Cała sprawa rozpoczęła się od niewielkiego, drewnianego krzyża, który w 2014 roku został powieszony w pokoju nauczycielskim w Zespole Szkół Sportowych w Krapkowicach. Grażyna Juszczyk, dziś emerytowana nauczycielka matematyki, zdecydowała o zdjęciu krucyfiksu ze ściany, tłumacząc, że wcześniej nikt nie konsultował jego zawieszenia z nauczycielami.
Gdy pani Grażyna przyznała się, że to ona ściągnęła krzyż ze ściany, pozostali nauczycieli przestali z nią rozmawiać, zarzucano jej, że chodzi na skargi do prasy, dyrekcja wystawiła oficjalne upomnienie, pojawiły się także podejrzenia, że skoro ściągnęła krzyż, równie dobrze mogła ukraść inne przedmioty. W szkole zapanowała nieprzyjemna atmosfera, a dyrekcja szkoły próbowała zwolnić z pracy panią Grażynę, która – czując się szykanowana – ostatecznie skierowała sprawę do sądu.
Niekończąca się batalia sądowa
W 2016 roku Sąd Okręgowy w Opolu uznał, że działania dyrekcji szkoły były dyskryminacją w formie molestowania psychicznego, a w szkole dochodziło do szykan ze względu na bezwyznaniowość. Nauczycielkę regularnie upokarzano, przez co naruszano jej godność. Sąd przyznał jej 5 tys. zł odszkodowania i nakazał szkole przeprosiny w lokalnej prasie.
Z wyrokiem nie zgodził się nowy dyrektor szkoły, który wniósł apelację. Jak się okazało, apelację złożyła także Prokuratura Okręgowa w Opolu – na polecenie Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. W 2017 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał wyrok pierwszej instancji i uznał, że dyrekcja przez wiele miesięcy szykanowała matematyczkę.
Pół roku po uprawomocnieniu się wyroku Prokuratura Regionalna we Wrocławiu złożyła kasację do Sądu Najwyższego. W 2018 roku SN podzielił opinię sądów pierwszej i drugiej instancji i orzekł, że zachowanie dyrekcji szkoły było przejawem dyskryminacji pracownika ze względu na wyznawany przez niego światopogląd.
Ziobro wykorzystuje nowe uprawnienia
Zbigniew Ziobro nie zaakceptował jednak wyroku Sądu Najwyższego, który ostatecznie miał zakończyć trwający cztery lata spór, i złożył do SN tzw. skargę nadzwyczajną. Umożliwiła mu to nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym z 2018 roku, która wprowadziła do polskiego systemu prawnego pojęcie skargi nadzwyczajnej, którą prokurator generalny może wnieść do każdego prawomocnego wyroku z ostatnich pięciu lat, jeśli tylko uzna, że jest to „konieczne do zapewnienia praworządności i sprawiedliwości społecznej”.
– Nie spodziewałam się, że po tylu latach znów przyjdzie mi o tym rozmawiać. Czuję się szykanowana przez organy ścigania, które nie mogąc zaakceptować wyroków sądów wszystkich instancji, szukają jeszcze jakieś furtki do ratunku. Sąd Najwyższy został przejęty przez stronników dobrej zmiany, więc w tej sprawie wszystko jest teraz możliwe – tłumaczy „Wyborczej” Grażyna Juszczyk.
Jak wyjaśnia, trwająca od 2014 roku sprawa nie pozwala jej na spokojne życie, ponieważ co rusz musi odpowiadać na wezwania sądów lub ustosunkowywać się do stanowiska prokuratury. Podkreśla także, że społeczne napiętnowanie, jakiego doświadczyła, negatywnie odbiło się na jej zdrowiu.
– Chciałabym zakończyć tę sprawę i do niej już nie wracać. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego prokurator generalny próbuje za wszelką cenę walczyć z ofiarą tych wydarzeń, a nie osobami, które są winne szykan i poniżania mnie. Najpierw szykanowano mnie w szkole, a teraz prokuratura uprzykrza mi życie i nie pozwala zapomnieć o tej sprawie. Odbieram to jako próbę wywołania w społeczeństwie efektu mrożącego. Żeby już nigdy nikt nie odważył się ściągnąć krzyża, bo inaczej będzie ciągany po sądach przez 5 lat. To przecież przechodzi ludzkie pojęcie – dodaje.
Sprawa trafi do upolitycznionej izby SN
Sprawą pani Grażyny zajmie się teraz Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która została powołana na wniosek nielegalnie ukształtowanej Krajowej Rady Sądownictwa. Z tego powodu zdaniem wielu sędziów Izba ta nie ma prawa orzekać, a sami jej członkowie – nie są uważani przez środowisko za legalnie wybranych.
– W podobnym tonie wypowiedział się także Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który stwierdził, że nie można uznać sędziów wybranych przez neo-KRS za niezawisłych, a sąd, który oni tworzą, za spełniający kryteria niezależnego – ocenia sędzia Monika Ciemięga z Sądu Rejonowego w Opolu.
Ordo Iuris w natarciu
W sprawę zaangażował się również ultraprawicowy Instytut Ordo Iuris, który z własnej woli złożył do sądu opinię w charakterze „przyjaciela sądu”. Czytamy w niej, że postępowanie nauczycielki było prowokacyjne i do żadnego szykanowania nie doszło. Prawnicy Ordo Iuris przekonują także, że o fakcie molestowania nie przesądza jedynie subiektywne odczucie pracownika.
W opinii Ordo Iuris uważa, że zachowanie nauczycielki w postaci ściągnięcia krzyża nie zasługuje na ochronę prawną. Przywołuje przy tym przepisy Konstytucji, która gwarantuje możliwość posługiwania się w przestrzeni publicznej symbolami religijnymi.
– Warto pamiętać, że polskie sądy – w tym przede wszystkim Sąd Najwyższy – wielokrotnie potwierdzały, iż ekspozycja krzyża w przestrzeni publicznej jest chroniona przez polskie prawo, a tym samym osoby sprzeciwiające się z takiej ekspozycji nie mogą żądać jej zaprzestania. Niestety, sądy dotychczas rozpoznające tę sprawę nie uwzględniły tego rodzaju argumentacji, co z kolei doprowadziło do wydania błędnych rozstrzygnięć. Uwzględnienie przedmiotowej skargi nadzwyczajnej pozwoli naprawić ten błąd – przekonuje Konrad Dyda z Centrum Analiz Legislacyjnych Ordo Iuris.
Sąd Najwyższy nie wyznaczył jeszcze terminu rozpoznania skargi nadzwyczajnej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS