A A+ A++

„W poniedziałek minie 2 tygodnie od wysłania wniosku do Sądu Najwyższego o uznanie wyboru Stanisława Żółtka w I turze na Prezydenta RP. Czekam na orzeczenie SN. Jeśli jakiś prawniķ uważa po zapoznaniu się z dokumentami (w załączeniu), że coś zrobiłem nieprawidłowo, niech złoży do Sądu Najwyższego protest wyborczy. Podobnie niech złoży protest każdy, kto uznaje ten wybór za farsę, i że Pan Żółtek nie powinien być Prezydentem RP, bo wniosek jest realny i zgodnie z art. 129 Konstytucji RP Sąd Najwyższy musi ten wybór uznać lub odrzucić, ze wszystkimi konstytucyjnymi konsekwencjami” – napisał Parol w niedzielę 24 maja wieczorem na swoim koncie na Facebooku.

Wirtualna Polska postanowiła zagłębić się w ten temat i w rozmowie z Tomaszem Parolem pytała go o podstawy prawne do żądanych przez niego rozstrzygnięć. Ten powołał się na art. 4 Konstytucji RP, mówiący iż „naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”. – Nasi przedstawiciele zawiedli i nie zastosowali się do konstytucyjnego terminu wyborów, planowanych na 10 maja. Wybory w tym terminie nie zostały w żaden prawny sposób odwołane. W takiej sytuacji obywatele mogli stosować konstytucję bezpośrednio, czyli zorganizować wybory we własnym zakresie – tłumaczył. Na YouTube opublikował nagranie z owych wyborów. Podkreślił, że w konstytucyjnych zapisach dotyczących wyboru prezydenta nie ma mowy o minimalnej frekwencji.

Szansa na to, że Sąd Najwyższy uzna tego typu „wybory” jest oczywiście niemal zerowa. Parol zapowiada jednak, że jeśli SN nawet nie rozparzy jego wniosku, będzie pisał skargi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz OBWE, monitorującej przebieg wyborów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSiedem zawodniczek opuści Developres Rzeszów
Następny artykułRiley: decyzja BNetzA nie oznacza śmierci Nord Stream 2