A A+ A++

Już w piątek (9 kwietnia) inauguracja sezonu żużlowego w moim Wrocławiu. Czuję podobny dreszczyk emocji, jaki towarzyszył mi przez osiem lat, gdy byłem prezesem i wiceprezesem Atlasu Sparty-Wrocław (1997-2005).

Na początek wrocławianie zmierzą się z beniaminkiem (sic!) eWinnerem Apator Toruń. Słowo beniaminek brzmi dziwacznie w kontekście klubu tak zasłużonego dla polskiego speedwaya, jakim jest dawny Apator.

Paradoksalnie Toruń jest już po pierwszym starcie i nie był to falstart, bo u siebie pokonał Zieloną Górę kilkunastoma punktami i na „dzień dobry” jest liderem.

Co żużlowcy z miasta nad Wisłą zyskali na „Zielonce”, to stracą nad Odrą. Przewiduję zwycięstwo Betardu Sparty pięćdziesiąt parę do trzydziestu parę. To może być przewaga kilkunastu punktów, ale też 20 + dla Wrocławia.

Dlaczego jestem taki pewny? Wrocław ma trzech jeźdźców, którzy byli w TOP-7 Ekstraligi w sezonie 2020. Artiom Łaguta to numer 2 na liście najlepiej punktujących zawodników Ekstraligi. Numer 6 to Tai Woffinden, a numer 7 to Maciej Janowski. Stąd okazałe zwycięstwo w sparingu nad żużlowym wicemistrzem Polski – tym samym Gorzowem, który po paru dniach niespodziewanie rozbił Byki z Leszna na ich stadionie im. Alfreda Smoczyka.

Już parę miesięcy temu w jednym z moich wywiadów dla Tygodnika Żużlowego prorokowałem, że Wrocław będzie silniejszy w tym sezonie niż w zeszłym, a Leszno trochę słabsze. Z meczu na mecz coraz bardziej odczuwalny będzie tam brak eks-juniorów: Bartosza Smektały i Dominika Kubery. Obaj mogli zdobywać punkty jako juniorzy, ale też jako zastępcy, dublerzy seniorów, którym akurat nie szło. Skądinąd tandem Smektała-Kubera zdobył w sumie aż 5 medali na IMŚJ: Bartek złoto i dwa srebra, a Dominik srebro i brąz. Nie mówię o ich kolekcji w DMŚJ i DMEJ.

Wracając do meczu na Stadionie Olimpijskim, to wpisuje się on w długą tradycję szczególnych spotkań między drużynami z Dolnego Śląska i Kujawsko-Pomorskiego. Wojowaliśmy z Polonią Bydgoszcz, ale z Apatorem chyba jakoś na większych obrotach emocjonalnych. Pamiętam mecz przegrany, uwaga, nie dwoma ,ale punktem na stadionie im. Mariana Rosego 44:45. Ale nie zawsze było dramatycznie, bo czasem było zabawnie.

Potrafił o to zadbać choćby nasz globtroter, sędziwy już wtedy, bo przeszło 40-letni (!) Amerykanin John Cook, który jeździł w Sparcie na przełomie tysiącleci i stuleci (a wcześniej w … Apatorze). Gdy w Toruniu zdefektował mu motocykl na linii startu i sędzia wykluczył go z biegu, pomysłowy Jankes stanął na swoim polu startowym, już bez maszyny, pochylił się, jakby ją dosiadał i imitował dokręcanie gazu. Nawet średnio przyjaźnie do nas nastawiona toruńska publiczność ryczała ze śmiechu i nagrodziła Johna owacją (skądinąd jeździec z USA zdobywał medale w DMS na przestrzeni … 16 lat!).

No, właśnie, wtedy była publiczność. Teraz jej nie ma, ale przecież w końcu będzie…

*tekst ukazał się na portalu inetria.pl (08.04.2021)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNapływają biznesplany. Przed nami trzeci etap konkursu
Następny artykułPowrót dzieci do szkół w kwietniu? Dr Rajewski: W tym roku wcale nie powinny wracać