rozwiń ›
Wygląda na to, że czas w jakim Rosja mogła zakończyć wojnę z Ukrainą bez daleko idących dla siebie konsekwencji, właśnie minął. Teraz trwa już tylko kumulowanie się czynników, które owe konsekwencje spotęgują. Tak przynajmniej zdają się to postrzegać wszyscy gracze zainteresowani losami mocarstwa, które pół roku temu uchodziło za posiadacza drugiej armii świata.
Prezydent Chin protektorem Kazachstanu
Zaledwie na początku stycznia Kreml posłał swe jednostki powietrznodesantowe do Kazachstanu, by pomóc stłumić tam antyrządowe protesty. Przewodząc tak krajom zrzeszonym w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym oraz ratując skórę kazachskiego prezydenta Kasyma-Żomarta Tokajewa. Dziś z elitarnych wojsk powietrznodesantowych Rosji zostały niedobitki. Natomiast protektorem Kazachstanu ustanowił się tydzień temu Xi Jinping.
Prezydent Chin wybierając się w odwiedziny do Tokajewa, co było jego pierwszą zagraniczną podróżą od wybuchu pandemii, oświadczył: „Bez względu na to, jak zmieni się sytuacja międzynarodowa, będziemy nadal zdecydowanie wspierać Kazachstan w ochronie jego niepodległości, suwerenności i integralności terytorialnej”. Przywódca Państwa Środka nie powiedział wprost, iż Władimir Putin może zapomnieć o Kazachstanie, lecz kto miał to zrozumieć, ten zrozumiał. W ciągu ostatniego pół roku Kasym-Żomart Tokajew okazał się wielkim niewdzięcznikiem. Odmówił wspierania Rosji w jej wojnie z Ukrainą, nie uznał ustanowionej przez Kreml niepodległości Ługańska i Doniecka, ogłosił wyjście swego kraju z Międzypaństwowego Komitetu Monetarnego WNP (zalążka wspólnej waluty spajającej kraje byłego ZSRR). Wreszcie osobiście upokorzył Putina, odmawiając podczas czerwcowej wizyty w Petersburgu przyjęcia do niego Orderu Aleksandra Newskiego.
Niegdyś prawa ręka prezydenta Rosji, Dmitrij Miedwiediew, mógł jedynie bezsilnie ogłaszać na Twitterze, że Kazachstan jest „sztucznym państwem” i „Nie będzie porządku, dopóki nie przyjdą tam Rosjanie”. Pół roku temu zabrzmiałoby to jak śmiertelna groźba. W kazachskim Pietropawłowsku i jego okolicach dominują Rosjanie (stanowią oni aż 20 proc. wszystkich mieszkańców Kazachstanu), a do granicy z Federacją Rosyjska jest zaledwie 40 kilometrów. Dość pretekstów i możliwości, aby zafundować Tokajewowi „drugą Ukrainę”. Tyle tylko, że Moskwa właśnie połamała sobie zęby na pierwszej i bez słowa sprzeciwu musiała zaakceptować, iż protektorem Kazachstan … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS