W 2023 r. chemiczna grupa weszła w słabszy moment cyklu koniunkturalnego i był to odpowiedni czas, aby zacząć z rynkiem kapitałowym negocjacje w sprawie odkupu akcji. Proces łatwy nie był. Sebastian Kulczyk zaczął w marcu od 49 zł za papier, czyli kilku złotych poniżej giełdowego kursu, aby po miesiącu podnieść ofertę do 54,25 zł. Inwestorzy liczący na większe zyski długo nie dawali za wygraną. Skupujący, choć na raty, dopiął jednak swego.
Posunięcie przypominało trochę to, co kilka lat wcześniej z Synthosem zrobił Michał Sołowow, zmęczony sporami z inwestorami na temat prowadzenia i wyników spółki. Tego typu przedsiębiorstwa znacznie łatwiej i efektywniej prowadzi się poza rynkiem publicznym. Najlepszym przykładem jest wspomniany Synthos, który w trzy lata od chwili ustąpienia z giełdy w 2021 r. zwiększył wartość z 6,5 do 13,9 mld złotych. Co więcej, dla Michała Sołowowa stał się tzw. cash cow (lub po polsku dojną krową), dostarczając już ponad 6 mld zł dywidendy. Podobną rolę w grupie Kulczyk Investments będzie odgrywał Ciech.
Czytaj także: Sebastian Kulczyk nie chciał zarządzać miliardowym imperium ojca. Pozbył się większości spuścizny. „Ma inny pomysł na siebie”
„Mój plan jest prosty”
To już ostatnie tak poważne aktywo z koszyka dr. Jana Kulczyka, jakie Sebastian Kulczyk pozostawił w swoim portfelu. Odziedziczoną w 2015 roku grupę inwestycyjną mógł prowadzić tak, jak ojciec przykazał, ale poszedł własną drogą. Nie chciał być wyłącznie kustoszem rodowego dziedzictwa, a już na pewno nie pociągało go robienie biznesów na styku z państwem. Dlatego posiadanie autostrady, koncesjonowanego biznesu, gdzie z władzami publicznymi wciąż trzeba się spierać np. o opłaty, pomogło podjąć decyzję o rozstaniu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS