Piłkarski mecz roku obejrzy 999 widzów, więcej się nie da, bo stadion to jeden wstyd. A tak w ogóle to, czy nie macie wrażenia, że zielonogórskie stadiony stają się symbolem obecnej władzy w mieście?
Piłkarze ekstraligowej Jagielloni Białystok, którzy przyjadą do Zielonej Góry 12 października na mecz Pucharu Polski przeżyją szok kulturowy, gdy zobaczą boisko „na dołku”. Najpierw przejdą kawałkiem bieżni lekkoatletycznej i betonowym chodnikiem, aż do stadionu – „zjawiska”, którego rzadko uświadczą nawet w „okręgówkach”. Jedna mała, znośna trybuna z krzesełkami, a pośrodku wieżyczka niczym leśna ambona myśliwych. Obok tzw. klatka dla przyjezdnych kibiców. Za prawą bramką część stojąca dla widzów zwana lożą szyderców. Tu jest też gastronomia, czyli jedna blaszana budka z kiełbasą z rusztu i piwem. Za lewą bramką jest już tylko płot, skąd pewnie kibice zobaczą mecz na dziko, chyba że przepędzi ich policja. Wzdłuż drugiej linii jest ziemny wał z drewnianymi ławeczkami sprzed dekad, do którego przylega wielki balon – boisko za 10 milionów przykryte specjalną materią. Tu widzów nie będzie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS