Wczoraj, 23 lipca (19:33)
Jesteśmy po pierwszych meczach II rundy kwalifikacji do europejskich rozgrywek. Optymistycznym jest fakt, że żadna z drużyn meczu nie przegrała, ale też – w niektórych przypadkach – daleko jest od ideału.
Zacznę jednak od tego, co mną najbardziej wstrząsnęło, tak po ludzku – fala szyderczych komentarzy skierowanych do Bartosza Kapustki. Zawodnik Legii w wyjątkowo pechowych okolicznościach doznał bardzo poważnej kontuzji, ale dyskutowanie i obwinianie go za to, że nie powinien był tak ekspresyjnie wyrażać radości po strzelonym golu, to szczyt cynizmu. Każdy cieszy się z gola tak, jak na to ma ochotę. Są tacy, którzy wykonują przy tym salta i o ile w takim wypadku zrozumiałe są obawy, że jeśli coś pójdzie nie tak, to piłkarz ryzykuje zdrowiem, o tyle w przypadku Kapustki nie można mu zarzucić absolutnie nic. Po tej bramce sam o mały włos nie spadłem ze stadionowej ławki i trudno dziwić się zawodnikowi, że po tak efektownej akcji chciał dać upust swojej radości.
Co do samego meczu, to gdyby każdy z zawodników Legii zrobił w meczu z Florą Tallin tyle, ile Kapustka przez te trzy minuty, które spędził na boisku, to bylibyśmy spokojni przed rewanżem w Tallinie. Oprócz Bartosza Kapustki, Mistrzów Polski uchronił od katastrofy Artur Boruc, a także Rafael Lopes. Nie kupuję tłumaczeń trenera Czesława Michniewicza, że absencja Kapustki sprawiła, że pozostałe osiemdziesiąt kilka minut w wykon … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS