Polskie Sieci Elektroenergetyczne, operator sieci przesyłowych, stoją na stanowisku, że – aby w przyszłości zagospodarować rosnącą produkcję energii z OZE – musimy otworzyć się na nowe możliwości zagospodarowania nadwyżki zielonej energii. Chodzi o magazyny energii i technologie wodorowe. Jeśli rozwój OZE będzie dotyczył tylko samej produkcji energii – jak zaznaczają PSE – ograniczenia w produkcji energii mogą zdarzać się częściej.
Póki co jednak OZE biją rekordy. Jak wynika z roboczych, publikowanych na bieżąco danych PSE, w środę (1 lutego br.) między 6.00 a 7.00 rano farmy wiatrowe pobiły rekord produkcji energii.
Jak liczy operator, obecnie moc farm wiatrowych na lądzie przekracza 9 GW. Ile będzie w przyszłości? PSE wskazują, że wedle stanu na koniec 2021 r. moc w wietrze wynosiła 7,3 GW, zaś – wedle już wydanych dla nowych instalacji OZE warunków przyłączenia do KSE – można szacować, że przybędzie kolejne 7,6 GW mocy w lądowych farmach wiatrowych. Wedle szacunków PSE – rynek OZE obejmie odpowiednio 14,9 GW dla wiatru na lądzie, 8,4 GW na morzu, zaś dla fotowoltaiki – 22,1 GW. Dane dotyczące wiatru na lądzie budzą szczególne emocje w sytuacji, kiedy trwa dyskusja o odblokowaniu budowy nowych farm wiatrowych.
Wojna o wiatraki trwa
Gdy operator zmaga się z zagospodarowaniem raz mniejszej, a raz większej produkcji energii elektrycznej z wiatru, w tle trwa walka o ostateczny kształt tzw. ustawy odległościowej. PiS zmieniło rządową propozycję minimalnej odległości lokowania farm od innych budynków z 500 do 700 metrów.
Ze źródeł zbliżonych do rządu dowiadujemy się, że to może ograniczyć potencjał mocy nowych farm o mniej więcej połowę. Zatem jeśli inwestorzy planowali do 2030 r. co najmniej 11 GW nowych mocy z wiatru, to przy 700 metrach należy te plany zredukować o połowę.
Czytaj więcej
Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, wskazuje na inne dane. – Przyjęcie poprawki o zmianie odległości minimalnej od wiatraków z 500 na 700 metrów to dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. Tylko szeroko konsultowane i zaakceptowane przez stronę rządową i samorządową 500 metrów gwarantowało nowe megawaty wiatru już w ciągu dwóch lat, a w kolejnych latach nawet do 22 GW. Z analizy PSEW wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 metrów powoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o ok. 60–70 proc. – mówi.
PiS jednak nie zgodzi się na inną odległość niż 700 metrów – choć zmian nie poprą ani koalicyjna Solidarna Polska, ani opozycja.
PSL na pomoc?
Choć może być wyjątek. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych negocjują z PSL. Ludowcy stawiają jednak warunki. Chodzi o zwiększenie indywidualnych korzyści mieszkańców gmin, gdzie buduje się wiatraki, poprzez rozszerzenie zasady zakładającej, że 10 proc. mocy energii elektrycznej farmy trafi nie tylko do gminy, ale i społeczności wokół samego wiatraka. PSL chce to powiązać z konkretnym sąsiadem danej farmy wiatrowej.
Druga poprawka jest ujęta w dwóch wariantach. W pierwszym chodzi o powrót do dystansu 500 metrów na bazie lokalnego referendum. Mieszkańcy musieliby zaakceptować 500, a nie 700 metrów i uzgodnić korzyści dla siebie: sprzedaż energii dla nich „po kosztach”.
Drugi wariant zakłada, że odległości od zabudowań nie powinno się w ogóle określać w metrach, tylko parametrami technicznymi danego urządzenia. Poprawki mają się pojawić na posiedzeniu Sejmu w przyszłym tygodniu.
Czytaj więcej
O ile mniej powstanie wiatraków po poprawce PiS? Jest kolejna analiza
Jest kolejna analiza wskazująca, o ile mniej mocy z farm wiatrowych na lądzie będziemy mogli dysponować z nowych instalacji, jeśli wejdzie w życie poselska poprawka dotycząca zmiany dystansu lokowania wiatraków. Zmiana 500 na 700 metrów – zdaniem firmy Ambiens – przełoży się na wzrost wykluczonego obszaru o 44 proc. w całej Polsce.
Wiatraki to nie tylko odległość
Zgodnie z roboczymi wyliczeniami rządu, przy odległości 700 metrów ok. 10 proc. powierzchni kraju byłoby dostępne pod nowe instalacje wiatrowe. Obecnie jest to mniej niż jeden proc. Te 10 proc. zdaniem naszych rozmów może jednak mylić. Odległość 200 metrów w lokalizacji farm wiatrowych odgrywa – zdaniem naszych rozmów kluczową różnicę – wynika to przede wszystkim ze sposobu rozmieszczenia zabudowy mieszkalnej w Polsce, która jest bardzo rozproszona, co utrudnia możliwość realizacji tego typu inwestycji w zaproponowanej odległości 700 metrów. – Są województwa, które definitywnie będą całkowicie pozbawione możliwości inwestycyjnej według tej regulacji – szczególnie południe Polski, gdzie to rozproszenie jest większe. W pozostałych województwach również te 700 metrów powoduje, że potencjał mocy jest zmniejszony minimum o połowę – mówi prezes Gajowiecki. Co ważne – nie cała powierzchnia dopuszczona odległością minimalną będzie defacto odpowiednia pod inwestycje wiatrowe. –Tereny te muszą charakteryzować się dobrą wietrznością, możliwością dojazdu wielkogabarytowych elementów oraz technicznymi warunkami przyłączenia. W praktyce oznacza to, że obszar ten będzie jeszcze bardziej ograniczony – dodaje.
W te same tony uderza Michał Kaczerowski, prezes Ambiens, firmy doradczej branży OZE. – Zmiana dystansu minimalnego z 500 metrów na 700 metrów oznacza pomniejszenie dopuszczonego ustawowo terenu aż o 44 proc. Pamiętajmy przy tym, że obszar dedykowany energetyce wiatrowej jest teoretyczny. W praktyce zawsze Ocena Odziaływania na Środowisko, Miejscowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP), warunki wiatrowe, dojazd, kwestie własnościowe, klasyfikacyjne, przyłączeniowe ten obszar rewidują – mówi. Dlatego – jego zdaniem – jest potrzeba możliwie dużo terenu gdzie można próbować realizować projekty wiatrowe, które można możliwie szybko realizować i dalej etapowo włączać do systemu. Istotne jest, 500 metrów umożliwia kontynuację części zaawansowanych projektów zgodnych z uchwalonymi MPZP, którym brakuje pozwoleń na budowę i umożliwia uruchomienie nowych obszarów, które do budowy i eksploatacji będą mogły wejść w 2 i 3 fazie za kilka lat.
Czytaj więcej
Skutki poprawki wiatrakowej: zamiast 5 GW może powstać tylko 1,5 GW
Podczas prac nad poprawkami do projektu liberalizacji ustawy odległościowej, posłowie Prawa i Sprawiedliwości, Marek Suski oraz Jan Warzecha, złożyli poprawkę, aby zmienić minimalną odległość dla farm wiatrowych od najbliższych zabudowań mieszkalnych z 500 m do 700 m. Branża podkreśla, że przełoży się to na powstanie ledwie 30 proc. mocy w wietrze z planowanych. Branża planowała w ciągu 2-3 lat 5 GW. Powstanie ledwie 1,5 GW.
– Rozmowa dzisiaj o szacunkach mocy w różnych wariantach uważam, że jest niepotrzebna, ponieważ docelowo potrzebować możemy nawet 20-30 GW nowych mocy w wietrze na lądzie a to bez wątpienia wymaga uwolnienia maksymalnego terenu do optymalnego wykorzystania warunków przyłączeniowych i spłacenia kredytu zaufania społecznego – mówi . Wskazuje, że więcej możliwego terenu w skali kraju oznacza większą elastyczność i więcej przestrzeni do optymalizacji środowiskowej projektów oraz do lokalnych uzgodnień i negocjacji, co wyklucza presje inwestycyjną. – 500 metrów to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich, dające bezpieczne podstawy do zbudowania trwałej symbiozy społecznej z dobrymi, przyjaznymi środowiskowo i akceptowalnymi farmami wiatrowymi. – mówi wprost Kaczerowski.
Ta … czytaj dalej
Oryginalne źródło: ZOBACZZgłoś naruszenie/Błąd
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS