Gdy jest pogoda, z francuskiej plaży bez problemu można dostrzec białe klify brytyjskiego Dover położonego po drugiej stronie kanału La Manche. Miasto nazywane jest „bramą Anglii”. To tu cumuje najwięcej statków z ciężarówkami obładowanymi towarami z kontynentu. Równocześnie transport ładunków odbywa się tunelem pod wodą. Przez Dover przewijają się i niemieckie części samochodowe, i francuska insulina, i polska kiełbasa. Zdarzają się kolejki, ale dzięki temu, że Wielka Brytania jest częścią wolnego rynku, ta gigantyczna operacja, która trwa dzień i noc przez siedem dni w tygodniu, przebiega w miarę sprawnie.
W tę dobrze naoliwioną maszynę może się jednak dostać piach, choć pewnie powinno się w tym przypadku mówić już o kamieniach. Jeśli Wielka Brytania nie dogada się z Unią Europejską, Dover po prostu stanie. Obecnie prawie nie przeprowadza się tu kontroli celnych, a jedynie paszportowe. Kierowcy czekają średnio około dwóch minut. Szacuje się, że wydłużenie tego czasu o następne dwie spowoduje korek o długości 30 km. A kontrola celna trwa tu zwykle minimum 20 minut… W ramach przygotowań zorganizowano między innymi parking na dawnym lotnisku wojskowym i przeprowadzono symulacje zatorów, jednak do takiego logistycznego armagedonu przygotować się po prostu nie da.
Twardy brexit, co to oznacza?
Twardy brexit, czyli tzw. no-deal brexit, oznacza scenariusz, w którym Londyn w okresie przejściowym, w trakcie którego Wielka Brytania będzie traktowana jako państwo członkowskie bez prawa głosu, nie wynegocjuje z Brukselą przyszłych relacji handlowych. Ma na to czas do końca 2020 roku. W przypadku fiaska, Wielka Brytania nie tylko de iure, ale i de facto stanie się po prostu krajem trzecim. Najczarniejszy scenariusz zaczął nabierać prawdopodobieństwa pod koniec 2018 roku, zmuszając również polskie firmy, aby wreszcie zainteresowały się tematem.
– Podejście naszych przedsiębiorców do kwestii brexitu zmieniło się na początku zeszłego roku – ocenia Marcin Ociepa, do niedawna wiceminister przedsiębiorczości i technologii, odpowiedzialny m.in. za kwestie związane z brexitem.
– Jeszcze jesienią 2018 roku zainteresowanie tą tematyką było niewielkie. Podobnie jak wielu obywateli czy polityków przedsiębiorcy w brexit po prostu nie wierzyli. Uważali, że jest on tak irracjonalną decyzją, że albo się nie wydarzy, albo odbędzie się w uporządkowany sposób – dodaje.
Michael Dembinski, główny doradca Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej (BPCC), zwraca uwagę na znaczny wzrost wartości wymiany towarowej w ostatnim czasie.
– Firmy w obu krajach gromadzą bezprecedensowo duże zapasy. Próbują przewidzieć trudności w łańcuchach dostaw spowodowane chaosem w pierwszych dniach po twardym brexicie – mówi.
To brexitowi preppersi, ale są też i tacy, którzy nawet nie są świadomi, że współtworzą łańcuch dostaw, który może zostać zakłócony przez twardy brexit. Chodzi o przedsiębiorstwa, które współpracują np. z niemieckimi partnerami i nie interesują się tym, co dalej się z ich produktami dzieje. A to „dalej” to może być właśnie Wielka Brytania. Należy więc prześledzić łańcuchy dostaw, bo jeśli końcowy odbiorca znajduje się w Wielkiej Brytanii oraz partner z Niemiec zawiesi handel z Wyspami, twardy brexit może się okazać naprawdę twardym lądowaniem.
Brexit – konsekwencje dla handlu. Jakie cła będą obowiązywać?
Biznesowe rozwody z Brytyjczykami nie będą wcale rzadkie, bo powrót ceł zmieni zasady gry. W końcu od momentu bezumownego wyjścia stosunki handlowe krajów unijnych z Wielką Brytanią będą podlegać ogólnym zasadom WTO, czyli Światowej Organizacji Handlu.
– Import towarów z Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej będzie się odbywać na zasadach mniej korzystnych niż z większością krajów na świecie, gdyż Unia zawarła szereg umów, które pozwalają na stosowanie obniżonych, zwykle do zera, ceł przy imporcie towarów pochodzących z takich preferencyjnych kierunków – zauważa Zbigniew Sobecki z KPMG, współautor broszury poświęconej skutkom brexitu. Takie preferencyjne zasady obowiązują w handlu z pozaunijnymi krajami europejskimi, Koreą Południową czy Japonią. Stosowanie preferencji wymaga jednak zawarcia umowy o wolnym handlu, co twardy brexit wyklucza z definicji.
Będą więc miały zastosowanie taryfy, które ustalają indywidualnie wszyscy członkowie WTO. Cła unijne są raczej niskie, choć bywają wyjątki. Z wyliczeń Organizacji wynika, że w przypadku maszyn elektrycznych jest to średnio 2,8 proc., warzyw i owoców – 10,5 proc., a nabiału – aż 35,4 proc. Jeśli chodzi o cła brytyjskie, rząd w Londynie opublikował na swoich stronach listę stawek, które będą miały zastosowanie przez maksymalnie dwanaście miesięcy od dnia bezumownego brexitu. Znaczną część ceł wyzerowano, ale niektóre sektory znalazły się pod ochroną. Na przykład auta zostaną obłożone stawką 10 proc., spodnie – 12 proc., a świeża lub schłodzona wołowina bez kości – 6,8 proc. plus 160,1 euro za każde 100 kg. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego przy obecnej strukturze wymiany średnia ważona stawka przy imporcie polskich towarów do Wielkiej Brytanii wyniosłaby 2,1 proc., a w przypadku żywności – 6,5 proc.
Jednak nawet tam, gdzie stawki będą zerowe, produkty z Polski trafiające na Wyspy i odwrotnie nie będą już wymianą wewnątrzwspólnotową, ale eksportem lub importem. Firmy, które będą handlowały z Wielką Brytanią, będą musiały dokonać formalności celnych związanych z wywozem towarów do państwa trzeciego lub przywozem towarów z państwa trzeciego, w tym zarejestrować się w usłudze e-Klient oraz wystąpić o nadanie numeru EORI, czyli Economic Operator Registration Index. Numer EORI jest potrzebny do dokonywania zgłoszeń celnych i składania deklaracji.
A jest ich niemało. Zarówno procedura wprowadzenia towarów na obszar celny Unii, jak i wywozu jest dość złożona. Służby radzą, aby firmy, które dotychczas nie handlowały z partnerami poza Unią, przynajmniej na początku skorzystały z usług profesjonalnych przedstawicieli, którzy mogą działać w ich imieniu, jak agencje celne, przewoźnicy czy agencje logistyczne. Najlepiej, aby taki przedstawiciel miał status upoważnionego przedsiębiorcy Authorised Economic Operator – w skrócie AEO – dzięki któremu można korzystać z uproszczeń. Należy jednak pamiętać, że tego typu pozwolenia wydane przez organy brytyjskie nie będą już ważne na obszarze Unii. Dodatkowe koszty obsługi celnej spowodują, że nawet mimo braku ceł wywozowych twardy brexit będzie oznaczał większe koszty prowadzenia biznesu także dla eksporterów.
Brexit. Zmiany w podatkach
Zmiany nastąpią również w podatkach.
– Podatek VAT będzie naliczany przy sprowadzaniu towarów na terytorium Unii, co będzie traktowane jako import. Eksport będzie zwolniony z tego podatku – mówi Martyna Smolińska, prawnik w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak. – W przypadku eksportu dla potrzeb rozliczenia podatkowego i zastosowania zerowej stawki VAT konieczne będzie uzyskanie odpowiednich dokumentów potwierdzających operacje wyprowadzenia towaru poza obszar celny Unii – tłumaczy.
Inaczej będzie podbierana akcyza. Nie będzie choćby możliwości przemieszczania wyrobów akcyzowych w procedurze zawieszenia poboru tego podatku, do czego wykorzystywany jest europejski system EMCS – Excise Movement and Control System.
Należy się liczyć z długimi kolejkami na granicach, nie tylko w Dover. Trudno powiedzieć, jak Brytyjczycy poradzą sobie z kontrolami. Mają jednak ponad 40-letnią lukę, jeśli chodzi o działalność służb celnych na taką skalę, więc o optymizm trudno.
– Polski eksport trafia do Wielkiej Brytanii zazwyczaj ciężarówkami, na paletach, a nie w kontenerach. Oznacza to, że znaczna jego część może na długo utknąć na granicy. Ma to duże znaczenie, bo Polska eksportuje na Wyspy głównie produkty z kategorii podlegających zasadzie just-in-time – mówi Michael Dembinski z BPCC. Chodzi tu na przykład o żywność o krótkim terminie przydatności. Producenci nie mogą sobie pozwolić, żeby takie produkty zbyt długo czekały na granicy.
Dodatkowe trudności i koszty to konieczność dostosowania się do innych standardów technicznych czy norm sanitarnych.
– Po wyjściu z Unii bez porozumienia Wielka Brytania nie będzie musiała respektować europejskich norm i może wprowadzić własne. Eksporterzy unijni będą musieli ich przestrzegać – mówi Zbigniew Sobecki z KPMG.
Oczywiście Londyn może przedłużyć ważność certyfikatów czy pozwoleń o pół roku czy nawet dłużej, ale utrzymanie takiej sytuacji może być trudne ze względów politycznych.
Praca w Wielkiej Brytanii po brexicie
Paulina Markowska, prawnik w SK&S, ostrzega, że o nowe zezwolenia będą musiały się też postarać firmy wysyłające na Wyspy swoich ludzi: – Będą mogły się pojawić trudności w świadczeniu usług przez pracowników delegowanych do Wielkiej Brytanii ze względu na czasowe ograniczenia pobytu lub potrzebę uzyskania odpowiedniego zezwolenia.
Przepływ kapitału także może być utrudniony, ale w znacznie mniejszym stopniu, bo ta unijna swoboda dotyczy również po części państw trzecich. Niemniej brytyjskie firmy finansowe z automatu utracą prawo do świadczenia swoich usług w Polsce i będą musiały poddać się procedurze przed KNF. Parlament przyjął jednak ustawę umożliwiającą bankom, firmom inwestycyjnym i ubezpieczycielom z siedzibą na Wyspach dalsze wykonywanie umów podpisanych przed twardym brexitem. Przy czym w ustawie przewidziano maksymalne terminy tej tymczasowości.
Firmy będą próbowały radzić sobie z tymi wszystkimi problemami, choćby poprzez restrukturyzację, ale nie ma co się łudzić – część będzie poszukiwała partnerów, którzy zastąpią Brytyjczyków.
– Nie zachęcam do tego, bo potrzebujemy silnych relacji handlowych z Wielką Brytanią, ale zdaję sobie sprawę, że w niektórych przypadkach zmiana rynku docelowego może się okazać wskazana – mówi Marcin Ociepa.
Wsparcie dla firm planujących ekspansję oferują Polska Agencja Inwestycji i Handlu, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości i Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Firmy mogą liczyć nie tylko na pomoc finansową, ale i wsparcie przy promocji swojej oferty czy obecność na targach. – Te narzędzia nie były tworzone z myślą o brexicie, ale o internacjonalizacji polskiej gospodarki. Natomiast świetnie nadają się dla przedsiębiorców, którzy rynek brytyjski chcieliby zamienić na inny – przekonuje były wiceminister przedsiębiorczości i technologii.
Na stronie resortu można też skorzystać z interaktywnego przewodnika, dzięki któremu każdy przedsiębiorca może się dowiedzieć, co go może czekać po twardym brexicie. Wskazówki dla firm opublikowała także Komisja Europejska. Pomocy można też szukać w stowarzyszeniach sektorowych.
Ostatecznie jednak każdy przedsiębiorca stoi sam w obliczu decyzji: co dalej? Po trosze jest to hazard. Przygotowania do twardego brexitu to koszt niekiedy bardzo duży. Tymczasem na koniec może się okazać, że będą to pieniądze wyrzucone w błoto, bo czarny scenariusz się nie sprawdzi. Bruksela otwiera kolejny etap negocjacji, Londyn nadal deliberuje, a w Dover cumuje kolejny gigant.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS