A A+ A++

Nie ma szkół krawieckich, nauki dla szwaczek, obecnie tradycja szycia zamiera – mówi pani Jolanta, która w Łodzi prowadzi szwalnię od lat 90. – Kiedyś córki uczyły się szycia od matek, a teraz nie można znaleźć chętnych do tej pracy.

Pani Jolanta poszukuje pięciu–sześciu szwaczek – do szycia lekkiej odzieży damskiej. Zamieszcza kolejne ogłoszenia, rozgląda się po rynku pracy. To, że brakuje pracowników, zaczęła zauważać już 10 lat temu, a od tego czasu zjawisko tylko się pogłębia.

– Wśród szwaczek dominują starsze panie, których jest jednak coraz mniej, odchodzą na emeryturę – mówi pani Jolanta. – Młode kobiety znały kiedyś przynajmniej podstawy szycia, teraz przeważnie nie umieją nic. A ja nie mam czasu ani możliwości, by od zera uczyć ich zawodu. Gdy zaczynałam prowadzić firmę, Łódź miała tradycje włókiennicze, a szwaczka była jednym z najpopularniejszych zawodów. To się jednak zmieniło.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLeclerc nie ma złudzeń
Następny artykułAndrzej Kowal: Największe sukcesy trenerskie są dopiero przede mną