A A+ A++

Chodziło im o szybki atak na Kijów, w celu wywołania paniki ukraińskich władz i ich ucieczki. Bądź zdobycie centrum władzy – kwartału rządowego w Kijowie i pojmanie bądź zabijanie członków ukraińskiej władzy. W każdym razie celem było obezwładnienie centrum decyzyjnego Ukrainy i prawdopodobne liczenie na kapitulację lub zdradę w jego szeregach bądź przysłanie z Moskwy „kolaboracyjnego rządu”.

Równocześnie Rosjanie podjęli się ataków na południu, z Krymu. W kierunku Chersonia i Mariupola. I z północnego wschodu – na Sumy, Charków i Czernichów. Mimo że miejscami (np. w rejonie Stanicy Ługańskiej na drodze z Ługańska, czy Wołnowachy, na odcinku donieckim) toczyły się zażarte walki, obszar Donbasu, a zwłaszcza w rejonie Doniecka, pozostał drugorzędny i nie odbyła się tam duża, rosyjska ofensywa.

Wynika to z tego, że zgrupowanie ukraińskiej armii w tym rejonie jest potężnie okopane i przygotowane od lat, za pomocą systemu zapór, na inwazję. Rosjanie najprawdopodobniej chcą to zgrupowanie okrążyć od południa i północy i zmusić do poddania. Atakom pierwszych dni towarzyszyły uderzenia rakietowe i lotnicze na infrastrukturę obronną (stacje radarowe, obrona przeciwlotnicza, lotniska, arsenały i garnizony).

Rosjanie podjęli również próbę opanowania za pomocą desantu śmigłowcowego podkijowskiego lotniska w Hostomlu, bo chcieli na jego długich pasach startowych wyładować sprzęt wojsk desantowych z transportowych Iłów-76. Ta próba się nie udała. Ukraińcy odbili lotnisko i wysadzili pasy startowe. Hostomel stał się bezużyteczny.

Ataki „na rympał”

Na poziomie strategii i głównych kierunków natarcia w zasadzie Rosjanie kontynuują to, co zaczęli w ciągu pierwszych 3-4 dni. Nadal chcą odciąć, a potem zdobyć Kijów. Chcą zająć północny wschód Ukrainy, nacierając na główne miasta: Charków, Sumy, Czernichów oraz wybrzeże azowskie i Chersoń. Póki co, wbrew wcześniejszym obawom – nie weszli z Naddniestrza. Natomiast najnowsze informacje ukraińskiego sztabu potwierdzają ryzyko rosyjskiej, morskiej operacji desantowej w rejonie Odessy, co znacząco zwiększyłoby ryzyko odcięcia całego wybrzeża. Widać jednak, że rosyjskie działania spowolniły.

Rosjanie zaczęli zmieniać taktykę działań. Pierwsze dni to śmiałe i zaskakujące wręcz stopniem ryzyka rajdy kolumn pancernych i zmotoryzowanych. Próby wjeżdżania do miast na przysłowiowy „rympał”. Zachodnich ekspertów zadziwiło, że rosyjskie kolumny nie miały żadnego wsparcia powietrznego, a nawet artyleryjskiego. Do tego dochodziło do kuriozalnych przypadków zagubienia się kolumn w terenie, braku koordynacji działań między nimi i poszczególnymi pojazdami, a często przypadki braku paliwa i amunicji.

Ukraińcy z łatwością izolowali kolumny i pojazdy i niszczyli je ręcznymi granatnikami, artylerią, czy pociskami z dronów Bayraktar TB-2. Ogromne straty, jakie ponoszą Rosjanie to również efekt zaskakującego pomysłu, by grupy inwazyjne posklejać z różnych, niezgranych ze sobą jednostek. By pomieszać zawodowych żołnierzy z poborowymi. Na klęski wpływa brak współpracy lotnictwa z armią lądową i fatalne rozpoznanie. Do tego największą i przewidywaną bolączką rosyjskie armii jest tragiczna logistyka i zaopatrzenie. Potwierdza się wyświechtana teoria, że Rosjanie nie potrafią walczyć z dala od swojego terenu, kiedy mają rozciągnięte linie.

Rosjanie zaczęli jednak zmieniać taktykę. Od soboty-niedzieli rozpoczęli ataki na infrastrukturę cywilną. Prowadzą terrorystyczne uderzenia na bloki mieszkalne, cywilne urzędy, szpitale. Na razie punktowo. Za pomocą rakietowej artylerii frontowej (głównie w Charkowie i tam, gdzie bliżej podeszli pod miasta), albo pocisków balistycznych (w tym Iskander i manewrujących Kalibr) i czasem lotnictwa. Choć akurat rosyjskie lotnictwo i jego zdolność do zapanowania w powietrzu okazało się kolejnym rozczarowaniem. Podobnie jak fakt, że Rosjanie prawie wcale nie korzystają z dronów – dzisiaj powszechnych w nowoczesnych armiach i z powodzeniem używanych przez Ukraińców. Rosyjskie ataki terrorystyczne mają wzbudzać przerażenie u Ukraińców i świata zachodniego.

Rosyjska taktyka z Groznego

A to dopiero początek. Bowiem Rosjanie będą stosować taktykę znaną im z Czeczenii, zwłaszcza z drugiej wojny czeczeńskiej przy zdobywaniu Groznego. Czy z Syrii, kiedy pomagali armii Assada zdobywać Aleppo. W grudniu 1999 r. Rosjanie otoczyli Grozny, stolicę zbuntowanej Czeczenii. Władimir Putin był wówczas premierem i coraz poważniejszym kandydatem na następcę Borysa Jelcyna. Rosyjska armia wezwała mieszkańców Groznego, by opuścili miasto w ciągu 5 dni, inaczej zostaną zniszczeni przez lotnictwo i artylerię. Po tym czasie Rosjanie zaczęli szturm. Wprowadzali do miasta zwarte kolumny pancerne, stosunkowo mało liczne, ale na wielu kierunkach zmierzające w stronę centrum. Równocześnie trwało huraganowe bombardowanie miasta. Za pomocą systemów artyleryjskich, rakietowych, lotnictwa frontowego (Su-25 i Su-24). Rosjanie używali również systemów rakietowych termobarycznych TOS-1 Buratino. I UR-77, miotaczy służących do rozminowywania.

Ten drugi system działa wystrzeliwując na sto metrów wypełniony materiałem wybuchowym wąż, który eksplodując, tworzy w zabudowaniach kilkumetrowej szerokości korytarz. Używali ich do niszczenia miasta. TOS-1 jest używany na Ukrainie obecnie. UR-77 był używany w Aleppo i na Donbasie. Rosjanie nie będą mieli skrupułów. Mogą dopuścić się naprawdę makabrycznych zbrodni na ukraińskich miastach i ich ludności. Nie mają bowiem innego pomysłu na ochronę swoich kolumn szturmowych, jak ostrzeliwanie okolicy huraganowym ogniem, by wybić czających się w zabudowaniach Ukraińców z bronią przeciwpancerną.

Jak skończył się szturm Groznego – wiadomo. Miasto trzeba było zbudować od nowa. W Aleppo rosyjscy oficerowie głównie kierowali wojskami Assada i wspierali je z powietrza, artylerią i siłami specjalnymi. Również syryjskie miasto obrócone jest w ruinę. Ukraińskie miasta to jednak zupełnie inne wyzwanie. Są znacznie większe. To duże aglomeracje, a Kijów to wręcz metropolia z dzielnicami większymi od Groznego. Rosyjskie wojska wyraźnie ociągają się z atakiem na stolicę. Na razie próbują ją otoczyć.

Podobnie wygląda to w Charkowie i innych miastach. Poza jednostkami specjalnymi, które są nieliczne, rosyjska, masowa armia nie potrafi walczyć w terenie zabudowanym. Na pompatycznych ćwiczeniach trenowała zwykle duże, frontowe manewry na otwartych przestrzeniach. Tymczasem na Ukrainę prowadzi wojnę wzdłuż dróg i w terenie zabudowanym. Bez wsparcia, bez znajomości terenu i bez koordynacji. Bez sensu. Jak cała ta wojna.

Czytaj więcej: „Izolacja Putina w czasie pandemii wzmocniła efekt echa. To część problemu”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWojna na Ukrainie. Wiadomo, kiedy może odbyć się kolejna tura rozmów Rosja-Ukraina
Następny artykułDzień kobiet na strzelnicy Shotbom