Pan Kamil Mysiak wraz z dwoma kolegami pracował w okolicy mostu w Chlewiskach. Słysząc krzyki i wołania o pomoc razem ruszyli w kierunku Wieprza. To właśnie tam, na pierwszym zakolu za mostem w Chlewiskach, po prawej stronie rzeki zauważyli w wodzie kobietę z dzieckiem.
ZOBACZ » Akcja ratunkowa nad Wieprzem. Dwie osoby wpadły do wody
Dziecko było trzymane przez matkę, która trzymała się drugą ręką gałęzi. Jeden z kolegów dzwonił wtedy po służby ratownicze, natomiast ja postanowiłem wejść do rzeki i udzielić pomocy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że będzie bardzo trudno. Jak wchodziłem do rzeki nie miałem gruntu pod nogami, a prąd był bardzo wartki i z wielkim trudem podpynalem do matki z dzieckiem. Matka cały czas trzymała się gałęzi, drugą ręką trzymała dziecko. Zrobiłem to samo i próbowałem pomóc utrzymać jej dziecko, które było wyrywane przez nurt.
Matka nie była w stanie utrzymać dziecka i je puściła. Ja je trzymałem jedną ręką, a drugą ręką trzymałem się za gałąź. Im dłużej to trwało tym mniej miałem sił. Planowałem popłynąć z dzieckiem w dół rzeki i jakoś powoli próbować dobić do brzegu, ale nie pozwalała na to wysepka spróchniałych konarów i gałęzi, pod którą wciągał nurt. Znajdowała się tuż przed nami.
Tracąca już siły matka puściła gałąź łapiąc się mnie. Wszyscy poszliśmy pod wodę, a ja nie byłem już w stanie utrzymać dziecka. Gdy się wynurzyłem w wodzie nie widziałem już nikogo poza mną. Ostatkiem sil dobrnąłem do konaru przy brzegu, który wystawał z wody. Na nim czekałem na przyjazd służb. Nie miałem siły dostać się na brzeg, uniemożliwiał mi to nurt. – relacjonuje Pan Kamil.
Pan Kamil wykazał się ogromną odwagą i poświęceniem podczas tej niebezpiecznej sytuacji, ale jest mu niezmiernie przykro, że mimo swojej najlepszej woli, nie był w stanie uratować matki ani jej dziecka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS