Ludzie płakali na widok Jana Pawła II, w ostatniej scenie spektaklu, będącej procesją do otwartej trumny. Kiedy starsza pani, łkając, pochylała się nad ciałem aktora Michała Kalety, grającego zmarłego papieża, stojący za nią nastolatkowie bezceremonialnie robili sobie selfie. Ten kontrast daje do myślenia.
Sto minut z mitem
Imię Jan Paweł II w tytule spektaklu sprawia, że Polakom trudno powstrzymać się przed skrajnymi opiniami. Dowodzą tego komentarze na stronie teatru i pod wywiadami z reżyserem
Tyle że to nie jest spektakl o pedofilii w Kościele ani o życiu Jana Pawła II, ani o jego pontyfikacie. To teatr rekonstrukcji, zaproszenie do uczestnictwa w umieraniu. Stuminutowa, do bólu realistyczna opowieść o człowieku, któremu został odebrany święty spokój. W zamian dostał namiastkę papieskiego życia, bezpowrotnie utraconego z powodu choroby.
„Śmierć Jana Pawła II” fot. Magda Hueckel
Fot.: Magda Hueckel / materiały prasowe/Teatr Polski w Poznaniu
Piąta część Dziadów
Twórcy oddają każdy detal uzyskany z dokumentacji medycznych i wspomnień najbliższego otoczenia papieża. Dają wgląd w kulisy, sceny rozgrywające się za zasłonami watykańskiego pokoju, w którym przekonywano ledwie oddychającego człowieka, żeby ćwiczył mowę dla trzydziestotysięcznego tłumu oczekującego na Placu Świętego Piotra. To obraz cynizmu, który potrzebę kreacji współczesnego Chrystusa przedłożył nad poszanowanie godności ludzkiej w oczekiwaniu na śmierć.
W efekcie na scenie staje aktor Michał Kaleta, który w przejmujący, prawdopodobny i wyważony sposób oddaje stan zdrowia Jana Pawła II. Bezskuteczne próby wydobycia z siebie słów, duszności, niemożność jedzenia, nie wspominając już o odmawianiu modlitw. „Od czwartku, 31 marca stan zdrowia był już tragiczny. […] Jeśli nie teraz to za kilka dni, ale że nie ma już nadziei na życie” – wspominał Mieczysław Mokrzycki. „Śmierć Jana Pawła II” jest wspólnotowym oczekiwaniem na ostatni oddech. To coś więcej niż teatr.
Kult Konrada
Głównym bohaterem przedstawienia jest śmierć. To ona pozbawia człowieka statusu, pozycji, władzy, poparcia i złudzeń. „Pozwólcie mi odejść do domu Pana” – powiedział papież. Na tym horror świadka zrekonstruowanych zdarzeń się nie kończy. W spektaklu oglądamy, krok po kroku, co dzieje się z ciałem Jana Pawła II, oglądamy wlewki i pobieranie krwi, która zostaje przekazana Dziwiszowi.
Po powrocie z teatru warto odświeżyć sobie „Apartament”, film dokumentalny z 2015 r. Jest tam scena, w której Don Stanislao z wypiekami na twarzy pokazuje do kamery zakrwawione szaty Jana Pawła II z dnia nieudanego zabójstwa. Podobne podrygi, pragnienie męczeństwa, widać w spektaklu.
Pomiędzy scenami dokumentalnymi pojawiają się krótkie wideo rozmowy z mieszkańcami Poznania. Pytano ich, jak wspominają „godzinę papieżową”, 21:37, 2 kwietnia 2005 r. Różnie mówią, są wybuchy śmiechu, ale i wzruszenia. Kontrasty. Od razu widać, kto wierzy w mit, a kto przyszedł na świat za czasów Benedykta XVI.
„Śmierć Jana Pawła II”, fot. Magda Hueckel
Fot.: Magda Hueckel / materiały prasowe/Teatr Polski w Poznaniu
Odjaniepawla się nieustannie
Finałem jest pogrzeb. Oddany jeden do jednego, na żywo, w teatrze. Są śpiewy chóralne, procesja widzów do wystawionego ciała. Bez ukłonów. Spektakl ma znaleźć przedłużenie w naszych domach i przestrzeni publicznej.
Dyskutujmy o śmierci, ona jest dookoła. Z powodu pandemii, ale i zapaści zdrowia psychicznego w Polsce. Rozmawiajmy o Janie Pawle II, uświadamiajmy sobie, kim naprawdę był i dlaczego chcieliśmy w nim widzieć Boga, którym nie był. 17 lat minęło, pora wybudzić się z przydługiego snu.
Mit prysł – mówią reakcje młodego pokolenia na widowni.
On jest święty, nie można go pokazywać nago w teatrze – mówią ciała ostentacyjnie wychodzących osób, gdy obserwujemy przewijanie papieża.
Dlaczego chcemy dziś odwracać wzrok?
Co odpowiesz?
Czytaj też: Almodóvara zainspirowały „nieidealne matki”. Jak w tej roli sprawdza się Penelope Cruz?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS