A A+ A++

Czeskie RPG questami stoi

Questy to generalnie kwintesencja i największa zaleta Kingdom Come: Deliverance 2! W swoich „pierwszych wrażeniach” wspominałem, jak odświeżającym doświadczeniem jest robienie zwykłych, prozaicznych rzeczy zamiast ratowania świata. Jako Henryk nosimy worki z mąką, bijemy się w gospodach, tańczymy na weselu, godzimy skłócone rodziny, niemniej bardziej widowiskowych akcji również nie brakuje. W „dwójce” bierzemy udział w emocjonujących oblężeniach twierdz – odpychamy drabiny z żołnierzami szturmującymi mury i ciskamy w nich kamieniami. Fani Operation Flashpoint z kolei zapewne dostrzegą mały hołd dla pamiętnej misji After Montignac. Z pierwszej części wszyscy z sentymentem wspominają etap w klasztorze. Przypuszczałem, że bardzo trudno będzie go przebić, i istotnie nie ma tu czegoś jeszcze mocniej zaskakującego, niemniej zupełnie niecodzienne zadania w podobnym stylu jak najbardziej się trafiają. Na pewno niejeden quest zapewni przeżycia, których nie znajdziecie w innych grach.

Henryk nieraz będzie musiał wcielić się w detektywa, szukając śladów przestępstw. To akurat znany motyw, ale w Kingdom Come 2 nie mamy dyspozycji żadnych supermocy. Gra oznacza jedynie hektar terenu do sprawdzenia i często trzeba żmudnie wypatrywać śladów stóp w błotnistej ścieżce albo krwawych znaków gdzieś na pniu drzewa. Innym razem przyjdzie nam zastąpić medyka i zająć się rannym. Ponownie – bez magicznego przycisku „ulecz wszystko”. Dobrym rozwiązaniem w wielu questach jest możliwość wybrania długości wypowiedzi NPC. Albo wysłuchamy w całości bardzo szczegółowej historii, albo każemy zawrzeć najważniejsze rzeczy w jednym zdaniu. Jeszcze lepszą nowinką typu QoL jest opcja włączenia automatycznego podążania za towarzyszem, jeśli ktoś nas gdzieś prowadzi. Działa to zarówno pieszo, jak i na koniu – i w terenie, i w mieście.

Kingdom Come to gwarancja doświadczeń, których próżno szukać w innych RPG.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Kolejną zaletą KCD2 jest praktycznie zupełny brak „śmieciowych” questów sztucznie wydłużających czas gry. Niemal każde zadanie poboczne to dopracowana, przemyślana historia, która nie kończy się po osiągnięciu podstawowego celu; zawsze coś się po drodze komplikuje, pojawiają się nowe okoliczności, nowe opcje, często mocno zaskakujące. I praktycznie zawsze mamy pewną swobodę działania – czy to w przypadku samego sposobu rozwiązania problemu, czy też w postaci opcji pomocy jednej lub drugiej stronie albo wręcz przeciwnie – przywłaszczenia sobie różnych fantów. Nie brakuje też oczywiście romansów, zwłaszcza że nowe bohaterki kobiece są naprawdę wyraziste. Ale to tylko możliwość i Henryk zawsze ma okazję wspomnieć, że tęskni za swoją Teresą…

Wodzenie za nos i moralne dylematy

Nie spodobało mi się za to pewne wodzenie gracza za nos w dialogach sugestią, że może jakoś wpłynąć na przebieg historii. Gra jest generalnie bardzo liniowa i nie przewiduje znacząco różnych wersji zakończenia – czy to pojedynczego questu, czy całej fabuły. Możliwe są jedynie jakieś drobne modyfikacje – ktoś może zginąć albo nie, ale główne wydarzenia zawsze potoczą się wyznaczonym torem. Mimo to wielokrotnie odbywamy długie rozmowy i wiele dialogów potrafi sugerować, że mamy jakiś wpływ na rozwój zdarzeń – jednak nic z tych rzeczy. Rozczarowało mnie to zwłaszcza pod koniec, gdy Henryk w cutscence kompletnie zaprzecza słowom, które kazałem mu wypowiedzieć podczas wcześniejszej konwersacji. Twórcy zapewne chcieli się zabezpieczyć jedynym słusznym punktem wyjścia w fabule, ale w takim przypadku można było te wybory w rozmowach trochę bardziej stonować.

Każdy quest poboczny to długa i wciągająca historia fabularna, w których nie brakuje zwrotów akcji i moralnych dylematów.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Trochę lepiej jest z dylematami moralnymi, kiedy to rzeczywiście swoimi decyzjami mamy jakiś wpływ na sytuacje, a wyboru nierzadko dokonujemy pod presją czasu. Sami określamy, czy Henryk będzie szlachetnym, honorowym człowiekiem, czy też złośliwym i interesownym, co odbije się na jego reputacji w okolicy. Karczmarz może nas ugościć albo przepędzić, gdy akurat będziemy bardzo potrzebowali snu. Szkoda tylko, że konsekwencji owych dylematów nie pociągnięto jakoś dalej, w późniejszych questach, co może trochę zmniejszyć atrakcyjność ponownego przechodzenia KCD2. Nie wykluczam, że jest więcej takich momentów w tej ogromnej przecież grze, ale podczas mojego przejścia tylko raz czy dwa natrafiłem na sytuację, w której wcześniejsza decyzja miała pewien wpływ na zadanie wykonywane kilka godzin później. I pewnie trochę by mi to pomieszało szyki, zmusiło do innego działania, gdyby nie najpotężniejsza i najostrzejsza broń Henryka – jego cięty język!

To nie gra jest trudna, to Henryk jest jeszcze słaby

Pisząc o broni i zmianach w systemie walki, nie sposób nie połączyć tego z systemem rozwoju postaci. Kingdom Come uchodzi za grę z niezbyt przystępną rozgrywką – skomplikowaną walką, irytującym otwieraniem zamków, jednak nie do końca tak właśnie jest. Jeśli coś okazuje się dla nas za trudne, to tylko dlatego, że jest trudne dla Henryka. Na początku fabuły nasz bohater zostaje nieco poturbowany, co ma tłumaczyć konieczność ponownego rozwijania postaci w „dwójce”. I tu już sami możemy decydować, w czym będzie się specjalizował. Podczas rozgrywki doskonalimy tylko te umiejętności, których faktycznie używamy, odblokowując kolejne perki. Otwieranie zamków na początku rzeczywiście idzie nam jak po grudzie, ale z czasem staje się coraz łatwiejsze – nie dlatego, że w końcu nabieramy w nim wprawy, po prostu gra przestaje nam to celowo utrudniać.

Ma to oczywiście swoje wady i zalety. Plusem jest wrażenie dokonywania systematycznego progresu – naprawdę czujemy, że umiemy i możemy więcej, jesteśmy coraz silniejsi. Gdy po kilkudziesięciu godzinach Henryk z łatwością ściąga przeciwnika celnym strzałem z łuku, wali wroga tarczą, ścina się w klinczu, by następnie przebić nieprzyjacielowi gardło mieczem albo otwiera w trzy sekundy zamki oznaczone jako „bardzo trudne” można się tylko uśmiechnąć, jak problematyczne było to wszystko na początku.

Im częściej coś robimy, tym lepsi się w tym stajemy – system rozwoju postaci daje satysfakcjonujące poczucie postępu.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Z drugiej strony zaniedbana umiejętność może nagle okazać się bardzo potrzebna albo wręcz przeciwnie – rozwinięta do maksimum na długo przed końcem fabuły da poczucie zbyt wielkiej mocy. Takie uczucie miałem właśnie przy ulepszonej zdolności retoryki. W pewnym momencie mogłem się już przestać przejmować konsekwencjami kradzieży bądź szukaniem sposobu na zaliczenie questu, bo Henryk potrafił się w każdym wypadku „dogadać” – przekonać kogoś lub uzyskać cenne informacje. Trochę jest to kwestia indywidualnego podejścia i stylu gry – gdybym bardziej skupiał się na samym przejściu fabuły, zapewne pod koniec w wielu sytuacjach miałbym większe i ciekawsze wyzwanie. Jest to jednak typowe dla „morrowindowego” systemu rozwoju postaci.

Należy więc doskonalić umiejętności Henryka i dbać o jakiś zrównoważony progres, ale jednocześnie odradzałbym znaczne odkładanie przejścia fabuły na rzecz wyłącznie rozwoju postaci i zadań pobocznych. Mamy dużą swobodę we wszystkim, jak na dobre RPG przystało, ale warto z tej swobody mądrze korzystać i zachowywać jakąś równowagę, bo przechodzenie gry Henrykiem, który jest OP w kluczowych skillach, odbierze nieco frajdy z rozgrywki.

Stara walka w nowej odsłonie

Sam system walki został nie tyle uproszczony, co zmodernizowany. W poprzedniej części mieliśmy aż 6 kierunków ataków, teraz mamy 4 w przypadku mieczy i 3 przy broni obuchowej. Biorąc pod uwagę, że wcześniej wcale nie trzeba było korzystać ze wszystkich kierunków, w „dwójce” walka bronią białą okazuje się podobnie trudna, bo nadal dużą rolę odgrywa stamina, za to interfejs stał się bardziej przejrzysty. Większym ułatwieniem od zredukowania kierunków ataku jest raczej wydłużenie czasu na zablokowanie ciosu. W dodatku funkcję tę przeniesiono domyślnie z klawisza Q na prawy przycisk myszy, co przy graniu zestawem K&M okazało się dla mnie dużo bardziej intuicyjne.

Dla ambitnych przewidziano mnóstwo różnych combosów do odblokowania u trenerów fechtunku, co często wymaga sowitej opłaty, jednak nie są one niezbędne, by wygrywać pojedynki. Co najwyżej czynią walki bardziej widowiskowymi, bo twórcy dodali sporo atrakcyjnych animacji, zwłaszcza w klinczu czy przy używaniu tarczy. System, podobnie jak w „jedynce”, preferuje pojedynki „1 na 1” i najlepiej spisuje się, gdy mamy przeciwnika „zalockowanego” w trybie walki. Przy większej liczbie wrogów nasze szanse drastycznie maleją, zgodnie z zasadą „gdy ludzi kupa, to i Herkules du..”. Szybkie przełączanie locka niewiele pomaga, można się jedynie ratować sposobem, np. stając w wąskim przejściu. Dużą pomocą w takich przypadkach jest nasz pies Orzech, który potrafi powalić na ziemię przeciwnika i zająć go na jakiś czas. Można też próbować znanej z „jedynki” metody ataku podczas jazdy konno, ale w moim odczuciu znacznie zwiększono ryzyko strącenia nas z siodła. Wystarczy jeden drobny błąd i od razu lecimy na ziemię.

System walki został nie tyle uproszczony, co poprawiony.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

W grze nie ma poziomów trudności walk do wyboru (jak w wielu innych tytułach), ale zauważyłem pewną prawidłowość, i to już po osiągnięciu dość sporej biegłości w posługiwaniu się bronią. W questach fabularnych nie miałem żadnego problemu z pokonywaniem wrogów, mimo ostrzeżeń twórców, że balans jednego pojedynku muszą jeszcze dopracować, bo ten jest według nich „zbyt trudny” – moim zdaniem, albo raczej przy moim wtedy poziomie postaci, okazał się zbyt łatwy. Ale tego samego nie da się już powiedzieć o spotkaniach w otwartym świecie – tam nawet po ukończeniu fabuły natrafiałem na przeciwników, którzy potrafili mocno mi się dać we znaki, blokując większość ciosów i jednym combosem zabierając prawie cały pasek zdrowia.

„GOTY za samą muzykę”

Recenzja gry Kingdom Come Deliverance 2 - wszystko, co było wspaniałe w KCD, tu jest tak samo dobre lub jeszcze lepsze - ilustracja #5

Kingdom Come: Deliverance II to gra, na którą najbardziej czekałem w 2025 roku. I o którą najbardziej się obawiałem… Dobrze pamiętam stan techniczny „jedynki” na premierę, a do samej gry przysiadłem dopiero długo po wszystkich patchach. Na szczęście kontynuacja od strony technicznej jest świetna – optymalizacja oraz mała ilość błędów pozytywnie mnie zaskoczyły. Fabuła kontynuuje historię Henryka, a na ekranie przewijają się zapadające w pamięć postacie, z samym protagonistą na czele. Walka znowu daje mi masę satysfakcji, chociaż została nieco uproszczona. Nie przeszkadza mi to, bo jest ona równocześnie o wiele płynniejsza. Ponownie dostałem przecudowne średniowieczne Czechy pełne ciekawych miejsc, przepięknych lasów oraz ukrytych skarbów. Do tego dochodzi muzyka – to, co zrobił Jan Valta ze ścieżką dźwiękową, zasługuje na najwyższe wyróżnienia. Świetnie połączył „motywy z epoki” z podniosłym klimatem, przeplatającym się z mniej poważną, ale wciąż klimatyczną muzyką. Za samą ścieżkę dźwiękową ta gra powinna otrzymać nagrodę Gry Roku!

Mateusz Zelek

Skuszony kuszą wybrałem fach snajpera

Sequel wprowadza kilka nowych rodzajów broni, z których najbardziej przydatna okazuje się kusza. Przy skrytym zdobywaniu obozów wroga działa niemal jak snajperka z tłumikiem – cicha, o wiele bardziej skuteczna od łuku i znacznie łatwiejsza w celowaniu. Oczywiście dotyczy to skradankowego podejścia przy założeniu, że przeciwnik nas nie wykryje i mamy czas na dość długie naciąganie cięciwy. Raz po raz natykamy się na obozowiska wroga, które trzeba oczyścić, i taka cicha metoda, za pomocą kuszy i sztyletu lub tylko ogłuszając nieprzyjaciół, sprawia dużą satysfakcję. Kompletną odwrotność względem miotania bełtów stanowi petrynał – średniowieczna broń palna, której użyłem dosłownie raz! Jest głośny, więc alarmuje wroga, a okropnie długi czas ładowania sprawia, że to praktycznie broń jednorazowego użytku – potem trzeba i tak dobyć miecza. Dodano go chyba tylko dlatego, że wątek prochu strzelniczego stanowi część fabuły. Równie niespecjalnie spisuje się w walce broń drzewcowa, ale wprowadza ciekawą mechanikę odpychania drabin podczas obrony zamków.

Broń drzewcowa przydaje się przy obronie twierdz.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

O, Henryk nas odwiedził – i pewnie coś ukradł

Z wyjątkiem parujących każde ciosy, zakutych w zbroję przeciwników sztuczna inteligencja wrogów niezbyt błyszczy i nie odbiega od znanych standardów. Bandyci lub kłusownicy w obozach potrafią generalnie reagować tylko na to, co mają bezpośrednio przed oczami, nie używają w ogóle słuchu, nie widzą na boki. Mam jednak wrażenie, że celowo nie chciano przeszarżować poziomu wyzwania w takich przypadkach, bo to przecież nie jest gra o skradaniu się, a walka z kilkoma przeciwnikami w razie alarmu okazuje się arcytrudna. Oprócz tego system save’ów pozostał bez zmian – nadal wymaga posiadania wywaru w ekwipunku. Nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe, ale wyklucza szybkie zapisywanie co 5 sekund.

Wysiłki stworzenia niezłego AI jednak w grze widać – poszły one w stronę zachowania ludności cywilnej. NPC są bardzo wyczuleni na punkcie swojej własności prywatnej oraz na wszelkie podejrzane manewry. Potrafią się zaniepokoić, gdy choćby zobaczą nas w pozycji skradania się, nakrycie na włamaniu do ich pokoju kończy się panicznym biegiem do kufra i sprawdzaniem, czy aby nic nie zginęło. Gdy nie będą mogli się doliczyć swoich fantów, pobiegną po strażnika. Ucieczka nie załatwia sprawy – mogą nas rozpoznać w innym miejscu, choćby po paru godzinach, a w szczególnych przypadkach oskarżyć, nie będąc świadkiem występku i mając tylko podejrzenie, że to my jesteśmy sprawcą.

Działa to tak bezkompromisowo, że często możemy wpaść w kłopoty tylko przez spożycie łyżki strawy z garnka albo przespanie się w cudzej stodole. Wydaje się jednak, że patch Day 1 trochę złagodził ten system, na który narzekałem w „pierwszych wrażeniach” z gry, i czasem możemy skorzystać z gościnności osób, dla których właśnie wykonaliśmy quest i otrzymaliśmy sowite podziękowania. Mimo to warto mieć się na baczności. Tym bardziej że w porównaniu z KCD1 zaostrzono system kar i Henryk może teraz pójść na stryczek za złodziejstwo albo zostać naznaczony wypaleniem skóry, co na pewien czas blokuje mu możliwość handlu. To świetne mechaniki – ale do czasu rozwinięcia retoryki, bo wtedy każdego strażnika można zgasić celną ripostą i wywinąć się od kary.

Na straganie, w dzień targowy, różne słyszy się rozmowy…Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Wakacje w Czechach

Recenzja gry Kingdom Come Deliverance 2 - wszystko, co było wspaniałe w KCD, tu jest tak samo dobre lub jeszcze lepsze - ilustracja #8

Nie spodziewałem się, jak relaksująca okaże się dla mnie rozgrywka w KCD2. Nie zrozumcie mnie źle – to w żadnym wypadku nie jest „prostacka” gra. System walki wymaga skupienia oraz strategicznego podejścia. Elementy survivalowe, jak wskaźnik głodu czy zmęczenia, zachęcają do spokojnego planowania kolejnych misji, które przeplatane są pobocznymi aktywnościami jak zbieranie ziół, wykuwanie broni czy warzenie mikstur. Wszystko to stoi w wyraźnym kontraście do wielu współczesnych RPG, w których jako główny heros monumentalnej opowieści ratujemy świat przed fantastycznymi przeciwnikami.

Na tym tle opowieść o młodym Henryku próbującym ułożyć sobie życie w realiach średniowiecznych Czech wydaje się zaskakująco odświeżająca. Nieśpieszny charakter rozgrywki oraz wyjątkowo swojska sceneria aż proszą się o to, by na moment zwolnić i w skupieniu docenić otaczającą go, wirtualną rzeczywistość. Z tego też powodu wydaje mi się, że nowy Kingdom Come może być świetnią odskocznią dla graczy zmęczonych efekciarskimi produkcjami przeładowanymi akcją.

Adam Celarek

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułУ Вашингтоні закрили головний офіс агентства USAID
Następny artykułRecenzja Kingdom Come Deliverance II – triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku