A A+ A++

Prawie trzy lata temu swoją światową premierę miała pierwsza gra, niezależnego studia DeadToast Entertainment. Nie ukrywam, że od momentu pojawienia się pierwszych przecieków oraz ukazania fragmentu rozgrywki z wczesnej wersji gry, zostałem mocno oczarowany tytułem pełnym strzelania, elementów platformowych oraz znanego nam wszystkim, „matrixowego” slow motion. Patrząc na grę My Fiend Pedro: Blood Bullets Bananas, możemy poczuć świetny miks dynamicznej platformówki zmieszanej klimatem rozróby, niczym z filmów Johna Woo. Otrzymujemy w niej zupę wielu tytułów growych, m.in. mechanikę Shadow Complex, dynamikę i akcję rodem wyjętą z „Max Paynowego” Stranglehold oraz wiele elementów humorystyczno-logicznych, które mocno namnożyły się w naszej popkulturze. Z wielkim zainteresowaniem śledziłem tego Indyka, mając nadzieję, że w dniu premiery zaprezentuje on coś więcej niż tylko prostą i oklepaną do granic możliwości, mechanikę. Lecz szybko okazało się, że przecież ona, budzi u graczy największe zainteresowanie!

W grze wcielamy się w tajemniczą postać, skrywającą swoją twarz pod czarną maską. Ta, będąca zbudzona przez wrażliwego banana, postanawia ulżyć mu w cierpieniach i wybić w pień, masę pałętających się po mieście bandziorów. Można by powiedzieć, że nasz owocowy przyjaciel pełni rolę mentalnego towarzysza, który od czasu do czasu pojawia się przed nami, racząc nas dobrym słowem lub wprowadzając istnie humorystyczną sytuację. Mamieni jego słowami, stajemy się potężnym narzędziem eksterminacji, napotkanych na swej drodze oponentów.

Mechanicznie mamy tutaj do czynienia z grą platformową osadzoną w technice 2.5D, w której to nasz bohater wciąż brnie w jednym, nakreślonym przez twórców kierunku. Elementy gry platformowej są nam już dobrze znane, więc prócz klasycznego biegu, skoków czy kucania, połączonego z bieganiem, nie zostaniemy uraczeni innymi ewolucjami… no chyba, że skupimy się na walce. Trzonem produkcji jest właśnie widowiskowa eksterminacja przeciwników, którą możemy wywołać poprzez przemyślaną (lub nie) ewolucję w powietrzu. Największym atutem naszej postaci jest możliwość krótkotrwałego spowolnienia czasu, dającego nam możliwość efektywnego i efektownego, rozprawienia się z oponentami.

Na początku nasz bohater dzierży zwykły pistolet, który szybko okazuje się wystarczającą bronią na większość spotkanych na swej drodze przeciwników. Podczas przechodzenia dalszych lokacji, w nasze ręce trafiają coraz to potężniejsze pukawki – pistolet maszynowy, karabin, strzelba czy karabin snajperski, który swą potężną penetracją pomoże nam szybciej rozprawić się z przeciwnościami losu. Należy jednak pamiętać, że każda z nich posiada dobre, jak i złe strony użytkowania, przez co będziemy zmuszeni co jakiś czas zmieniać taktykę podczas walki.

W trakcie widowiskowych działań wielokrotnie przyjdzie nam przyjmować na siebie grad kul przeciwników. Twórcy oddali nam możliwość ich unikania, poprzez dynamiczny obrót oraz przewrotkę, które w połączeniu ze spowolnionym czasem, potrafią rozsiać niezłe zamieszanie w szeregach przeciwnika. Do tego wszystkiego dochodzą niektóre elementy otoczenia, podatne na zniszczenie – takie jak skrzynki, czy zabite dechami przejścia oraz zaznaczone na czerwono kanistry z benzyną, które w palący sposób, przyczynią się do uszczuplenia szeregów naszych oponentów. Gdzieniegdzie na mapie znajdziemy również deskorolkę, którą przemierzymy znaczną część mapy, gdzie posłuży ona nam jako szybszy środek transportu oraz broń, gdyż w przypadku walki bezpośredniej nasza postać może coś lub kogoś kopnąć. W takim wypadku możemy odwrócić uwagę naszego adwersarza, kopiąc w jego stronę leżący na podłodze przedmiot lub… pozostałości po jego koledze 🙂

My Fiend Pedro to również dynamiczna gra logiczno-platformowa, w której na naszej drodze-prócz zastępów coraz to potężniejszych i lepiej wyposażonych przeciwników, pojawią się różnorakie przeszkody. Do takich momentów został wprowadzony właśnie element logiczny, w którym będziemy musieli wielokrotnie przemyśleć nasze przyszłe zagrania. Mam na myśli zapadnie, wiązki elektryczne czy tyrolki, które wpadają bezpośrednio w „gniazdko” naszego kochanego mięsa armatniego. Przemyślana taktyka, wybór odpowiedniego oręża oraz rozpoznanie terenu, to kluczowe elementy, by zmasakrować przeciwności losu bez zbędnego uszczerbku na zdrowiu. Gdyż jak to bywa w normalnym życiu – liczą się tylko punkty!

Jeżeli już o nich mowa, to nie ma co ukrywać, że My Friend Pedro został stworzony, by móc rywalizować w trudnych wzmaganiach nabijania coraz to wyższych punktacji podczas przechodzenia poziomów. To iście Arcade’owe podejście, wymusza na nas czynnik wbijania coraz to większej punktacji przez przemyślane ewolucje, wyjście z opresji bez poniesionych strat w pasku zdrowia czy śmierci (która i tak cofa akcję lekko do tyłu), dokładną eksterminację pozostawionych na planszy przeciwników oraz ukończenie jej w najlepszym czasie. Od tych czynników bowiem zależy ostateczna ocena, mieszcząca się w kwalifikacji C / B / A. Miłym gestem ze strony twórców jest możliwość zapisania na komputerze animacji w postaci GIF’a, z najbardziej zajadłego zdarzenia podczas gry. I choć bardzo spodobała mi się taka możliwość, to muszę przyznać, że wybór tych akcji ma podłoże czysto losowe… szkoda.



Prócz urokliwej i bardzo przystępnej otoczki wizualnej, pierwsze skrzypce moim sercu gra fenomenalna ścieżka dźwiękowa. Te czyste elektro-bity, iście wchodzące w dark synth pop przypominają mi koncerty Perturbator’a na żywo. Podczas przechodzenia wymyślnych poziomów, wielokrotnie wgłębiamy się w genialne pokłady muzyczne, stworzone, by nadać naszym wyczynom, epickich rozmiarów. Nie ukrywam, że czekam również na pełnoprawny soundtrack z gry 🙂

Czy warto więc zagrać w kolejną produkcję, wychodzącą z epickiego wydawnictwa Devolver Digital? Moim zdaniem bez dwóch zdań – TAK! Tym bardziej że jej cena od premiery drastycznie się zmniejszyła i obecnie plasuje się w granicach ~18 zł w serwisie GOG. Niezdecydowanym mogę tylko polecić tę jakże piękną i fenomenalną zajawkę!

PS:
– Jak bronić się przed człowiekiem uzbrojonym w banana?!
– To całkiem proste! Najpierw zmuszamy przeciwnika, żeby wypuścił banana, następnie zjadamy banana i w ten sposób rozbrajamy napastnika! 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLatest dump of ‘Twitter Files’ show that even Trump admin pushed Twitter to censor, ban information during pandemic
Następny artykułWięcej szczęścia niż rozumu! Turyści chodzą po Morskim Oku – musiała interweniować policja