A A+ A++

Śledź za zastrzyk

W Niemczech przedstawiciele Instytutu Roberta Kocha utrzymywali, że aby osiągnąć odporność stadną, należy zaszczepić 85 proc. populacji między 12. a 59. rokiem życia oraz 90 proc. osób powyżej sześćdziesiątki. Jeszcze niedawno twierdzono, że stanie się to we wrześniu. Już widać, że nie ma na to szans.

Po początkowej gorączce szczepień w Europie nastał czas szczepionkowego znużenia. Spora część ludności w krajach UE nie zamierza się zaszczepić. Pytanie brzmi: jak wielu nie przyjmie szczepionki? I co można zrobić, żeby zmienili zdanie?

Teraz w pełni zaszczepionych jest niewiele ponad 40 proc. mieszkańców państw UE. Tymczasem kolejna fala epidemii zbliża się wielkimi krokami – według epidemiologów wariant delta pod koniec sierpnia będzie odpowiedzialny za ponad 90 proc. zakażeń w Europie.

Nie chcą się szczepić np. młodzi ludzie. W Wielkiej Brytanii ponad 92 proc. osób w wieku powyżej 50 lat przyjęło przynajmniej jedną dawkę szczepionki. Wśród mężczyzn od 18 do 24 lat ten odsetek wynosi 57 proc. – najmniej ze wszystkich grup społecznych. – Młodsi dorośli uważają, że jeśli złapią covid, to nie będą poważnie chorzy. W połączeniu z obawami dotyczącymi bezpieczeństwa szczepionek, mniejszym zaufaniem do władz oraz faktem, że większości informacji uzyskują z mediów społecznościowych, to się przekłada się na niższą akceptację szczepionek

– tłumaczy Susanna Kola-Palmer, psycholog zdrowia na Uniwersytecie w Huddersfield.

Jednocześnie żadne z państw UE nie zdecydowało się na obowiązkowe szczepienia. Wprowadzono je jedynie w krajach autorytarnych, jak Tadżykistan czy Turkmenistan, gdzie władza nie przejmuje się opinią publiczną. A także w Watykanie dla wszystkich rezydentów i pracowników.

Przymusowe szczepienia budzą kontrowersje. Do tej pory kraje europejskie wybierały inne metody. Rząd grecki oferował np. wszystkim młodym między 18. a 25. rokiem życia kartę wartości 150 euro i darmowe pobieranie danych na komórkę przez miesiąc w zmian za przyjęcie zastrzyku. We Włoszech była to darmowa kawa po szczepieniu. W Holandii w centrum szczepień były młode śledzie stanowiące narodowy przysmak.

Według instytutu badawczego Ifo z Monachium jedna podana dawka szczepionki jest warta ok. 1500 euro dla niemieckiego budżetu – zapobiega szkodom gospodarczym i rachunkom medycznym na taką kwotę. Niektórzy ekonomiści uważają, że należałoby przekazać część tych pieniędzy osobom, którzy nie są pewne, czy przyjąć szczepionkę.

Nora Szech, ekonomistka z Instytutu Technologii w Karlsruhe, twierdzi, że premia w wysokości 500 euro zwiększyłaby odsetek ludzi skłonnych do szczepień do 90 proc.

Natomiast Jan Schnellenbach, profesor ekonomii na Brandenburskim Uniwersytecie Technicznym, uważa, że wystarczy 200-300 euro. – W literaturze naukowej, w eksperymentach są liczne przykłady, które pokazują, że dzięki takiej kwocie można osiągnąć naprawdę duży wpływ na zachowanie ludzi – przekonuje.

Czytaj też: Umundurowane osiłki w ośrodku zdrowia, agresywna grupka atakuje lekarzy. Antyszczepionkowcy pozwalają sobie na coraz więcej

Przymus i zachęta

– Przed przemówieniem Macrona nie było u nas nikogo. Teraz zapanowało szaleństwo – mówi pracownik centrum szczepień przy Hôtel de Ville w Paryżu. Już w czasie przemówienia prezydenta Francji, w którym ogłaszał nowe regulacje dla niezaszczepionych, liczba chętnych wzrosła dwukrotnie. A potem przyszły tłumy. Przed ogromnym, białym namiotem czeka się nieraz ponad trzy godziny.

Na Doctolib, francuskiej platformie internetowej, na której można się zarejestrować na szczepienie, liczba chętnych przekraczała nawet 20 000 na minutę. W ciągu tygodnia zapisały się ponad cztery miliony osób.

Jeszcze w kwietniu Macron ogłaszał, że paszport sanitarny „nigdy nie zmieni się w prawo dostępu, które podzieli Francuzów na różne kategorie”. Ale potem zmienił zdanie. Francja stanęła w obliczu czwartej fali pandemii – z tygodnia na tydzień liczba chorych wzrastała o 125 proc. – Nikt nie spodziewał się takiego przyspieszenia – mówił rzecznik rządu Gabriel Attal. Stało się jasne, że scenariusz, w którym ludzie szczepią się z własnej woli, stanowi za duże ryzyko. I że to ryzyko będzie wzrastać z każdym dniem. Francja jest krajem, w którym sceptycyzm szczepionkowy jest szczególnie silny – 20 proc. deklaruje, że nigdy się nie zaszczepi. W domach opieki tylko 49 proc. pracowników było w pełni zaszczepionych, w szpitalach – 42 proc.

Regulacje przedstawione przez Macrona są najsurowsze w UE, szczepienie staje się niemal obowiązkowe. Jak powiedział jeden z francuskich lekarzy: – Jest to obowiązek szczepienia, tyle że nazwany inaczej. Paszport sanitarny lub test z wynikiem negatywnym jest wymagany od każdego, kto chce wejść do restauracji, kawiarni, baru, teatru czy kina. Te same reguły dotyczą pociągów, samolotów i autobusów dalekobieżnych. Wcześniej testy na COVID-19 były opłacane przez państwo, teraz będą płatne. Ponieważ są ważne bardzo krótko, każdy niezaszczepiony, który chce korzystać z kina czy restauracji, musi wydać sporo pieniędzy.

Rząd groził, że właściciele kin czy restauracji będą karani grzywną w wysokości 45 tysięcy euro i rokiem więzienia, jeśli nie sprawdzą, czy ich klienci mają paszport sanitarny. Potem uznano to rozwiązanie za zbyt surowe – maksymalną grzywnę zmniejszono do 9 tys. euro. Jednak jeśli ktoś zostanie złapany przez policję na tym, że nie sprawdzał paszportów sanitarnych trzy razy w ciągu 45 dni, nadal grozi mu do 12 miesięcy więzienia.

Zapowiadano, że pracownicy szpitali, domów opieki czy restauracji mają czas do 15 września, aby się zaszczepić. Jeśli tego nie zrobią, zostaną zawieszeni, a pensja nie będzie im wypłacana. A jeśli nadal się nie zaszczepią, zostaną zwolnieni z pracy. To również zostało nieco złagodzone – w ostatecznej wersji po zawieszeniu pracownika szuka się możliwości, aby zatrudnić go na stanowisku, które nie wymaga paszportu sanitarnego.

72 proc. Francuzów popiera obowiązkowe szczepienie dla pracowników służby zdrowia, a 58 proc. – obowiązkowe szczepienie dla wszystkich dorosłych. Minister zdrowia Olivier Véran odrzucił oskarżenia, że nowe regulacje stanowią szantaż. I tłumaczył: – Mamy jedynie taki wybór: albo obostrzenia dla niezaszczepionych, albo kolejny lockdown. A kolejnego lockdownu nie wytrzymają ani Francuzi, ani ich gospodarka.

– Decyzja Macrona nie została podjęta pod wpływem chwili. Zachował się w sposób bardzo inteligentny – mówi „Newsweekowi” znany politolog Guy Sorman. – On rozumie, że język przymusu nie przemawia w dzisiejszych czasach do dużej części społeczeństwa i bardzo często przynosi efekty odwrotne do zamierzonych. Dlatego użył techniki mieszanej. Tam gdzie mógł, sięgnął po przymus szczepienia. W innych przypadkach posłużył się zachętą: „Jeśli się zaszczepisz, będziesz mógł prowadzić takie życie jak dawniej”. To jest nowatorska metoda rządzenia – tłumaczy Sorman.

Francja stała się laboratorium Europy. Włochy też wprowadziły zasadę, że szczepienie jest warunkiem dostępu do miejsc publicznych – lokali gastronomicznych, teatrów, sal gimnastycznych, kin i stadionów (będzie obowiązywać od 6 sierpnia). – To nie jest arbitralny przymus, ale warunek niezamykania naszej gospodarki – powiedział premier Mario Draghi. W Grecji publiczne, zamknięte przestrzenie będą dostępne tylko dla osób w pełni zaszczepionych co najmniej do 31 sierpnia. Wszyscy pracownicy służby zdrowia muszą być zaszczepieni.

Angela Merkel wykluczyła obowiązkowe szczepienia pracowników służby zdrowia we francuskim stylu, ale wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że nałoży surowsze zasady na tych, którzy odmówią przyjęcia szczepionki. Helge Braun, szef gabinetu pani kanclerz, powiedział, że klasyczny lockdown w Niemczech nie będzie potrzebny, ale nastąpi zaostrzenie przepisów: – Zaszczepieni będą mieli z pewnością więcej swobody niż nieszczepieni – powiedział w wywiadzie dla „Bilda”. – To mogłoby oznaczać, że wizyty w restauracjach, kinach czy na stadionach nie byłyby już możliwe dla osób nieszczepionych, nawet jeśli zostały przetestowane, ponieważ ryzyko jest zbyt duże. Braun, który jest również lekarzem, przewiduje, że jeśli nie zostaną podjęte żadne działania, liczba infekcji może wzrosnąć w ciągu kilku miesięcy do 100 000 dziennie.

Przyszłość walki z pandemią

– Jeśli chcesz być wolny i odpowiedzialny, szczepisz się. To twój wybór i ty ponosisz konsekwencje – mówi znany politolog Jacques Rupnik. – Takie było przesłanie prezydenta. Istnieje jednak ryzyko, że powstanie społeczeństwo podzielone, dwóch prędkości.

– To jest apartheid w kraju praw człowieka – mówi Michèle Rivasi, eurodeputowana Zielonych, sceptyczna wobec szczepień i przeciwniczka paszportu sanitarnego.

„Nie dotykajcie naszych dzieci”; „Nie jesteśmy królikami doświadczalnymi”; „Macron do dymisji” – pod takimi hasłami przeciwnicy paszportu sanitarnego demonstrowali 24 lipca w Paryżu. Były tam żółte kamizelki, radykalna lewica z La France Insoumise, działacze skrajnie prawicowi, antyszczepionkowcy. A także ludzie młodzi, którzy nie zamierzają się zaszczepić. Jednym z symboli demonstrantów były żółte gwiazdy – identyfikują się z Żydami w czasach Holokaustu. Niektórzy używają krzyża lotaryńskiego – znaku Wolnej Francji w czasie wojny.

Stéphane V., 50-letni informatyk z Paryża, jest wściekły. Twierdzi, że we Francji zapanowała dyktatura: – Jak to możliwe, że będą mogli zwolnić kogoś, kto nie jest zaszczepiony!

Liczba aktów wandalizmu antyszczepionkowego wyraźnie wzrosła od czasu przemówienia Macrona z 12 lipca. Jedno z centrów szczepień zostało zniszczone, a przechowywany tam sprzęt ukradziony. Napastnicy namalowali hasła: „Mordercy”; „Nowe ludobójstwo” oraz krzyże lotaryńskie. Gdzie indziej podpalono namiot, w którym wykonywano szczepienia. W kolejnym miejscu odcięto prąd, aby zniszczyć szczepionki. W wielu miejscach grożono pracownikom.

Rząd traktuje te groźby bardzo serio. – Przeszliśmy od 15 tysięcy demonstrujących osób 14 lipca w całej Francji do prawie dziesięciu razy tyle kilka dni później. Mamy do czynienia z dynamiką, która nas zaskoczyła – mówi doradca rządu. Notatka kontrwywiadu, ujawniona przez media, ostrzega przed powstaniem nowego ruchu typu żółte kamizelki: – Im dłużej trwa konflikt, tym większe ryzyko, że najbardziej zdeterminowani i zradykalizowani zdołają wszystko zdominować. Nad manifestacjami przejmą kontrolę grupy skrajne.

Kraj jest podzielony na dwie części: Francję metropolii i klasy średniej, która się zaszczepiła, i Francję biedniejszą, peryferii, gdzie sceptycyzm szczepionkowy jest znacznie silniejszy. Wielu lekarzy twierdzi też, że część rozwiązań idzie zbyt daleko. W miejscach, w których obowiązuje paszport sanitarny, nie trzeba nosić maski. A to – ich zdaniem – niebezpieczne, bo szczepionki nie są skuteczne w 100 proc.

– Media zwracają uwagę głównie na niezadowolonych, bo taka jest francuska tradycja. Ale wystarczy porównać dwie liczby: nieco ponad 100 tys. protestujących w soboty w całej Francji i cztery miliony osób, które zapisały się na szczepienia w ciągu tygodnia. Można narzekać, że młodzi szczepią się dlatego, żeby móc pójść do dyskotek czy na plaże, ale liczy się tylko rezultat – mówi Guy Sorman.

Jego zdaniem metoda Macrona stanowi przyszłość: – Ta metoda walki z pandemią przyjmie się w wielu miejscach. Idziemy ku mieszance przymusu i zachęty. Każdy w miarę inteligentny rząd powinien skorzystać z tej recepty.

Zobacz: Miało być więcej osób w kinie, ale nie będzie. Antyszczepionkowcy nie chcieli

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrey to coś czego potrzebowałem, ale o tym nie wiedziałem. Arcydzieło!
Następny artykułTrybik w maszynie zbrodni