Kamila w domu się pocięła, została znaleziona z pętlą na szyi, bliscy zaczęli się obawiać o jej życie. To nie był jej pierwszy pobyt w szpitalu, leczona była wcześniej na oddziale psychiatrii dla dzieci. Teraz po raz pierwszy znalazła się w obcym miejscu, na oddziale dla dorosłych w Bielskim Centrum Psychiatrii Olszówka.
Latem zeszłego roku w Olszówce znalazł się też cierpiący na zespół Aspergera i depresję Roman. Zna się z Kamilą, bo mają tę samą terapeutkę.
W tym samym czasie na oddziale przebywał także starszy od Kamili o kilka lat Jakub. Pewny siebie, wygadany, z tupetem. Kamila wpadła mu w oko, zaczął o nią zabiegać. Roman wypytywał Jakuba, czy Kamila jest jego dziewczyną. – Ona tak myśli, ale ja ją tylko pierdolę – usłyszał.
Roman: – Przez szybę palarni zobaczyłem Kamilę. Miała spuszczone spodnie, widać było jej pośladki. Jakub stał za nią, wykonywał ruchy frykcyjne, trzymał rękę w majtkach Kamili – opowiada Roman. Gdy chwilę później Roman wszedł do palarni, Jakub podciągnął swoje spodnie i spodnie Kamili. – Dobrze, że nikt z personelu tego nie widział – stwierdził i prosił Romana, by nikomu tego nie mówił. – Wkładał palce w moją piczkę, to nie było przyjemne – przyznała Kamila Romanowi.
Dziewczyna nie pamięta, ile razy spotkała się z Jakubem w palarni. Zeznała, że na pewno kilka razy od poniedziałku do piątku, w różnych porach dnia. Opowiedziała, że poznała w szpitalu chłopaka, nawet nie pamięta jego imienia, dokładnie opisała za to wygląd i wiek. Dała mu się zaprosić do palarni i poczęstować skręconym przez niego papierosem, bo pomyślała sobie, że wtedy ją polubi. – Kazał mi potrząsać swoim siusiakiem, na co się zgodziłam – zeznawała podczas przesłuchania. Powiedziała też, że Jakuba nie lubi.
– Czy tak powinna wyglądać miłość, zwłaszcza gdy jedna ze stron jest osobą zagubioną, naiwną, łatwo do zmanipulowania? – pyta pani Halina, matka Kamili.
Dziewczyna prosiła bliskich, żeby zabrali ją ze szpitala.
Matka Kamili opowiada, że po przyjeździe do szpitala zapadła decyzja o umieszczeniu dziewczyny na zamkniętym oddziale.
– Przywiozłam jej wszystkie potrzebne rzeczy, bo pakując się w pośpiechu, o niektórych zapomniałyśmy. Przywiozłam też wypisy ze szpitali i w ogóle całą historię leczenia. Kamila spała, pomyślałam sobie, że bardzo dobrze, bo sen w takich przypadkach ma dobroczynne działanie – opowiada kobieta.
Po kilku dniach Kamila zadzwoniła do bliskich z informacją, że ma na oddziale chłopaka, nikt jednak nie potraktował tego poważnie.
– Zabierzcie mnie stąd – zadzwoniła kilka dni później do bliskich ze szpitala, nie mówiła jednak dokładnie, o co chodzi. – W szpitalu uspokajali nas, że wszystko jest w porządku – mówi pani Halina.
Gdyby nie Roman, pewno sprawa nie wyszłaby na jaw. Ale mężczyzna zaniepokojony, że Kamili dzieje się krzywda, opowiedział o wszystkich terapeutce. Ta skontaktowała się z panią Haliną. – Czy u Kamili na pewno wszystko jest w porządku? – zapytała.
Dopiero wtedy Kamila przyznała, że Jakub chciał, by go masturbowała, instruując ją, jak to robić. Jakub przyznał zresztą, że były takie sytuacje, zapewniając jednocześnie, że nie doszło do stosunku. Pani Halina mówi, ze poinformowała o tym personel, ale na początku nikt jej nie uwierzył. Sprawa szybko rozniosła się po oddziale. Zdenerwowany Jakub powiedział Kamili, że gdyby miał taką matkę jak ona, to chybaby „się wyhuśtał”. Roman został nazwany przez niego cwelem.
Sprawa zgłoszona policji
Lucyna Łagowska, dyrektorka szpitala, zapewniała, że do zaistniałej sytuacji placówka podeszła bardzo poważnie. Zdarzenie to zostało szczegółowo przeanalizowane w zespole terapeutycznym. Przeproszono za zaistniałą sytuację.
Bliscy Kamili byli przerażeni możliwością ciąży lub zakażenia się jakąś chorobą przenoszoną drogą płciową. Pani Halina zdecydowała się na powiadomienie organów ścigania. Rozpoczęła się cała procedura. Była z Kamilą u ginekologa, który potwierdził, że nie doszło do pełnego stosunku, musiała zabezpieczyć wszystkie jej ubrania, w tym brudną bieliznę, do badań genetycznych.
Pani Halina mówi, że krzywda fizyczna to jedno, ale jest także krzywda psychiczna, może nawet gorsza. Kamila, jak każda nastolatka, marzyła o miłości. Dziewczyna ma wielki talent plastyczny, rysowała swojego wymarzonego chłopaka, wiedziała, jak ma wyglądać, jaki ma być. Jakub zniszczył jej marzenia, wykorzystał jej niepełnosprawność i naiwność. – Ta miłość, o której marzyła, okazała się czymś strasznym – mówi pani Halina.
Prokuratura umorzyła sprawę
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Południe. Prokurator prowadząca sprawę uznała, że to, co się wydarzyło, nie ma znamion przestępstwa. W uzasadnieniu o umorzeniu śledztwa podkreślała, że z zeznań Kamili nie wynika, by podczas pobytu w szpitalu, gdy doszło do wspomnianego zdarzenia, miała ograniczoną możliwość swobodnego decydowania o sobie z powodu sytuacji, w jakieś się znalazła, czy też choroby.
„Stan pokrzywdzonej musiałby świadomie zostać rozpoznany i wykorzystany przez sprawcę” – uzasadnia pisemnie prokurator, dodaje, że z zeznań Kamili nie wynika, by była zmuszona do współżycia zastraszaniem. Także lekarka zeznała, że Kamila sprawiała wrażenie, że dobrze się czuje w obecności Jakuba, przeprowadziła z nią rozmowę na temat konieczności przestrzegania regulaminu oraz powściągliwości w okazywaniu uczuć.
Bliscy Kamili się odwołali. – Prokuratura w zasadzie uznała, że to był związek – mówi pani Halina.
Pokazuje opinię biegłych w której napisali, że Kamila jest osobą niepotrafiącą ocenić swojej sytuacji i zadbać o swoją egzystencję, nie podejmuje świadomych wyborów, nie jest w stanie kierować swoim postępowaniem. Są wskazania do tego, by podjąć kroki w kierunku jej ubezwłasnowolnienia. Pani Halina mówi, że w toku postępowania okazało się, że jeszcze jeden pacjent wykorzystał naiwność i nieporadność Kamili.
Roman opowiada, że nieraz przebywał na oddziałach psychiatrycznych i takie zdarzenia to tam niestety codzienność. – Dla mnie pobyt na oddziale koedukacyjnym to z jednej strony pozytywne doświadczenie, bo to jedyna okazja do kontaktów z kobietami. Ale z drugiej strony na tych oddziałach parzą się jak króliki i w zasadzie nikt nie reaguje – mówi Roman.
W październiku odwołaniem złożonym przez bliskich Kamili ma się zająć bielski sąd. – To, co się stało, to już się nie odstanie, świetnie zdaję sobie z tego sprawę. Chcę, żeby wprowadzono takie procedury, by do takich zdarzeń nie dochodziło. Kamila na pewno nie jest jedyną ofiarą – mówi pani Halina.
* Imiona bohaterów zostały zmienione
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS