Na egzotyczne, rajskie kurorty południowo-wschodniej Azji zwraca też uwagę coraz więcej Polaków. Obcokrajowcom specjalnie nie przeszkadzają nawet lokalne przesądy – Tajowie bowiem wierzą, że złe duchy osiedlają się w nieruchomościach zakupionych od sierpnia do września. W tym okresie rynek spowalnia i to dość zauważalnie, by jesienią znów odżyć.
Czytaj też: Ten mały europejski kraj coraz bardziej oczarowuje inwestorów. Domy i mieszkania nad morzem w cenach niespotykanych w Polsce
Inwestycje w Tajlandii jako sposób na emeryturę
Oferty z egzotycznego lądu i rajskich wysp przeglądają coraz częściej osoby w wieku 45+. Wiek emerytalny w tym kraju wynosi bowiem 50 lat, co jest nie bez znaczenia dla cudzoziemców.
– Powoli zbliżamy się z żoną do tej magicznej pięćdziesiątki i nie chcemy już dalej pracować. Zdecydowaliśmy się więc na kupno willi w Tajlandii, częściowo by na niej pasywnie zarabiać, częściowo by móc z niej skorzystać podczas naszych zagranicznych eskapad – opowiada polski inwestor, który na wyspie Ko Samui kupił 150-metrową willę z basenem za niecałe 6 mln batów (BHT), czyli za ok. 670 tys. zł. – Do tego muszę zapłacić 7 proc. podatku VAT. Liczę, że całe przedsięwzięcie zwróci mi się w ciągu siedmiu lat – tłumaczy.
W Tajlandii cudzoziemiec może bowiem przebywać 30 dni bez wizy i dodatkowe 30 z wizą. Jedną z opcji zapuszczenia korzeni na dłużej jest 10-letnia wiza „emerytalna”. Ubiegać o nią mogą się osoby, które, nie tylko skończyły 50 lat, ale także są w stanie wykazać miesięczne wpływy — z wynagrodzenia lub emerytury — w wysokości ok. 11 tys. zł, albo depozyt na koncie bankowym w wysokości ok. 340 tys., których nie można wycofać w ciągu pierwszego roku po otrzymaniu wizy. I tu właśnie w sukurs przychodzi tajski rynek nieruchomości.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS