A A+ A++

– Wszystkie bezpańskie piłki trafiały w ręce Śląska, my graliśmy zbyt zachowawczo, bez agresji, próbując się rozeznać w tym, co zaproponuje przeciwnik – ocenił po meczu pierwszą połowę spotkania kapitan Zastalu Łukasz Koszarek. 

Po części można się z nim zgodzić, bo zastalowcy zaliczyli senny start i znów mieli ogromne problemy ze skutecznością (2/10 zza łuku w pierwszej kwarcie, 5/17 do przerwy). Powiedzielibyśmy jednak, że większy wpływ odegrały rozwiązania taktyczne. Zastal tradycyjnie krył wysoko, przyklejał się do graczy Śląska, a ci – indywidualnie dynamiczniejsi – skwapliwie z tego korzystali, wzorując się niejako na ćwierćfinałowych poczynaniach Spójni Stargard. Gorący na parkiet wybiegł rozgrywający Strahinja Jovanović, który już w pierwszej kwarcie zdobył 8 ze swoich 16 punktów. Non stop penetrował pod kosz, nakręcał szybkie ataki (do czego Śląsk specjalnie nas nie przyzwyczaił) i do gry jeden na jeden zachęcał też swoich kolegów. W obronie zaś drużyna prowadzona przez trenera Olivera Vidina zagęszczała środek, odcinając od podań kluczową dla Zastalu postać Geoffreya Groselle’a (Amerykanin oddał tylko dwa rzuty z gry w pierwszej połowie). Zastal musiał słać piłkę obwodem lub odgrywać ją tam ze środka, ale że trafiali tylko Skyler Bowlin i Rolands Freimanis, to Śląsk nie miał z tym problemu. Najchętniej zza linią 6,75 m zostawiał miejsce wciąż walczącemu z obręczami Davidowi Brembly’emu.

Jeśli do tej agresywniejszej gry Śląska, owocującej wieloma rzutami wolnymi, dołączyć wyrafinowaną koszykówkę dobrze dysponowanego na dystansie Kyle’a Gibsona (27 pkt, 5/8 zza łuku, 6 asyst), energiczną i skuteczną postawę Mateusza Szlachetki (15 pkt, 5/5 z gry, 4 asysty) oraz fakt, że w pierwszej połowie trener Zastalu daje duże minuty drugiemu garniturowi, to razem przełożyło się to na prowadzenie 32:24 Śląska w połowie drugiej kwarty. Zastal miał ogromne problemy z faulami. Nawet gdy udało mu się zbliżyć, za chwilę znów tracił kontrolę. Dopiero przed zejściem do szatni zagrał całą serię skutecznych akcji (ważne trójki Bowlina i Freimanisa, w tym Łotysza równo z końcową syreną) i zmniejszył stratę do czterech punktów. Wynik do przerwy brzmiał 47:43 dla Śląska. Kwarta należała indywidualnie do Gibsona, który nastrzelał w niej aż 11 “oczek”.

Początek trzeciej kwarty nie napawał optymizmem. Po dwóch minutach Zastal znów tracił do rywali 10 punktów, szybko trzeci faul złapał Geoffrey Groselle. Trener Tabak go nie ściągnął, świadomy, że mecz za chwilę może się posypać. Ale parę minut później musiał, bo z rękę Groselle’a związał Aleksander Dziewa, lekko “wyrywając” Amerykaninowi uszkodzony bark (abstrahując od tego jednego zagrania – celowe czy nie – trudno się dziwić, że w meczach o taką stawkę przeciwnicy celowo obijają kontuzjowaną rękę centra Zastalu). Przed dłuższą chwilę myśleliśmy, że dla środkowego to koniec sezonu. Do tego pięć kolejnych punktów na Richardzie zdobył Szlachetka, Zastal przez chwilę stał jak zupełnie bezradny, tracąc do Śląska aż 15 punktów. 

Koniec końców ten moment okazał się przełomowym. Groselle wściekły zszedł z parkietu i w takim samym stanie na niego powrócił. Było to jakieś dwie minuty później. Zaczął jak natchniony realizować to, czego po przerwie oczekiwali od niego trenerzy. Teraz nie szukał już pozycji blisko kosza, ale wychodził w okolicę linii rzutów wolnych, czasem nawet wyżej, skąd atakował jeden na jeden, jeżeli miał dużo miejsca, lub – skupiając uwagę obrony – odgrywał do lepiej ustawionych kolegów. Usprawnienia sprawdziły się świetnie, bo Groselle wymusił chyba z sześć przewinień z rzędu, a w całej trzeciej kwarcie łącznie nawet więcej. Po prostu zdominował ten fragment meczu. Z jego sprawą z 15 punktów straty zostało 7. Była to trzecia przegrana kwarta z kolei, ale pojawiło się światło. Oczywiście wielkie znaczenie miało też zaordynowanie przez Tabaka obrony strefowej, bo rzuty z dystansu nie są mocną bronią Śląska.

Ostatnie 10 minut to już popis klubu z Zielonej Góry, który z każdą kolejną akcją nakręcał się jak sprężyna w zegarku. Zaliczył serię 17:3 i w połowie kwarty prowadził 82:75. Dwie kluczowe trójki zasiał Bowlin (w ważnych momentach trafiał zresztą na przestrzeni całego meczu, nie raz podrywając kolegów do walki; na jego koncie 21 pkt, w tym 5/8 za trzy).

W najważniejszych fragmentach trener Tabak nie mógł korzystać z Richarda, ten usiadł zagrożony limitem fauli, ale na szczęście dyspozycji miał resztę graczy z żelaznej rotacji. Groselle, Freimanis, Koszarek, Berzins, Bowlin to gracze, na których Chorwat zawsze może liczyć w trudnych momentach, odporni psychicznie, popełniający najmniej błędów. Bowlina chwaliliśmy, Groselle’a też. Freimanis był najczęściej punktującym graczem Zastalu (dziś 26 pkt, 10/20 z gry), ale kluczowe role w końcówce odegrali Koszarek i Berzins, obaj oszczędzani niemal przez całe trzy kwarty. Kapitan jako najlepszy kreator pootwierał kolegom mnóstwo pozycji, z kolei Berzins (poza całą brudną robotą) wrzucił dwie trójki z rzędu na mniej więcej dwie minuty przed końcem, kiedy Śląsk miał ostatnią szansę, by się poderwać (po długim okresie bicia głową w mur rywale zaczęli trafiać, ale Zastal był już poważnie rozpędzony). Łotysz w ostatniej kwarcie zdobył 10 ze swoich 12 punktów. 

– Jak nie ma nadziei i stajemy plecami pod ścianą, to zaczynamy grać i walczyć. To jest piękne w tej drużynie. Ale wiemy, że dzisiejszy mecz nie był rewelacyjny w naszym wykonaniu – przyznał po meczu Łukasz Koszarek.

Tabak: – Pierwsza połowa była jak walka boksu. Nie mam z tym problemu, lubię taką grę, ale lubię także, gdy nie kończy ona się wynikiem 38:24 w rzutach wolnych. Rozumiem, że Śląsk ma dużo graczy, którzy atakują obręcz. My jednak gramy najwięcej w post-up, ale nie dostajemy tyle fauli. Mam nadzieję, że na jutro zdążymy się zregenerować, odpowiemy lepiej fizycznie i dostaniemy takie same kryteria sędziowania pod koszem i na obwodzie – ocenił trener, nie ukrywając pretensji do arbitrów.

ENEA ZASTAL BC ZIELONA GÓRA  97:90  WKS ŚLĄSK WROCŁAW

Kwarty: 17:20 | 26:27 | 22:25 | 32:18

ZASTAL: Bowlin 21 (5), Richard 4, Brembly 2, Berzins 12 (2), Groselle 17 oraz Koszarek 8 (2), Freimanis 26 (4), Williams 5 (1), Sulima 2.

ŚLĄSK: Jovanović 16 (2), Szlachetka 15 (2), Gibson 27 (5), Gabiński 3 (1), Dziewa 13 oraz Stewart 12, Ramljak 1, Mccauley 1, Tomczak 2, Wójcik 0.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCo za pogoń! E.Leclerc Moya Radomka wygrała w Łodzi i jest o krok od brązowego medalu!
Następny artykuł​Turniej WTA w Charleston. Linette odpadła w pierwszej rundzie