Martyna aplikacji randkowych używa już tylko wtedy, gdy się nudzi. Sprawdza, z iloma mężczyznami ją sparowało, żeby poprawić sobie samopoczucie. – Miłości już tam nie szukam – mówi.
Możesz chodzić i na milion randek, spotykać się z kimś miesiącami, a i tak nie ma gwarancji, że będzie z tego związek – stwierdza 28-letnia Agnieszka. Była pewna, że jej randkowa gehenna dobiegła końca, gdy na Tinderze poznała dwa lata starszego Marcina. Spotykali się już kilka tygodni, poznali swoich znajomych, zaprosiła go na wesele przyjaciółki. Dla niej było oczywiste, że to etap, na którym nie korzystają już więcej z aplikacji i nie spotykają się z innymi. Jak się okazało, on myślał inaczej. Dowiedziała się przypadkiem.
Koleżanka z pracy pochwaliła się, że poznała świetnego faceta, z którym może pisać godzinami i tematy im się nie kończą, właśnie umówili się na randkę. Pokazała Agnieszce zdjęcie. Okazało się, że to “jej” Marcin. – Jak go o to zapytałam, to powiedział, że przecież “nic nie ustalaliśmy”. Ręce mi opadły, bo nie jesteśmy w przedszkolu, żeby się pytać o chodzenie. Jeszcze, gdyby po prostu zapomniał skasować aplikację, to pół biedy, ale on aktywnie randkował – oburza się kobieta.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS