Chcesz dostawać e-mailem serwis z najważniejszymi informacjami z Zielonej Góry? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.
To historia z happy endem, choć wcale nie musiała skończyć się tak różowo. Pamiętajcie, żeby pilnować swoich psów. W lesie to one mogą być zagrożeniem dla innych, mniejszych zwierząt. Same mogą być też narażone na duże niebezpieczeństwo.
We wtorek strażacy dostali wezwanie do zielonogórskiego Przylepu. Tam, w pobliżu kanału ściekowego, w leśnej jamie zaklinował się pies. Był w lesie na spacerze z właścicielką.
– Z relacji właścicielki wiemy, że Dyzio, bo tak miał na imię pies, podczas spaceru nagle usłyszał albo zobaczył jakieś zwierzę. Rzucił się w pogoń i wbiegł do nory, która znajdowała się w niewielkim zboczu – opowiada st. kpt. Arkadiusz Kaniak, oficer prasowy zielonogórskich strażaków.
Pies nie mógł wydostać się z wąskiej i głębokiej nory. Właścicielka zadzwoniła z prośbą o pomoc do strażaków.
– Akcja nie trwała długo. Strażacy musieli trochę rozkopać zbocze, żeby wyjąć z nory psa – mówi Arkadiusz Kaniak.
Dyzio jest cały i zdrowy, choć trochę pogryziony. – W środku znajdowało się zwierzę, które zaatakowało psa, gdy wszedł do nory – opowiada oficer prasowy.
Nie wiadomo, jakie zwierzę wykopało norę. Prawdopodobnie nie był to borsuk, bo spotkania z nim Dyzio raczej by nie przeżył.
Podobna historia zdarzyła się w ub. roku w lesie między Zaborem a Milskiem. Wtedy do borsuczej nory, na szczęście pustej, wszedł jamnik. Też nie mógł się wydostać, potrzebna była interwencja strażaków. Tamta akcja była jednak bardziej skomplikowana i czasochłonna. – Co ciekawe, to była ta sama zmiana strażaków co wczoraj w Przylepie – mówi Arkadiusz Kaniak.
CZYTAJ TAKŻE: Strażacy uratowali jamnika, który wszedł do borsuczej nory. Zwierzę utknęło trzy metry pod ziemią
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS