A A+ A++

Obecną sytuację na rynku walutowym Rogalski porównał do lat 2008-2009. – Tak jak wówczas, to co dziś widzimy, to „run w stronę dolara”. W czasach, kiedy nic nie jest pewne, inwestorzy wolą sprzedać wszystko i mieć gotówkę. A na rynku walutowym gotówka to synonim dolara – powiedział Rogalski.

Dlatego dolar cieszy się nawet większym zainteresowaniem niż złoto, które jest postrzegane jako tzw. bezpieczna przystań i w czasach konfliktów, niepokojów zwykle drożeje.

Czytaj także: Małe biznesy szukają pomocy u klientów

– Nie mówiąc już o takich instrumentach, jak bitcoin, który został bardzo przeceniony. Bezpieczną przystanią w takich sytuacjach, jak obecnie, kiedy mamy kryzys zaufania do wszystkiego, jest dolar – podkreślił. Zaznaczył, że wartość dolara wynika także z jego statusu – waluty rezerwowej.

Inwestorów nie zraża to, że w efekcie epidemii koronawirusa gospodarka amerykańska może mocno wyhamować i nie uniknie kryzysu. Jak wyjaśnił Rogalski Amerykanie – w przeciwieństwie do wielu innych krajów – mają bowiem możliwości, aby zminimalizować negatywny wpływ koronawirusa na gospodarkę.

Euro

Zdaniem Rogalskiego inaczej jest ze strefą euro, która – jak widać było do tej pory – nie działa wspólnie. Dopiero w nocy z środy na czwartek podjęto decyzję o uruchomieniu dużego programu skupu aktywów o wartości 750 mld euro. Według Rogalskiego, patrząc na wyraźną ostatnio wyprzedaż np. długu włoskiego, decyzja EBC była jak najbardziej słuszna – uspokoiła rynek na kilka dni.

– Te obawy będą jednak wracały. W pewnym momencie pandemia się skończy, będzie liczenie strat i kosztów. Dlatego w rozważaniach ekonomistów pojawia się pytanie o stabilność i przyszłość strefy euro – powiedział.

Czytaj też: Polska jeszcze nigdy nie była tak dobrze przygotowana na kryzys

Rogalski przyznał, że na początku uderzenia koronawirusa euro wyraźnie drożało, także wobec dolara, co było pewnym zaskoczeniem.

Powód był prosty – tłumaczy analityk – euro przed epidemią koronawirusa było walutą używaną do finansowania spekulacji. Zerowy, bądź ujemny poziom stóp procentowych w strefie euro oznaczał, że pożyczanie wspólnej waluty do spekulacji na rynkach było bardzo opłacalne. Ale gdy nastąpił krach, pozycje spekulacyjne były zamykane, euro było odkupowane, aby oddać pożyczkę.

– Teraz mamy właściwy ruch w dół – euro jest coraz słabsze, bowiem inwestorzy obawiają się kosztów pandemii dla całej strefy euro, czy ona ją wytrzyma – tłumaczy Rogalski.

Frank szwajcarski

Z dolarem przegrywa także frank szwajcarski, który – podobnie jak jen – jest traktowany jako bezpieczna przystań. Inwestorzy wiedzą, że szwajcarski bank centralny przy ujemnych stopach procentowych ma dość ograniczone pole manewru. Dalsze obniżanie stóp w Szwajcarii uderzałoby jeszcze bardziej w banki, a chodzi raczej o to, by banki były no … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKtóre branże mogą prowadzić handel w galeriach?
Następny artykułPoznań: 6 osób w Wielkopolsce zakażonych koronawirusem