A A+ A++

Reprezentacja Polski zagrała tak brzydko, że aż obrzydzić mogła samo pojęcie brzydoty, o której Umberto Eco pisał przecież, że jest ciekawsza niż piękno, bo nieprzewidywalna, oferująca nieskończony zakres możliwości i nieskończona jak wszechmoc boska. Szkaradność gry biało-czerwonych nie miała w sobie nic z barwności i malowniczości, wynikała bowiem tylko i wyłącznie z historycznej prymitywności. 

Czesław Michniewicz uznał, że tej drużyny nie stać na operowanie krótkimi podaniami w ataku pozycyjnym, na cierpliwe i kombinacyjne wyprowadzanie piłki spod własnej bramki, na korzystanie z dobrodziejstw umiejętności piłkarskich swoich gwiazd, więc przez sto minut futbolówka orbitowała w przestrzeni niczyjej – ani meksykańskiej, ani polskiej.

Hołd dla Narodowego Modelu Piłki Parzącej

Wyglądało to tak, jakby cały plan na ten mecz opierał się na zapobieganiu niebezpieczeństwu wynikającemu z oczywistych braków Kamila Glika i Grzegorza Krychowiaka w futbolowym rzemiośle. Obaj niedawno głosili, że Polska musi grać prosto i brzydko, żeby osiągać satysfakcjonujące wyniki. Takie też oblicze zaprezentowała z Meksykiem, a Glik i Krychowiak byli tego największymi beneficjentami, bo wyglądali bardzo solidnie. Wyprzedź. Skasuj. Przesuń. Odbuduj. Powtórz. Tak są nauczeni z dziada-pradziada.

To jednak trochę zabawne, bo Michniewicz obtoczył ich aż siedmioma piłkarzami, którzy komfortowo czują się z piłką przy nodze – Kiwiorem, Cashem, Kamińskim, Zielińskim, Szymańskim, Zalewskim i Lewandowski. Ba, z ławki weszli jeszcze Frankowski, Bielik i Milik, którzy też nie trzęsą portkami, gdy przychodzi im zdziałać na murawie coś więcej niż pobiegać, podostrzyć i zjechać do bazy. Żaden z tych dziesięciu zawodników nie zaznaczył się w ofensywie. Jedni nie podołali presji, drudzy mieli gorszy dzień, trzeci sporo zadań w destrukcji, ale niezdarność całej tej bandy łączył jeden wspólny element – piłka latała im nad głową.

Śmiechy-chichy z tego obrazka, na którym Michniewicz już w lutym i marcu rysował „lagę na Robercika”, ale nadszedł listopad i cholernie długimi momentami tak to właśnie wyglądało. Przed mundialem Arsene Wenger wymyślił nowinkę przy obliczaniu statystyki posiadania piłki i do klasycznego podziału doszła jeszcze kategoria „poza posiadaniem”. Do tej pory w żadnym meczu mistrzostw świata piłka nie była tak bardzo niczyja. Katar-Ekwador: 8%. Anglia-Iran: 9%. Holandia-Senegal: 11%. USA-Walia: 10%. Argentyna-Arabia Saudyjska: 12%. Dania-Tunezja: 14%. Polska-Meksyk: 19%. To był hołd dla Narodowego Modelu Piłki Parzącej. Tak wzniosły, jak smutny.

Czy Narodowy Model Parzącej Piłki wykastruje nasze atuty?

Historyczna prymitywność

Jest coś martyrologicznie polskiego w tym nietrafionym karnym Lewandowskiego. Bo byłby to niezły numer, żeby grać tak brzydko, tak paskudnie, tak prymitywnie i tak topornie, przepchać i wypchać sobie rzut karny, a następnie zamienić go na gola i triumfować w aurze właściwie wykonanego zadania, które – o zgrozo! – stanowiłoby bezpośrednie przedłużenie taktyki przyjętej już w towarzyskim spotkaniu z Chile. Ale Lewy przegrał pojedynek z Ochoą, choć meksykański bramkarz trwał w serii trzydziestu jeden nieobronionych rzutów karnych z rzędu, a kapitan reprezentacji nie mylił się z tego miejsca na murawie przez całe długie lata, żeby w ciągu trzech ostatnich tygodni potknąć się aż dwukrotnie…

Można gdybać, utyskiwać, psioczyć, ubolewać, gderać, biadać, zrzędzić i marudzić, ale kiepskie wrażenie po tym meczu otwarcia katarskiego mundialu zrodziło się nie po tym zmarnowanym karnym, a dlatego, że reprezentacja Polski w tym wydaniu jest nadzwyczajnie brzydka. Sprawia, że zawodnicy z Premier League, La Ligi, Ligue 1, Serie A, Bundesligi czy Eredivisie męczą się niemiłosiernie przy wymienianiu pięciu celnych podań w jednej akcji, choć na co dzień klepią i pykają aż miło. Przygnębiające to o tyle, że to kastracja zaplanowana i uzasadniona u samych korzeni polskiego futbolu.

Białek z Kataru: Nic się nie działo

Wystarczy przeczytać „Polską Myśl Szkoleniową”, taktyczny rys ojczystego futbolu w wykonaniu Michała Zachodnego, żeby zrozumieć, że ta prymitywność ma historyczny wymiar. Gdy coraz więcej piłkarskich nacji liczy swoje złote lata ładnej gry w erach, polski naród rozmawia o pojedynczych zrywach czegoś więcej niż topornie rozumiany pragmatyzm, który dla niepoznaki nazywany jest realizmem. I cała dotychczasowa kadencja Czesława Michniewicza jest najlepszym obrazem takiego stanu rzeczy.

W defensywie Polska jest już nie tylko z Włochami, Holandią, Portugalią, Hiszpanią czy Belgią. Teraz w odwrocie pozostawała z Meksykiem, zaraz podobnie może wyglądać to z nakręconą Arabią Saudyjską, o której Michniewicz już mówi, że jej potencjał znał dużo wcześniej niż reszta piłkarskiego globu. Poprzeczka obniżana jest systematycznie i programowo. Bo jakże inne jest to 0:0 z Meksykiem od 0:0 z Niemcami na Euro 2016. Co tu się jednak dziwić, skoro wtedy to był tylko zryw…

Czytaj więcej o reprezentacji Polski:

Fot. Fotopyk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUM Wadowice: Zimno, zimniej… gorąco! Taka akcja dla Oliwierka
Następny artykułRosja: Pułkownik próbował wyłudzić łapówkę. Chciał pralkę za pięć tysięcy złotych