A A+ A++

Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Lublinie jest największą kliniką zajmującą się małymi pacjentami we wschodniej Polsce. Mimo tego w swojej strukturze nie ma oddziału zakaźnego dla dzieci. Ten znajduje się w pobliskim szpitalu Jana Bożego. To jedyny taki oddział dla dzieci w całym Lublinie.

Według specjalistów z USzD taka sytuacja nie jest dobrym rozwiązaniem, a baza łóżkowa powinna się zwiększyć. Dlatego zaproponowali oni, aby oddział zakaźno-obserwacyjny powstał w klinice mieszczącej się przy ul. Gębali. – Inicjatywa powstała przed blisko dwoma laty w uzgodnieniu ze zdecydowaną większością kierowników klinik. Chodzi o budowę nowego obiektu połączonego łącznikiem ze szpitalem czy adaptację istniejących pomieszczeń, w taki sposób, żeby powstał nowoczesny oddział zakaźny, spełniający wszelkie niezbędne kryteria zapewniające odpowiedni poziom leczenia i bezpieczeństwo pacjentów – tłumaczy „Wyborczej” prof. Andrzej Emeryk, kierownik Kliniki Chorób Płuc i Reumatologii Dziecięcej w USzD i jeden z inicjatorów pomysłu.

Pismo w tej sprawie podpisali niemal wszyscy kierownicy klinik placówki. Widnieje pod nim 11 nazwisk wybitych specjalistów. Wysłano je w sierpniu ubiegłego roku do poprzedniego rektora Uniwersytetu Medycznego w Lublinie prof. Andrzeja Dropa oraz dyrektora szpitala Ryszarda Śmiecha. Oprócz nich otrzymali je też przedstawiciele lokalnych władz, m.in. wojewoda lubelski, marszałek województwa i lokalnego oddziału NFZ.

W apelu specjaliści piszą, że konieczność utworzenia oddziału obserwacyjno-zakaźnego w USzD wynika z kilku aspektów. Chodzi m.in. o dużą liczbę dzieci z chorobami zakaźnymi hospitalizowaną w szpitalu, brak odpowiedniej bazy izolacyjnej dla dziećmi z innymi schorzeniami współistniejącymi czy też możliwość zapewnienia opieki w przypadku kolejnych epidemii. „Stworzenie Kliniki/Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego w USzD umożliwi lepsze wykorzystanie bazy diagnostycznej szpitala, np.: wysokospecjalistycznych badań obrazowych (TK, MR, cholangiografia MR, USG), badań wirusologicznych, genetycznych, immunologicznych i innych oraz zapewni hospitalizowanym dzieciom szybki dostęp do wszystkich niezbędnych konsultacji specjalistycznych.” – czytamy w piśmie.

Co pokazała pandemia?

Prof. Andrzej Emeryk zwraca też uwagę na inne aspekty. – Obecna sytuacja powoduje duże problemy dla pacjentów, lekarzy i samych szpitali. W szpitalu Jana Bożego, gdzie dziś jest jedyny oddział zakaźny dla dzieci, nie ma specjalistycznych oddziałów pediatrycznych, ani bazy potrzebnej do diagnostyki dzieci. W kolei w USzD nie ma lekarzy zakaźników. To sprawia, że dzieci które potrzebują specjalistycznych konsultacji, bo mają choroby współistniejące i wymagają porady kardiologa czy neurologa, są wożone karetkami między oboma szpitalami. Tak samo jest z badaniami. Dla przykładu z Jana Bożego do nas trzeba przywozić dzieci na USG jamy brzusznej. Taka sytuacja trwa od lat, a epidemia COVID-19 obnażyła jej wady – zauważa kierownik Kliniki Chorób Płuc i Reumatologii Dziecięcej. I dodaje, że oprócz aspektów medycznych wożenie pacjentów między szpitalami generuje też dodatkowe koszty.

W piśmie do rektora i dyrektora szpitala kierownicy klinik sugerują, że oddział obserwacyjno-zakaźny powinien składać się z co najmniej 30 łóżek z możliwością dwukrotnego ich zwiększenia w przypadku epidemii. Część z nich powinna być salami jednoosobowymi z podciśnieniem. Nowy oddział mógłby powstać albo w nowym pawilonie, obok obecnego gmachu szpitala, albo w pomieszczeniach, które dziś wykorzystuje jeden z prywatnych podmiotów medycznych leczący dorosłych pacjentów. W tym drugim przypadku koszty adaptacji byłyby mniejsze.

Co myślą decydenci?

– Mimo że pismo wysłano kilka miesięcy temu, do dziś nie otrzymaliśmy na nie żadnej odpowiedzi. Dlatego chciałbym poprosić o pomoc w nagłośnieniu sprawy „Gazetę Wyborczą” – tłumaczy prof. Andrzej Emeryk.

Poprosiliśmy więc dyrektora szpitala Ryszarda Śmiecha oraz obecnego rektora uczelni prof. Wojciecha Załuskę o odpowiedź na pytania, czy według nich istnieje potrzeba otworzenia takiego oddziału, a jeśli tak to czy podejmą konkretne kroki w tej sprawie. – Dostrzegam potrzebę rozwoju szpitala o nowe zakresy medyczne, w tym m.in.choroby zakaźne dzieci, szczególnie teraz w dobie pandemii – odpisał na nasze pytania Ryszard Śmiech, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego. Ale jednocześnie zaznacza: – Obecnie w szpitalu jest realizowany proces modernizacji bazy łóżkowej, diagnostycznej i ambulatoryjnej, który zakończy się w 2022 roku i w okresie tym nie jest możliwe podjęcie kolejnego procesu inwestycyjnego.

Dyrektor Śmiech dodaje też, że w szpitalu trwa opracowywanie długofalowej strategii inwestycyjnej określania kierunków rozwoju działalności medycznej. – Kierunki te będą wynikały z potrzeb epidemiologicznych określonych w mapach potrzeb zdrowotnych dla województwa lubelskiego. Strategia ta wymagać będzie akceptacji Rady Społecznej USzD i Uniwersytetu Medycznego – dodaje dyrektor.

Z kolei władze Uniwersytetu Medycznego w Lublinie tłumaczą, że każdą podobną inicjatywę analizują pod kątem zgodności z polityką uczelni jako całości. – Działalność medyczna szpitali ukierunkowana jest na te obszary świadczeń, które wynikają z polityki NFZ, jako gestora środków publicznych. To NFZ posiada kompetencje do wskazywania obszarów świadczeń zdrowotnych, jakie wymagają uzupełnienia w stosunku do dotychczasowego poziomu dostępności do świadczeń mieszkańców regionu – przekonuje Wojciech Brakowiecki, rzecznik UM w Lublinie.

Tymczasem NFZ tłumaczy, że na obecnym etapie jest za wcześnie, by rozmawiać o finansowaniu oddziału, który jeszcze nie powstał. – Podjęcie decyzji w tej sprawie leży w kompetencjach dyrektora szpitala oraz organu prowadzącego – wyjaśnia Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego oddziału NFZ.

Wojciech Brakowiecki przyznaje, że władze uczelni znają inicjatywę. – Niemniej aktualnie nie jest ona uznana za możliwą do realizacji – dodaje Brakowiecki. Z jakiego powodu, nie wyjaśnia.

Lublin. Uniwersytecki Szpital Dziecięcy przy ul. GębaliLublin. Uniwersytecki Szpital Dziecięcy przy ul. Gębali Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Wojewoda: Ta idea ma sens

Potrzebę utworzenia oddziału zakaźnego dla dzieci w USzD dostrzega z kolei wojewoda lubelski Lech Sprawka. Jak mówi „Wyborczej”, zamierza zainicjować w tej sprawie spotkanie z dyrektorami lubelskich szpitali, bo do jego kompetencji należy jedynie dokonanie wpisu do rejestru podmiotów medycznych. Tłumaczy jednocześnie, że sytuacja związana z pandemią koronawirusa uwidoczniła potrzebę kompleksowego zadbania o opiekę nad dziećmi z chorobami zakaźnymi. – Jeśli mamy dziś dziecko wyłącznie z chorobą zakaźną, to jest dla niego specjalny oddział w szpitalu Jana Bożego. Natomiast warto się zastanowić nad tą propozycją w kontekście tego, gdy zakażenie zbiega się z chorobami współistniejącymi. Ta idea ma sens, gdyż na poziomie oddziału zakaźnego w szpitalu Jana Bożego nie można prowadzić specjalistycznego leczenia dla dzieci. To zapewnia szpital uniwersytecki. Dlatego dobrze, gdyby doszło do porozumienia w temacie utworzenia takiego oddziału w Lublinie w kontekście przyszłych zagrożeń epidemicznych – mówi wojewoda lubelski.

Według Lecha Sprawki oddział w USzD mógłby skupiać się na leczeniu dzieci, gdzie dominująca jest inna choroba, a zakażenie np. koronawirusem jej towarzyszy. – Propozycja jest więc ciekawa. Teraz warto byłoby zadbać o wypracowanie odpowiedniej współpracy między tymi dwoma rodzajami oddziałów zakaźnych dziecięcych – podsumowuje wojewoda.

Również dr Grażyna Semczuk, wojewódzki konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych mówi „Wyborczej”, że nowy oddział obserwacyjno-zakaźny dla dzieci w Lublinie powinien powstać. Dlaczego? – Wymagania co do warunków, jakie powinien spełniać, są coraz większe. Oddział zakaźny dziecięcy w szpitalu Jana Bożego ma wiele lat i nie ma idealnych warunków do prowadzenia wysoce zakaźnych chorób. Do tego jest w nim mało łóżek, a obecna sytuacja pokazała, że musimy być odpowiednio przygotowani na wystąpienie podobnych pandemii, czy też okresowe nasilenie występowania innych chorób zakaźnych. Ta propozycja powinna być punktem wyjścia do zorganizowania spotkania ekspertów i medyków. Decyzja o tym, czy i gdzie taki oddział ma powstać, powinna być wypracowana wspólnie – mówi dr Grażyna Semczuk.

A prof. Andrzej Emeryk podsumowuje: – Szpitale uniwersyteckie w całej Polsce mają w swojej strukturze takie oddziały. Z mojej wiedzy wynika, że jesteśmy jednym z niewielu miast wojewódzkich, w którym szpital uniwersytecki nie ma oddziału obserwacyjno-zakaźnego.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajwięksi emitenci dwutlenku węgla w UE [ranking]
Następny artykułBiałystok – miasto z klimatem. W jakim miejscu chcemy mieszkać?