“Welcome b4 lockdown” (ang. Witajcie przed lockdownem) – baner z takim napisem przyniosła rodzina czekająca na swoich bliskich, którzy przed południem lądowali w podkrakowskich Balicach. O północy wejść ma w życie zawieszenie połączeń między Polską a Wielką Brytanią, po tym jak wykryto tam nowy szczep koronawirusa.
Samolotem linii Ryanair z Manchesteru przyleciała m.in. Weronika, która studiuje w Preston. – Postanowiłam przylecieć do domu już na stałe.
– Zajęcia na uczelni są i tak online, więc mogę to robić z domu – powiedziała po przylocie. Na lotnisku czekała na nią mama, z którą pojechała samochodem do Nowego Sącza.
Tym samym samolotem przyleciała Daria. – W Manchesterze są takie same obostrzenia jak wszędzie. Ludzie jednak nie panikują. Raczej na chilloucie. Ja też nie jestem z tych, którzy by się niepokoili. Do wszystkiego podchodzę z dystansem, nie panikuję – powiedziała “Wyborczej”, gdy zapytaliśmy ją o atmosferę panującą na Wyspach po odkryciu nowego szczepu koronawirusa. W samolocie linii Ryanair prawie wszystkie miejsca były zajęte. Pasażerowie długo tłoczyli się przy odbiorze bagaży.
– Bilet kupiłam na początku grudnia. Na szczęście doleciałam, lot nie został usunięty z siatki połączeń. Miałam farta – dodała Daria. Do Polski przyleciała na święta Bożego Narodzenia do rodziny w powiecie chrzanowskim.
Tłok na lotnisku w Balicach
Chwilę wcześniej na lotnisku w Balicach zrobił się tłok. W ciągu 20 minut wylądowały bowiem aż cztery maszyny z Londynu: British Airways z Heathrow, Wizz Air z Luton, Ryanair ze Stansted oraz easyJest z Gatwick.
Przemek przyleciał z Gatwick: – O godz. 4 rano na kacu się obudziłem, patrzę na wiadomości, a tam napisane, że loty odwołują – cieszył się, że udało mu się dolecieć. Pierwotnie bilet miał zabukowany na 26 grudnia, ale przełożył go na dziś.
– Przebukowałem wcześniej, coś mi mówiło, że trzeba tak zrobić. Żeby na święta przylecieć – relacjonował Przemek. Po rozmowie z nami wybierał się na dworzec główny w Krakowie, żeby wsiąść w pociąg do Starachowic, do rodziny. – Biorę whiskey i jadę. Wesołych świąt! – cieszył się.
Na pokładzie easyjeta przyleciała z Londynu Ewa, z zawodu stewardesa, ale dziś leciała prywatnie.
– To był airbus 319. Na 136 miejsc w samolocie zajętych było około 80 – szacowała po przylocie. Chwaliła władze brytyjskie za zachowanie wymogów sanitarnych. Na lotniskach w Wielkiej Brytanii powtarzane są komunikaty informujące o bezpieczeństwie. Z lotniska Ewa pojechała do rodziny w Krakowie, z którą spędzi święta. Na stałe mieszka w Wielkiej Brytanii. Teraz nie wie dokładnie, jak będą wyglądały jej najbliższe tygodnie w pracy. Firma oddelegowała ją na coś w rodzaju postojowego, ma wysyłać powiadomienia, kiedy personel pokładowy będzie potrzebny.
Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
– Będę czekała na stand-byu, aż przyjdzie informacja – wskazywała w rozmowie z nami. Jej zdaniem na Wyspach nie widać paniki. Jeśli stan zawieszenia lotów się przedłuży, a w międzyczasie otworzą inne możliwości dotarcia, to być może do Wielkiej Brytanii wróci samochodem ze znajomymi za kilka tygodni.
“Tak wszystko nagle”
Z Liverpoolu przylecieli Eliza i Mariusz, którzy na Wyspach odwiedzali przez kilka ostatnich dni rodzinę. – O zawieszeniu lotów dowiedzieliśmy się przed północą, w ostatniej chwili można powiedzieć. Wszyscy są w szoku, że to tak wszystko nagle – mówił nam Mariusz. Po wyjściu z lotniska pojechali do Nowego Sącza.
– W środę dowiedziałem się o tym nowym szczepie koronawirusa, bałem się bardzo wsiąść do samolotu, ale też tego, że nie będzie lotów. Informacja o zakazie przyszła do mnie o godz. 23.08 – mówił po wyjściu z samolotu Dariusz, który od kilku lat dzieli życie między Polskę i Wyspy. Dziś wrócił już na stałe do kraju. Po rozmowie zaczął szukać za pośrednictwem usługi blablacar – łączącej pasażerów i kierowców – możliwości dostania się do domu w Łodzi. Z Wielkiej Brytanii przyleciał do Krakowa, bo były najtańsze bilety.
Bilet w ostatniej chwili przebukowała Ewelina. Pierwotnie lecieć miała we wtorek z Liverpoolu do Warszawy. Wybrała jednak Kraków Airport, żeby spędzić święta z rodziną. – W wiadomościach non stop trąbili, że loty mogą być odwołane. Decyzja zapadła w pięć minut. Wczoraj po godz. 21 zadzwoniłam do szefowej z prośbą. Wzięłam wolne w pracy w fabryce perfum i udało się – mówiła “Wyborczej” szczęśliwa po wyjściu z terminalu. Samolot linii Ryanair nie był pełen, wokół Eweliny było jeszcze sporo miejsc. Z Balic jeszcze musiała dostać się do Radomia, planowała podróż pociągiem.
Łącznie, do północy w nocy z poniedziałku na wtorek tylko do Krakowa 16 samolotami przylecieć ma około 3 tys. pasażerów z Wielkiej Brytanii. W tym najwięcej, bo prawie połowa, z Londynu. Ale zaplanowane są także rejsy z Liverpoolu, Edynburga, Manchesteru, Doncaster, Bournemouth czy Bristolu.
Główny inspektor sanitarny zaleca dodatkowe testy na zmutowanego koronawirusa. Wszyscy pasażerowie, którzy przylecieli do Polski z Wielkiej Brytanii, będą mogli takie testy zrobić.
„W związku z zaobserwowaną mutacją wirusa SARS-CoV-2 wszystkie osoby przybywające do Polski, w szczególności z Wielkiej Brytanii, mogą wykonać bezpłatnie test. Prosimy o kontakt z infolinią inspekcji sanitarnej pod numerem telefonu +48 22 25 00 115. Konsultanci pokierują zainteresowane osoby do właściwej powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej, która wystawi zlecenie testu w punktach drive-thru” – czytamy w komunikacie GIS-u.
Podobne emocje przeżywali Polacy, którzy przylecieli na święta z Wielkiej Brytanii, korzystając z innych lotnisk. Relacja z Warszawy, Łodzi, Trójmiasta i Bydgoszczy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS