Różne dziwne pomysły już widzieliśmy, ale to, na co wpadli ludzie z BMW zasługuje na porządny order z ziemniaka. Otóż ktoś mądry zauważył, że auta elektryczne borykają się z poważnym problemem – zasięgiem. Jazda wokół komina jest ok, bo na koniec dnia można podłączyć taki sprzęt do gniazdka, by na rano mieć znów mieć pełne baterie. Gorzej, gdy przyjdzie jechać gdzieś dalej – o ile w mieście 120-140 km na jednym ładowaniu jest wystarczające, o tyle dalsza podróż może być po prostu niemożliwa.
Koncepcja była prosta – trzeba zabrać w drogę agregat prądotwórczy. Ale to droga donikąd – kolejne dokładanie masy, która w elektryku i tak jest bardzo duża. Wtedy pojawił się pomysł, żeby agregat prądotwórczy miał formę przyczepki z jednym kołem. Poszukiwania czegoś, co przypominałoby takie rozwiązanie, natychmiast zaprowadziły pomysłodawców do działu motocyklowego.
Zobacz również: BMW bawi się umysłami widzów.
Uznano, że motocykl z powiększonym alternatorem świetnie sprawdziłby się w roli generatora prądu, a dodatkowo kierowca, po dojechaniu na miejsce, miałby do dyspozycji jednoślad. Trzeba przyznać, że pomysł jest przedni – wreszcie odpadnie odwieczny dylemat motocyklistów-ojców, czyli jak wybrać się na motocyklową wycieczkę, a jednocześnie wyjechać z rodziną.
Pomysł BMW zakłada, że przednia część motocykla, czyli widelec z kołem, byłaby łatwa do demontażu, a jej miejsce zajmowałoby coś w rodzaju dyszla przyczepy. Niemiecki producent złożył w tej sprawie zgłoszenie patentowe, jesteśmy ciekawi, czy i kiedy coś takiego trafi do produkcji.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS