A A+ A++

fot. Klaudia Piwowarczyk

Jastrzębski Węgiel w finale PlusLigi przegrał rywalizację z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i sezon zakończył ze srebrnymi medalami. – Przed sezonem mieliśmy aspiracje, żeby grać w finale i zdobyć złoto. Z perspektywy całego sezonu, nawet pomijając nasze kontuzje i inne problemy, które mieliśmy, ZAKSA grała od nas lepszą siatkówkę i to udowodniła w finale i w innych bezpośrednich pojedynkach, których było sporo w tych rozgrywkach – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki przyjmujący jastrzębian Tomasz Fornal. 

Srebrny medal to lekkie rozczarowanie? 


Tomasz Fornal: – Wydaje mi się, że ja osobiście i chłopaki pewnie też, jeszcze w jakimś stopniu żałujemy tego finału. Z drugiej strony z przebiegu całego sezonu możemy być raczej zadowoleni. Nie ma co się smucić, sądzę, że niejedna drużyna chciałaby grać w PlusLidze i zdobyć w niej srebrny medal. Przed startem rozgrywek mieliśmy aspiracje, żeby grać w finale i zdobyć złoto. Z perspektywy całego sezonu, nawet pomijając nasze kontuzje i inne problemy, które mieliśmy, ZAKSA grała od nas lepszą siatkówkę i to udowodniła w finale i w innych bezpośrednich pojedynkach, których było sporo w tych rozgrywkach. Wiadomo, że można tutaj to tłumaczyć naszymi problemami, ale chyba nie ma co do tego wracać – zajęliśmy drugie miejsce i sądzę, że jak za miesiąc czy dwa sobie o tym przypomnę, to będę zadowolony z tego, jak się prezentowaliśmy w tym sezonie. Pomimo dużej ilości problemów, kontuzji i przerw, to w niektórych momentach nasza gra naprawdę wyglądała fajnie. 

Ten wirus, który dopadł was pod koniec rundy zasadniczej twoim zdaniem wytrącił was z formy, bo trzeba przyznać, że do tego czasu prezentowaliście się całkiem solidnie. 

– Tych momentów, kiedy mieliśmy problemy z wirusem czy innymi urazami, było w tym sezonie całkiem sporo i czy ten ostatni, który był bezpośrednio przed fazą play-off miał jakieś większe czy mniejsze znaczenie? Każda drużyna ma jakieś swoje problemy i nie ma co tak tłumaczyć tych naszych porażek. To dotknęło nie tylko nas, pozostałych również. Każdy musi się z tym borykać. To na pewno nie wpływa pozytywnie w żaden sposób na fizykę zawodnika czy na podejście mentalne. Każdy ma z tyłu głowy, że miał tę przerwę, a teraz musi szybko wrócić, bo tego grania naprawdę jest cała masa. W tych ostatnich etapach sezonu gra się co trzy, cztery dni, więc nie ma czasu na przerwę. Chyba ten wirus nie wywarł na nas aż takiego wpływu, mieliśmy wpadkę z Treflem Gdańsk w pierwszym meczu fazy play-off, ale w dwóch kolejnych spotkaniach udowodniliśmy, że zasługujemy na awans do półfinału i tak też się stało. 

Wspomniałeś o graniu co trzy dni. Faktycznie ten sezon mocno was zmęczył fizycznie? Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że oprócz PlusLigi, rywalizowaliście także w Lidze Mistrzów.

– Nie było łatwo. Liczyliśmy tę ilość spotkań i wyszło nam w okolicy 50. Taki jest zawodowy sport, ja osobiście nigdy nie narzekałam na ilość meczów i nie będę narzekał. Moje podejście jest takie, że wolę grać mecz niż trenować. Wydaje mi się, że bardziej męczące były te podróże, których jest sporo, zwłaszcza w połączeniu z Ligą Mistrzów. O tyle mieliśmy szczęście, choć może i jednak nieszczęście, że w półfinale trafiliśmy na ZAKSĘ. Rywalizację tę przegraliśmy, ale chociaż podróż była krótka. Połączyć Ligę Mistrzów, PlusLigę czy inne wyjazdy pucharowe jest czasem trudno. Wydaje mi się, że największym ciężarem są właśnie te podróże. My i tak nie mamy co narzekać, bo sporo drużyn gra na południu Polski i te podróże nie są bardzo długie, ale męczące dla zawodnika. Takie jest życie sportowca, meczów jest dużo, w następnym sezonie będzie ich jeszcze więcej, bo do ligi wchodzą dwie kolejne drużyny. Mamy skończyć rozgrywki wcześniej, jestem ciekawy, jak to będzie wyglądać, bo w tym sezonie natężenie było spore, a i tak kończymy w połowie maja. 

Nie boicie się, że w przyszłym sezonie w takim razie nie będzie czasu na nic oprócz grania?

– Nie chcę gdybać, jak to będzie. Zobaczymy. Będzie 16 zespołów i to całkiem spora liczba, ale jeżeli drużyny, które wejdą do PlusLigi, będą takimi beniaminkami jak Ślepsk Suwałki, jak Aluron CMC Warta Zawiercie, która weszła do ligi kilka lat temu, a teraz zdobyła medal czy LUK Lublin, który fajnie się prezentuje, ma świetną atmosferę w hali i dobrych zawodników, to to podniesie poziom ligi. Drużyn jednak będzie sporo i trzeba będzie się przygotować na jeszcze większą ilość meczów niż do tej pory. 

Ten sezon w twoim wykonaniu był całkiem dobry, ale niektóre finałowe mecze nie do końca ci wyszły. To był jakiś spadek formy czy może kwestia mentalna? 

– Ciężko mi określić, czemu tak było. Poza tym drugim, przegranym meczem, który mi wyszedł, to te kolejne dwa – czyli spotkanie numer trzy i cztery nie były najlepsze w moim wykonaniu. Nie chcę tego za bardzo analizować i do tego wracać. Tak po prostu było, że te dwa pojedynki nie były moimi najlepszymi występami. Każdy w jakimś stopniu, w pewnym momencie łapie spadek formy i tak się zdarzyło się i mnie. Może dało o sobie znać zmęczenie fizyczne, psychiczne. Naprawdę ciężko mi to ocenić. Wydaje mi się, że nie chcę do tego wracać, teraz chcę się skupić na tym, co będzie. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że gdybym zagrał lepsze spotkanie, to mielibyśmy większe szanse na zdobycie złotego medalu, ale tak się nie stało. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPremier Sri Lanki: skrajnie niepewny stan gospodarki. Polskie MSZ odradza podróże
Następny artykułMŚ w hokeju: trzecie wygrane Finlandii i Kanady