A A+ A++

Jan Gieryga przed II wojną światową był podoficerem w Marynarce Wojennej. Po wojnie trafił do Elbląga. Dziś możemy domniemywać, że Urząd Bezpieczeństwa aresztował go pod wyimaginowanym zarzutem, ponieważ jednemu z funkcjonariuszy UB spodobało się jego mieszkanie. Przedstawiamy historię jednego z ludzi, którzy tworzyli polski Elbląg. Zobacz zdjęcia z uroczystości uhonorowania Jana Gierygi tabliczką “Grób weterana walk o wolność i niepodległość Polski“.

Cała historia zaczyna się 2 marca 1924 roku. 19-letni wówczas Jan Gieryga trafia do wojska. Przeszkolenie rekruckie przechodzi w Świeciu nad Wisłą i całe swoje przedwojenne życie łączy z Marynarką Wojenną odrodzonego państwa polskiego. W kwietniu 1925 r. kończy kurs (z wynikiem dobrym) specjalistów morskich ze specjalnością sternik – sygnalista i trafia na monitor rzeczny ORP „Horodyszcze“.

Od 1 października 1925 r. do 30 kwietnia 1926 r. uczestniczy w kursie podoficerskim szkoły specjalistów morskich, specjalność sternik sygnalista. Ukończony z wynikiem dobrym. Potem Marynarka rzuca go na pokłady kolejnych okrętów. Z tego okresu warto wspomnieć, że młody podoficer był w załodze, która przyprowadziła z Francji do Polski ORP „Burzę“ – najnowocześniejszy w tamtym czasie okręt polskiej Marynarki Wojennej.

Wojna

1 września 1939 r. pełni służbę na ORP Mewa. To już kolejny przydział podoficera. W planie wojennym Mewa, której dowódcą był kpt. mar. Wacław Lipkowski, miała być jednym z okrętów przeznaczonym do wykonania operacji „Rurka“ – postawienia zagrody minowej przegradzającej Zatokę Gdańską i utrudniającej niemiecką komunikację morską z Gdańskiem. Do wykonania planu nie doszło. 1 września zespół polskich okrętów został zbombardowany przez niemieckie samoloty. Głównym celem był stawiacz min ORP Gryf. W trakcie nalotu zginęło pięciu marynarzy z załogi Mewy, dwóch kolejnych zmarło wkrótce w wyniku odniesionych ran. Wśród rannych był Jan Gieryga, którego odłamek trafił w kark.

– W jednej z książeczek z serii „Żółty Tygrys“, już nie pamiętam tytułu, jest opisana scena, kiedy wymieniony z imienia i nazwiska dziadek wraz z kolegami strzela z karabinu do niemieckich samolotów – opowiada elblążanin Szymon Gieryga, wnuk Jana.

 
Jan Gieryga (arch. prywatne Szymona Gierygi)

„Podczas walki na skutek pobliskich wybuchów bomb na dopiero co wprowadzonej do linii „Czapli” zaciął się ster kierunku i okręt, gdy wykonywał cyrkulacje, stał się łatwym celem. Na szczęście nie został w tym czasie zaatakowany. Szczęście opuściło natomiast załogę ORP „Mewa”. Dwie bomby spadły blisko burty okrętu i wybuchły w momencie zetknięcia się z taflą wody. Pierwsza przy dziobie okrętu po prawej burcie, druga na wysokości śródokręcia. Od wybuchu zginęła między innymi cała obsada działa kalibru 75 milimetrów. Tak tę chwilę wspomina kierownik maszyn na ORP „Mewa”, bosman Stanisław Fudali: Naraz dwie bomby padły w pobliżu „Mewy”, jedna przy samym dziobie lewej burty i położyła pokotem obsługę działa, zapaliła dziobowy magazyn fort, druga złamała lewą rejkę masztu i padła przy burcie na wysokości mostu, trafiła obsługę nawigacyjną, karabinów maszynowych i radiotelegrafistę. (…) zobaczyłem jak w odległości ode mnie 4–5 metrów wyleciał za burtę bosman Szuwarski, wynurzyła się z wody zakrwawiona głowa i zatonęła. Drugi st. mar. Woszkiewicz artylerzysta, wylatując za burtę, zaplątał się w łańcuszki relinga od strony zewnętrznej, którego wciągnąłem na pokład. Był zbroczony krwią i krzyczał, by go rzucić do wody. Widok przy dziale był okropny, krew płynęła strugą prawą burtą, bo przeważnie zabici mieli zerwane czaszki… w czasie tego ataku zwalił mi się pod nogi elektryk Cichy – postrzelone gardło, obok bosman Gieryga postrzelony w lewy bark, mnie pocisk samolotowy wpadł w zamek karabinowy – rozerwało karabin, a bezpiecznik karabinowy ranił mi lewą dłoń. Załoga jednak nie przerwała walki.“ – możemy przeczytać w Przeglądzie Sił Zbrojnych nr 1/2014.

Rana odniesiona w bombardowaniu eliminuje podoficera z dalszych walk. Mewa 3 września zostaje zatopiona. Jan Gieryga trafia do niemieckiej niewoli. Zostaje robotnikiem przymusowym w Bydgoszczy w fabryce DAG Fabrik Bromberg.

– To była dość ciekawa sytuacja, bo w późniejszych latach w trakcie niewoli w Bydgoszczy mieszkał chyba przy ul. Ślusarskiej i codziennie przychodził do pracy. Swoją pozycję wykorzystywał do pomocy Polakom. Mam w domu liczne kartki do dziadka z tego okresu, w których jacyś ludzie dziękują m. in. za paczki. W Instytucie Pamięci Narodowej znalazłem listę dziewięciu osób, które szczególnie dziękowały. Jest plan, żeby znaleźć ich rodziny, znajomych – wspomina Szymon Gieryga. W bydgoskim muzeum zachowały się tabliczki pracownicze dziadka pana Szymona z okresu niewolniczej pracy w DAG.

DAG Fabrik Bromberg to była jedna z większych fabryk należących do Dynamit Nobel AG. Produkowała materiały wybuchowe oraz wypełniała łuski i skorupy pocisków. Istniała w latach 1939-1945 w Puszczy Bydgoskiej.

Po zajęciu miasta przez oddziały Armii Czerwonej pan Jan szuka swojego miejsca na ziemi. Trafia do Morskiej Grupy Operacyjnej, która ma zorganizować życie w polskim już Elblągu. – Nie wiem, czemu trafił do Elbląga. Ale zawsze ciągnęło go do morza – mówi Szymon Gieryga. – W zasadzie tu pojawia się pewna dziura, bo nie wiem, co dziadek robił pomiędzy wyjściem z niewoli a przyjazdem do Elbląga.

Elbląg

W Elblągu żelazną ręką rządził komendant Armii Czerwonej. Polacy na przekór radzieckim żołnierzom usiłowali wprowadzić swoją administrację. Jednym z elementów polskości była Straż Portowa – grupa, której zadaniem była ochrona bezpieczeństwa w mieście. A zagrożeń nie brakowało: od pospolitych bandytów i złodziei po żołnierzy, który w zdobytym mieście czyli się praktycznie bezkarnie. Pewną ciekawostką jest też fakt, że bohater tego tekstu był też radnym z ramienia Polskiej Partii Socjalistycznej pierwszej w polskim Elblągu Miejskiej Rady Narodowej. Jan Gieryga został nawet zastępcą komendanta lokalnej Milicji Obywatelskiej. Ten epizod trwał krótko, bo władza dość szybko zorientowała się, że przedwojenny podoficer Marynarki Wojennej to nie jest najlepsza osoba na stanowisku zastępcy komendanta MO. 28 września 1945 r. do domu (przy ul. Chopina) przyszli dwaj funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa.

W aktach gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej figurują akta prokuratorskie śledztwa przeciwko Janowi Gierydze: „Akta prokuratora w sprawie karnej prowadzonej przeciwko: Jan Gieryga, imię ojca: Piotr, ur. 08-07-1905 r., podejrzanemu o to, że w 1942 r. w Bydgoszczy, będąc obywatelem polskim, zadeklarował swoją przynależność do narodowości niemieckiej, ponadto o to, że występował pod fałszywym nazwiskiem, a faktycznie nazywał się Max Luyken i w niemieckiej organizacji SA pełnił funkcję szefa Głównego Urzędu Wychowania, tj. o czyny z art. 1 Dekretu PKWN z dnia 31-08-1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko – hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego.“

Dziś można domniemywać, że nie chodziło o znalezienie Niemca, tylko o… zagarnięcie mieszkania.

– Może mieszkanie było fajne, może były tam fajne meble. Kiedy dziadek wyszedł z więzienia i wrócił do Elbląga, okazało się, że to mieszkanie zajmuje jeden z funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, który aresztował dziadka – mówi wnuk podoficera.

Później okazało się, wzmiankowany Max Luyken zginął w ostatnich dniach wojny. Jan Gieryga trafił do więzienia śledczo-karnego w Gdańsku przy ul. Schopenhauera. W każdym razie sprawa okazała się dęta i zakończona uniewinnieniem. Jan Gieryga został zwolniony 16 marca 1946 r.

Po wyjściu z więzienia imał się różnych zajęć. Był m. in. urzędnikiem w Urzędzie Miasta (- Mam w domu korespondencję, w której Urząd Miejski dopytuje o stan prawny dziadka i czy może być zatrudniony w urzędzie – mówi Szymon Gieryga), zastępcą kierownika na holowniku Herkules.

– W 1947 r., o ile mnie pamięć nie myli – dziadek wraz z kolegami podjęli z wody i wyremontowali jacht, który nazwali Mewa. Jego matką chrzestną była moja babcia Regina i ówczesny prezydent Elbląga Ryszard Pstrokoński. Zdjęcie z tej uroczystości można zobaczyć w albumie „Elblążanie w fotografii własnej“ – wspomina Szymon Gieryga.

Do swojego mieszkania już nie wrócił. Najpierw mieszkał przy ul. Robotniczej . – Ale mieszkanie było duże, trzy lub cztery pokoje i władze chcieli dokwaterować dziadkom sublokatorów. W związku z tym, kiedy pojawiła się możliwość przeprowadzki do dwupokojowego mieszkania blok dalej, to z niej skorzystali, żeby mieszkać samodzielnie – wspomina wnuk.

Jan Gieryga zmarł w 1953 r., jest pochowany na cmentarzu Agrykola w Elblągu. Dziś (6 czerwca) przy jego grobie odbyła się uroczystość wmurowania na pomniku tabliczki „Grób weterana walk o wolność i niepodległość Polski“. To pierwszy grób w Elblągu uhonorowany w ten sposób. Instytut Pamięci Narodowej zaakceptował wnioski o takie uhonorowanie jeszcze groby trzech weteranów pochowanych na elbląskich cmentarzach. Kilkanaście kolejnych jest w fazie rozpatrywania.

– Już dawno myślałam, żeby groby weteranów na elbląskich cmentarzach oznaczać. Ale do tego potrzebna jest współpraca instytucji. Kiedy tylko dowiedziałam się, że Instytut Pamięci Narodowej organizuje taka akcję, postanowiłam dać im znać o „naszych“ weteranach. W tej chwili mam 22 wnioski o elbląskich kombatantach. Oprócz Jana Gierygi, trzy tabliczki na groby żołnierzy Armii Krajowej są już przygotowane – mówiła Grażyna Wosińska, inicjatorka akcji oznaczania grobów weteranów w Elblągu.

– Bardzo dziękuję Grażynie Wosińskiej za tę inicjatywę, która przypomina postać mojego dziadka – dodał Szymon Gieryga.

(Syn Jana Gierygi, Tomasz (z lewej) i wnuk, Szymon Gieryga przy grobie dziadka; fot. Anna Dembińska)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKonkurs historyczno-sportowy w PSP w Kowali
Następny artykułsupplier onboarding