A A+ A++

Spektakularne spadki sprzedaży, niespodziewane wzrosty cen. II kwartał na rynku pierwotnym w 6 głównych miastach Polski był wyraźnie niestabilny. Kwiecień rozpoczął się ponurymi prognozami, zaś czerwiec dynamicznym powrotem klientów. Mimo 64 proc. spadku sprzedaży, eksperci są umiarkowanie optymistyczni, zaś deweloperzy nie stopują wprowadzania nowej oferty.

Autor: housemarket.pl 30 lipca 2020 08:01

Największe spadki w sprzedaży miały miejsce w kwietniu, od maja sytuacja poprawiała się z tygodnia na tydzień, aby w ostatnim miesiącu kwartału zdecydowanie odbić. W Warszawie 60 proc. sprzedaży w II kwartale miała miejsce właśnie w czerwcu.

– Najtrudniejszym momentem kwartału była jego pierwsza połowa, kiedy ograniczenia w poruszaniu oraz pierwsza fala tzw. zwrotów, czyli rezygnacji z umów rezerwacyjnych, prowadziły w niektórych dzielnicach największych miast do ujemnego bilansu sprzedaży (25 proc. zwrotów – przyp. red). Po złagodzeniu restrykcji nabywcy wrócili do domykania rozpoczętych transakcji, a elastyczna postawa deweloperów przejawiająca się w specjalnie skonstruowanych harmonogramach płatności czy zabezpieczeniach na wypadek pogorszenia sytuacji finansowej kupującego, ułatwiła wielu kolejnym podjęcie decyzji o zakupie – komentuje Katarzyna Kuniewicz, dyrektor działu badań rynku mieszkaniowego JLL.

Jak czytamy w najnowszym raporcie JLL Rynek mieszkaniowy w Polsce Q2 2020, deweloperzy działający w sześciu największych miastach Polski sprzedali w drugim kwartale 2020 roku 6 900 mieszkań, o 64 proc. mniej niż przed kwartałem.

Spadek liczby mieszkań, których budowę rozpoczęto był zdecydowanie mniejszy. Ofertę zasiliło 10 500 nowych mieszkań, o 19 proc. mniej niż przed kwartałem, który był jednak wyjątkowo słaby. Porównują z średnią w kwartale z ostatnich 3 lat spadek wyniósł ponad 30 proc. Jednocześnie biorąc pod uwagę fakt, że pierwsza, związana z największymi obostrzeniami faza pandemii Covid-19 przypadła w Polsce właśnie w tym czasie, wynik z jakim branża mieszkaniowa zamyka kwartał można uznać za umiarkowanie optymistyczny.

– Choć trudno dziś, czy nawet w perspektywie najbliższych dwóch kwartałów, mówić o powrocie do przed-covidowego tempa sprzedaży, to wynik osiągnięty na 6 największych rynkach bliższy jest bardziej optymistycznym scenariuszom, jakie zakładaliśmy dla branży – uważa Katarzyna Kuniewicz.

Oferta na rynku wzrosła o 10 proc., nadal jest „zdrowa”

Drugi kwartał był okresem, w którym deweloperom udało się uruchomić sprzedaż sporej liczby nowych inwestycji. Było to o tyle niespodziewane, że wyniki z początku 2020 r. wskazywały na poważne problemy w tym zakresie. Nowe wprowadzenia we wszystkich analizowanych przez JLL miastach przewyższyły wolumen transakcji, co sprawiło, że oferta liczona łącznie dla Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Trójmiasta, Poznania i Łodzi wzrosła o 10,5 proc. w stosunku do danych z marca i wyniosła na koniec czerwca 48,9 tys. Przy tym, jak podkreślają eksperci, wciąż jest to poziom niższy niż średnia z ostatnich lat. Nadal też jest to oferta „zdrowa”. W puli mieszkań dostępnych do zakupu niewiele, bo zaledwie 11 proc., stanowią mieszkania gotowe. Wzrósł natomiast istotnie, z 13 proc. do 23 proc., udział mieszkań z terminem zakończenia realizacji w 2022 roku.

Ilustruje to dobrze nastroje kupujących, którzy wprawdzie nie rezygnują z zakupu, ale wykazując większą ostrożność chętniej wybierają mieszkania z terminem odbioru przypadającym w okresie do 12 miesięcy od chwili zakupu. Dla deweloperów może to oznaczać dłuższy niż w ostatnich latach czas potrzebny na skomercjalizowanie nowo wprowadzanych projektów i konieczność zapewnienia dodatkowego finansowania na etapie realizacji – dodaje Katarzyna Kuniewicz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStarosta się rozmarzył?
Następny artykułPlaya Marina chce skraść serca odwiedzających lubelskie „morze”