dziesiątką (Waterloo i Iowa City) dawały mu jednak podstawy do optymizmu. Wysokimi miejscami zapracował też na uznanie selekcjonera Svena Vanthourenhouta i na początku listopada otrzymał powołanie na mistrzostwa Europy.

W pierwszym roku ścigania w gronie elity skończył je na 11. miejscu, ale nie obyło się bez pecha.

Nie zaczęło się to dla mnie najlepiej, bo zostałem sfaulowany przez Michaela Borosa. Byłem jednym z ostatnich zawodników po pierwszej rundzie, ale przyjechałem na 11. miejscu, więc odczucia były całkiem dobre

– wspominał.

Vandebosch na 11. miejscu ukończył dziś wyścig z cyklu Superprestige w Merksplas. Jutro startuje w Pucharze Świata w Koksijde.

Czuję się silny na takich rundach jak Koksijde, ze sporą ilością piasku. W tym roku zauważyłem, że lubię także trasy ze sporą ilością wspinaczek jak Koppenberg, Overijse czy Tabor. Na nich także widzę dla siebie szanse

– powiedział.

Na trasach w Belgii Vandebosch nie jest sam. Choć ma dopiero 22 lata, może liczyć na solidne wsparcie ze strony kibiców, którzy działają w ramach zorganizowanego fanklubu. Organizacja ta powstała zaczęło dosyć przypadkowo: grupa przyjaciół postanowiła zaangażować się w kibicowanie któremuś z zawodników. Nie szukali jednak topowego przełajowca, tylko kolarza na dorobku, i tak wybór padł na Toona Vandeboscha. Z czasem grupa fanów zdecydowanie się rozrosła, a teraz działa prężnie. Na początku listopada na Koppenbergu zawodnika dopingowało około 130 osób.

Do tej pory Belg ścigał się po asfalcie raczej sporadycznie, ale zapowiada zmiany w tym temacie. W niedalekiej przyszłości chciałby bardziej zaangażować się tę odmianę kolarstwa. W 2017 roku jako junior zajął nawet 8. miejsce w prestiżowym Valromey Tour.

Mam nadzieję, że w przyszłości będę ścigał się więcej na szosie, ponieważ moim wielkim marzeniem jest występ w Tour de France. Chciałbym chociaż raz w życiu przejechać Tour

– podkreślił.

Kolarz z Antwerpii widzi, że umiejętnie dobrane starty w wyścigach szosowych pozytywnie wpływają na dyspozycje w zimie. Dobrym przykładem jest tutaj Quinten Hermans, który po przejechaniu Giro d’Italia wskoczył do czołówki przełajowców.

Myślę, że szosa znacząco wpływa na eksplozywność

– dodał na zakończenie.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzęść budynku Gminnego Centrum Kultury i Biblioteki w Kcyni wyłączona z użytkowania
Następny artykułPogrzeb radnego Andrzeja Młyńskiego. Pożegnały go setki bydgoszczan