A A+ A++

Kości ludzkie zmielone na kruszywo budowlane, a zabytkowe płyty posadzkowe i nagrobne skute i wyrzucone na gruz – tak według Anny Pisarskiej-Umańskiej z portalu Gdańsk Strefa Prestiżu wyglądała renowacja gdańskiej Bazyliki Mariackiej.

5 kwietnia Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków Igor Strzok wstrzymał prace renowacyjne w największej polskiej świątyni ceglanej. Według doniesień medialnych powodem wstrzymania prac miały być nieprawidłowości przy zabezpieczeniu zabytkowych elementów świątyni i znajdujących się w kościele ludzkich szczątków. Kilkanaście dni później Strzok oświadczył, że nie ma jego zgody na niszczenie miejskich zabytków dla doraźnych interesów i skończyło się “poodpisywanie zgód jak leci”, co miało mieć miejsce za jego poprzedników. Przypomnijmy, że  Strzok pełni swoją funkcję od niespełna roku  i od samego początku na linii miasto-PWKZ dochodziło do licznych zgrzytów.

Decyzja konserwatora o wstrzymaniu prac renowacyjnych oraz ostre słowa pod adresem innych inwestycji spotkały się z ostrą krytyką ze strony władz miasta. Wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak publicznie oskarżył Strzoka o blokowanie rozwoju miasta.

Jak jednak wynika z artykułu Anny Pisarskiej-Umańskiej o nieprawidłowościach przy renowacji Bazyliki Mariackiej słychać było już od kilku miesięcy, a gdańskie Towarzystwo Opieki nad Zabytkami wielokrotnie alarmowało, że przy pracach może dochodzić do niszczenia dziedzictwa kulturowego i profanacji ludzkich szczątków.

“Towarzystwo Opieki nad Zabytkami ustaliło, iż (…) dochodziło do utylizacji reliktów historycznych płyt posadzkowych (datowanych wcześniej niż na XIX wiek) poprzez ich zmielenie na kruszywo budowlane przy pomocy kruszarki. Kontenery wywożone z Bazyliki Mariackiej były w dużej mierze wypełnione historycznym materiałem. Według posiadanej wiedzy, PWKZ nie wydał decyzji obliczonej na zniszczenie zabytku.” – czytamy na portalu Gdańsk Strefa Prestiżu.

Wg Pisarskiej-Umańskiej zarządzone w marcu przez Igora Strzoka kontrole wykazały, że przy renowacji świątyni faktycznie dochodziło do niszczenia zabytkowych elementów i ponad 200-letnich ludzkich szczątków. “140 fragmentów szczątków ludzkich oraz 29 fragmentów historycznych płyt posadzkowych z gdańskiej Bazyliki Mariackiej miało zostać zutylizowanych na drogowe kruszywo” – czytamy w artykule. Z jego treści wynika, że liczby mogły jednak być znacznie wyższe, ale nie ma już  możliwości  ich potwierdzenia.

Tylko dzięki interwencjom udało zabezpieczyć się pozostałe płyty i szczątki. Początkowo prac jednak nie wstrzymano, a inwestor, w tym przypadku proboszcz parafii mariackiej ks. prałat Ireneusz Bratdke zobowiązał się do ustalenia w księgach parafialnych danych na temat osób pochowanych w podłodze jego świątyni. Miał też osobiście nadzorować wywożenie “gruzu” i “wyłapywać” zabytkowe elementy. Według dziennikarki, która mówiła o tym na antenie Radia Gdańsk, nie wywiązał się z tych zobowiązań i to on ponosi największą odpowiedzialność za dewastację, stąd  decyzja Konserwatora o wstrzymaniu prac i zabezpieczeniu zgromadzonych elementów.

Próbowaliśmy skontaktować się z księdzem prałatem, ale w sekretariacie parafii usłyszeliśmy, że nie chce on rozmawiać z mediami i nie będzie komentował sprawy. Nie udało nam się również dodzwonić do Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków – tu z kolei usłyszeliśmy, że dziś nie będzie dostępny z powodów obowiązków służbowych.

Poniższa sprawa po raz kolejny pokazała, że w Gdańsku zbyt często nad dziedzictwo kulturowe przedkłada się partykularne interesy inwestorów, często deweloperów.

– Do listy największych zbrodni przeciwko dziedzictwu, których źródło należy upatrywać we wręcz przestępczych decyzjach planistów, zaliczyć należy zdewastowany urbanistycznie obszar Wyspy Spichrzów, Targu Rakowego i Targu Siennego, zdewastowanie nawierzchni historycznych ulic, w tym ul. św. Ducha. To są obszary, które na kilkadziesiąt lat zostaną zniekształcone. Ich wartości historyczne i naukowe zostały zatarte, doznały ogromnego uszczerbku. Olbrzymią stratą dla Gdańska pod względem krajobrazowym jest zaniedbanie gminy miasta Gdańska w zakresie ochrony dziedzictwa w obszarze, który graniczy z pomnikiem przyrody, a więc obszar Stoczni Gdańskiej – mówi  prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Tomasz Korzeniowski, na antenie Radia Gdańsk.

A to tylko najbardziej jaskrawe przykłady. O ilu jeszcze nie wiemy? Może dlatego, że informowanie o tego typu “zbrodniach na dziedzictwu” może być bardzo kosztowne? Przykład? Choćby ostatni pozew jednego z gdańskich deweloperów przeciwko posłowi PiS Kacprowi Płażyńskiemu. Firma domaga się od parlamentarzysty 250 tys. zł odszkodowania, bo ten zauważył, że zabytki na terenach realizacji inwestycji bardzo przeszkadzają inwestorom. Tak miało być z historycznymi zabudowaniami Gedanii, które spłonęły niedawno w niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach.

Pytanie tylko, ile takich aktów historycznego wandalizmu czeka mieszkańców Gdańska w przyszłości. Władze miasta  wielokrotnie zdawały się pokazywać, że niezbyt liczą się “historyczną tkanką miasta”, co więcej, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że sztucznie kreuje się w tym mieście negowanie polskiego dziedzictwa.  Wielokrotnie przypominane przez media głośne sprawy m.in. ronda im. Wolnego Miasta Gdańska, niemieckiej elewacji na budynku poczty, czy w końcu opisanych przez nas szykan, jakie spadały na archeologów prowadzących prace ekshumacyjne na terenie Westerplatte, zdają się tylko potwierdzać tę hipotezę.

Źródło: stefczyk info. na podst. Gdańsk Strefa Prestiżu i Radio Gdańsk Autor: Piotr Filipczyk

Fot. screenshot/Youtube

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułToner do włosów. Jak go używać i jakie są jego rodzaje? Poznaj ciekawą metodę koloryzacji
Następny artykułPokaż, jak wyglądało Wejherowo sprzed lat i wygraj nagrody