Kobiece spojrzenie
Stało się to za sprawą Izadory Weiss, najciekawszej obecnie polskiej choreografki, która lubi wybierać tematy nieoczywiste. Poprzedni jej spektakl zrealizowany dla Polskiego Baletu Narodowego – „Darkness” zrodził się przecież z inspiracji „Jądrem ciemności” Josepha Conrada. Ale z powieści ukazującej mroczne oblicze kolonializmu, dumę białego człowieka, poniżanie i upokarzanie rdzennych mieszkańców Afryki powstała współczesna historia o przemocy w stosunku do kobiet.
To temat, który przewija się przez twórczość Izadory Weiss, począwszy od jej głośnej, wersji „Święta wiosny”. W słynnym balecie z początku XX wieku zamiast starosłowiańskiego obrzędu pogańskiego pokazała współczesną eskalację agresji i gwałtu, których ofiarami stają się kobiety. Z ponadczasowej miłości Tristana i Izoldy stworzyła spektakl o tragicznym losie Izoldy, która wbrew własnej woli znalazła się w obcym dla niej świecie króla Marka. W zderzeniu z okrutnością dworzan nie ma żadnych szans, a Tristan nie jest w stanie uratować ukochanej.
Kulturowe odniesienia były inspiracją niemal każdej jej choreografii. Historię Romea i i Julii przeniosła do Bagdadu, by pokazać tragedię Irakijki i europejskiego żołnierza, stacjonującego na misji w tym kraju. Stworzyła spektakl pokazujący zderzenie dwóch kultur i dwóch cywilizacji, będących zarzewiem współczesnych konfliktów. W szekspirowskiej „Burzy” odnalazła temat samotności i klęski artysty w dzisiejszym brutalnym świecie.
Izadora Weiss stworzyła własny, charakterystyczny język choreograficzny, który ciągle rozwija. A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że w Polsce jest artystką nie w pełni dostrzeganą. Natomiast w brytyjskich opracowaniach dotyczących baletu i tańca jej nazwisko nieraz pojawiło się wśród najważniejszych choreografów współczesnych.
Najbardziej istotny okres w jej dotychczasowej działalności przypadł na lata 2008-2016, gdy przy Operze Bałtyckiej w Gdańsku stworzyła i prowadziła autorski zespół – Bałtycki Teatr Tańca. Miała tam swoją publiczność, chcieli z nią pracować tancerze z różnych krajów, BTT zaczął występować zagranicą.
Jak to jednak w Polce bywa, wszystko zmieniło się po zmianie dyrekcji w Operze Bałtyckiej. Nowy szef zespół rozwiązał, pozostały po nim jedynie niezrealizowane zaproszenia na kolejne występy do Wielkiej Brytanii czy Chin. Nie ujęły się za Bałtyckim Teatrem Tańca lokalne władze samorządowe, iluzoryczne okazały się deklaracje opieki składane przez instytucje warszawskie.
Teraz wszakże dyrektor Krzysztof Pastor zaprosił ją do Polskiego Baletu Narodowego i powstał chyba najważniejszy spektakl w dorobku artystki. Wychodząc od powieści Olgi Tokarczuk Izadora Weiss dokonała bowiem reinterpretacji kanonicznego dzieła muzyki polskiej jakim są „Harnasie” Karola Szymanowskiego.
Exodus-Bieguni-Harnasie, plakat
Fot.: materiały prasowe/Teatr Wielki-Opera Narodowa
Współcześni Harnasie
Bohaterką baletu uczyniła jedną z postaci powieści – Annuszkę. Dla Izadory Weiss to kolejna kobieta, która usiłuje walczyć o miejsce dla siebie w życiu. Egzystuje w tłamszona przez męża, teściową, rodzinę, nie mogąc u nikogo znaleźć zrozumienia. Wszystko zmienia się za sprawą tajemniczej Galiny przemienionej przez choreografkę w boginię tańca.
To Galina wprowadza Annuszkę w świat Biegunów, będących współczesnymi odpowiednikami tatrzańskich Harnasi. I jedni, i drudzy to ludzie prawdziwie wolni, których nie krępują normy społeczne. W balecie Szymanowskiego Izadora Weiss dostrzegła więc coś więcej niż folklorystyczny obrazek, do jakiego „Harnasie” byli przez lata sprowadzani.
„Bieguni –Harnasie” wyróżniają się na tle wcześniejszych choreografii Izadory Weiss, bo bardzo współczesną opowieść wieńczy odrobina nadziei. Nie ma oczywistego happy endu, ale jest szansa, że Annuszka ułoży sobie życie, w którym będzie miejsce na miłość.
Siła przekazu
Nadziei brakuje natomiast w drugiej choreografii tego wieczoru. Autorką „Exodusu” jest wychowanka Polskiego Baletu Narodowego, Anna Hop. Wcześniej dala się poznać jako autorka niebanalnych choreografii o komediowym charakterze, co rzadkie we współczesnym tańcu. Szczególnie zabawna jest jej baletowa wersja „Męża i żony” Fredry. Wszystkie dotychczasowe pracy Anny Hop miały wszakże kameralny charakter. Teraz zaskoczyła ona wielkim, monumentalnym i dramatycznym baletem do muzyki Wojciecha Kilara. Jądrem jest zaś jego przejmujący „Exodus”.
EXODUS Polski Balet Narodowy, fot. Ewa Krasucka
Fot.: Ewa Krasucka / materiały prasowe/Teatr Wielki-Opera Narodowa
Anna Hop stworzyła balet o zbiorowości, w którym jednostka jest z trudem dostrzegalną cząstką. Wszelkie próby wyrwania się z tłumu kończą się porażką, nie ma miejsca na uczucia, emocjonalną bliskość, bo ona co najwyżej rodzi agresję. Niezwykła jest przy tym wyobraźnia plastyczna Anny Hop, która olbrzymi zespół warszawski traktuje często jak tworzywo do formowania przestrzennej rzeźby lub kompozycji malarskiej. Ruch jest początkowo pozornie prosty, stopniowo jednak coraz bardziej się rozwija, dozując napięcie płynące ze sceny w stronę widzów.
Trudno jest porównywać obie chorografie, bo posługują się różnymi środkami. Obie wszakże pokazują, że taniec nie jest dzisiaj sztuką ładnych obrazów. Działając na emocje odbiorcy potrafi mówić o ważnych, współczesnych sprawach. A obie artystki dały możliwość Polskiemu Baletowi Narodowemu zaprezentowania swojej klasy, zarówno całemu zespołowi, jak i jego solistom – od dobrze znanych gwiazd (Yuka Ebihara, Marta Fiedler, Paweł Koncewoj, Vladimir Yaroshenko) po nowy talent – Natalię Pasiut w roli Annuszki.
Czytaj też: Krystian Lupa: W Polsce wpadliśmy w osobliwą ciemność, przez którą trudno się przebić
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS