A A+ A++

– Chciałam mieć ranking, który gwarantuje mi możliwość występu w turnieju głównym Wielkich Szlemów. Teraz też będę mogła grać w większości turniejów WTA, przynajmniej w eliminacjach. To ważny krok w mojej karierze – mówi w rozmowie z Interią Magdalena Fręch. W poniedziałek 24-letnia tenisistka z Łodzi została jedenastą Polką w historii w pierwszej setce rankingu WTA.

Olgierd Kwiatkowski, Interia: Ten rok bardzo źle się dla pani zaczął. Z powodu zakażenia koronawirusem nie wystartowała pani w kwalifikacjach Australian Open. Kończy pani sezon jednak udanie, awansując do pierwszej setki rankingu WTA.

Magdalena Fręch, 99. zawodniczka w rankingu WTA: Miałam bardzo dobrą końcówkę sezonu, szczególnie ostatnie trzy miesiące. Przez 2/3 sezonu byłam w pobliżu 150. miejsca, a potem przyszło bardzo wartościowe zwycięstwo w Concord (turniej WTA 125 w Stanach Zjednoczonych – przyp. ok). Zdobyłam dużo punktów do rankingu, ale najważniejsze, że zyskałam większą pewność siebie, na korcie zaczęłam podejmować właściwe decyzje. To zaowocowało kolejnymi dobrymi wynikami. A o Australii bardzo szybko zapomniałam, wyrzuciłam to z siebie niemal natychmiast. Patrzyłam w przyszłość.

Czy to 99. miejsce dziś to jest tylko pewien przystanek w karierze?

– Chciałbym dalej piąć się w górę rankingu, wygrywać mecze, może turnieje. Ta pierwsza setka była moim celem od dawna i byłam już jej bardzo blisko trzy lata temu. Wtedy zajmowałam 115. miejsce, ale kontuzja spowodowała, że nie byłam w stanie grać przez kilka miesięcy. Potem wypadłam z pierwszej dwusetki. Ale już wtedy czułam, że mogę nadrobić ten stracony czas i wrócić do realizacji swoich marzeń. W końcu dopięłam swego.

Tym bardziej chyba docenia pani ten awans?

– Bardzo trudno było teraz, w czasie pandemii, wejść do pierwszej setki. Mniej było turniejów, zawodniczki miały zamrożony ranking i przez dwa lata niektóre z nich nie musiały grać, ale liczył się ich wcześniejszy dorobek, nie spadały im punkty.

W tym czasie pojawiły się nowe twarze, nawet wielkie turnieje zaczęły wygrywać zawodniczki, które były niedawno daleko w rankingu. Z Paulą Badosą, która triumfowała właśnie w Indian Wells, pani wygrała dwa lata temu w US Open.

– Jedne tenisistki szybciej się rozwijają, drugie wolniej. Są takie, które mają ogromne możliwości, ale dłużej trwa ich rozwój. Tak było w przypadku Pauli. Ona ma świetne warunki fizyczne, dużo lepsze niż ja. Bardzo dobrze gra, zasłużyła na to zwycięstwo.

A jak pani wytłumaczy sensacyjny skład finału US Open i zwycięstwo 18-latki Emmy Raducanu?

– Tenis kobiecy bardzo się wyrównał. Pierwsza setka gra na zbliżonym poziomie, o zwycięstwach decydują detale. Zwłaszcza, gdy się zobaczy trening zawodniczek z pierwszej setki to nie ma ogromnych różnic tak jak było kiedyś, kiedy pierwsza 20-tka wyraźnie górowała nad resztą. U mężczyzn jest jednak trochę inaczej. Jest więcej tych samych nazwisk, które dominują w wielkich turniejach, choć ostatnio też coraz częściej zdarzają się niespodzianki.

Czy w związku z tym pani też ma nadzieje, że wygra w niedalekiej przyszłości turniej większej rangi niż WTA 125?

– Nie planuję, że wygram ten konkretny turniej. Startuję z nadzieją, że wygram kolejny mecz. Z każdym zwycięstwem zdobywa się większą pewność gry. Wiele zależy od warunków,  w jakich gramy, dostosowuje się do nich na miejscu. Z mojego punktu widzenia sukces przychodzi niespodziewanie. Nie można tego zaplanować.

Gdyby pani miała ocenić, który z sukcesów jest najw … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułApel Policji: W trudnym okresie jesienno – zimowym nie bądźmy obojętni na los osób bezdomnych i wymagających wsparcia.
Następny artykułSkyrim Anniversary Edition otrzyma specjalną opcję rodem ze Stardew Valley i Animal Crossing