W związkach zwykle najbardziej boimy się zdrady fizycznej. Tymczasem gorsza od niej jest ta emocjonalna. Łatwiej ją ukrywać całymi latami i buduje głęboką więź, jakiej często nie buduje nawet zdrada fizyczna – mówi Joanna Szczerbaty, psycholożka. W walentynki rozmawiamy o zdradzie i traumie, jaką zostawia – często na całe życie.
Agata Kulczycka: Zmiany obyczajowe, które zaszły we współczesnym świecie, spowodowały, że zdrada się upowszechniła i nie traktujemy jej tak poważnie jak kiedyś? Łatwiej ją przebaczamy i przechodzimy nad nią do porządku dziennego?
Joanna Szczerbaty, psycholożka: Absolutnie nie. Zdrada ciągle jest zdradą, największym kryzysem w związku. Ciągle boli tak samo. Pojawił się natomiast nowy termin – zdrady emocjonalnej. Ma to związek z tym, że dziś dużo uwagi poświęcamy emocjom. Czujemy się zdradzeni, czy mamy prawo poczuć się zdradzeni, nie tylko wtedy kiedy ktoś zdradzi nas fizycznie, ale także wtedy, kiedy złamana zostanie w związku zasada poufności i lojalności. Kiedy partner opowiada komuś o intymnych szczegółach związku, zwierza się, roztrząsa wszystko, co dzieje się w małżeństwie, poza nim. Takim powiernikiem może być koleżanka lub kolega z pracy, z którą ktoś jest w silnym związku emocjonalnym, albo sąsiad czy sąsiadka. To może trwać latami, bo w przeciwieństwie do zdrady fizycznej łatwiej to ukryć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS