Chyba najwyższą sumą, o jakiej słyszeliśmy w odniesieniu do protestów, było 97 tys. zł. Na tyle ambasada Białorusi w Polsce wyceniła szkody za namalowanie na jej ogrodzeniu biało-czerwono-białej flagi podczas pikiety solidarnościowej z Białorusinami po wyborach prezydenckich.
Gdy wybuchł strajk kobiet, Kubę Al-Darawsheha więcej kosztowały przeboje w szkole niż dojazd do Warszawy. Chodził do warszawskiego “Żeromskiego”. Na Teamsach zmienił swoje zdjęcie na błyskawicę i numer do Aborcji bez Granic. – Na polecenie dyrektorki administrator ściągnął moje profilowe, a nauczyciele ignorowali mnie do końca roku. Z czwórkowego ucznia miałem zagrożenie w marcu, maturę próbną z historii napisałem na 40 proc. To dziwne, bo z CKE dostałem 88 proc. – opowiada.
Mimo szkolnego ostracyzmu z udziału w protestach nie zrezygnował. Jeździł na nie do Warszawy pociągiem, bo mieszka 20 km stąd. – Byłem na blisko 15 protestach. W listopadzie skończył mi się miesięczny, płaciłem z kieszonkowego. Za SKM-kę w dwie strony to 7 zł, Kolejami Mazowieckimi było drożej – 26 zł. Czasem też podbierałem rodzicom mleko z lodówki na wypadek ataku gazem – wylicza. Mleko służyło protestującym do przemywania oczu.
Według Bartka Sabeli, reportera i aktywisty, koszty związane z działaniami ulicznej opozycji zależą od rodzaju protestu. Baner i ewentualny mandat to niewiele w porównaniu z konsekwencjami prawnymi. Te są najbardziej kosztowne. – Chylę czoła przed prawnikami działającymi pro bono. Inaczej protesty szybko by się skończyły. Można zapłacić 500 zł mandatu, ale co, gdy przychodzą roszczenia na wiele tysięcy? – mówi Sabela.
Ale jeśli chodzi o pieniądze na materiały wykorzystywane podczas protestów, czasem trzeba więcej niż tylko płótno i sprej. – Specjalistyczne narzędzia, drabiny, litry farby lub liny – wylicza Sabela. Albo wydruki. Koszt druku plakatów punktujących przewiny ministra Szumowskiego, które wywiesili aktywiści w gablotach AMS, wyniósł 880 zł. – AMS zgłosił szkodę rzędu 450 zł, ja dostałem zarzuty kradzieży z włamaniem – wyjaśnia. I dorzuca kolejne koszty – zawodowe. – Po akcji plakatowej “szumo-winny” policja przeszukała moje mieszkanie i zarekwirowała dyski twarde, karty pamięci, aparat fotograficzny, kamerę oraz pieniądze. To narzędzia mojej pracy, jestem reporterem. Zwrócono mi je dopiero po roku – opowiada.
Elżbieta Podleśna, psychoterapeutka i aktywistka, jedna z dystrybutorek Tęczowej Madonny, na samą benzynę wydała do tej pory 1,5 tys. zł. To tylko na podróże związane z akcjami w Płocku, Wąbrzeźnie i Sierpcu. – Dodajmy jeszcze kilka noclegów, ale trudno mi podać kwotę. Po prostu nie myślę o pieniądzach, gdy łamane są prawa człowieka – mówi. Dodaje, że wszystkie sprzęty elektroniczne, które zarekwirowała jej policja, musiała potem zniszczyć. – Prawnicy ostrzegli mnie, że zwrócony laptop czy dyski mają “policyjny farsz”.
Wiele osób wybierających się na protesty było przygotowanych na użycie gazu i wielogodzinne stanie w policyjnych kotłach. Kupowali gogle, kaski, chusteczki dekontaminacyjne, sól fizjologiczną, odzież termiczną. – Ja zawsze wybierałam najtańsze rzeczy – mówi Kurczak, aktywistka, która na koncie ma ok. 30 spraw, w tym zarzuty karne, za co grozi jej do trzech lat więzienia. Wylicza: zapięcie do roweru U-lock – 50 zł, bojówki z GROM-u – 170 zł, odzież termiczna – 350 zł.
Strajk Kobiet – w Dzień Kobiet. Protest przeciw zaostrzaniu prawa aborcyjnego. Warszawa, 8 marca 2021 Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Orteza zakuta w kajdanki
Dla Kurczaka te koszty to nic w porównaniu z uszczerbkiem na zdrowiu, którego doznała. Była jedną z osób, które próbowały się przypiąć do barierek pod budynkiem Trybunału Konstytucyjnego. – Nie udało się, bo zaczęła się szarpanina z policją – opowiada. – U-lock wisiał mi na szyi, policjant jakoś go złapał, ale nie odpuszczałam, i nagle coś mi strzyknęło w ręce. Wygiął mi palec wskazujący – wyjaśnia. Diagnoza z SOR: skręcenie i naderwania nadgarstka. – Być może mam nawet złamanie kości łódeczkowatej – mówi mi.
Z ortezą, czyli stabilizatorem, sfinansowaną przez fundusz Ogólnopolskiego Strajku Kobiet (OSK) dwa tygodnie później poszła protestować w obronie RPO Adama Bodnara. – Mój znajomy był przyduszany przez policjanta. Chciałam go powstrzymać i nawet nie wiem, kiedy wylądowałam na brzuchu i mnie skuto. Mieli problem z ręką z ortezą, ale na niej też wylądowały kajdanki. Połamano mi kolejny nadgarstek. I znowu: druga orteza od OSK, USG, dwa rezonanse magnetyczne, dwa rentgeny, jedna tomografia – to już na koszt NFZ. Na moim koncie pacjenta jest kwota z NFZ za ostatni rezonans – 435,22 zł na koszt państwa.
Aktywizm zabiera też oczywiście mnóstwo czasu. Podleśna musiała więc odpuścić dodatkową pracę w prywatnej placówce i przez dwa lata utrzymywała się tylko z pracy w państwowym szpitalu – zarabiała tam ok. 3 tys. zł. Tak jak nie liczyła rachunków za benzynę, tak nie podliczała wydatków na poratowanie zdrowia. – Po Marszu Niepodległości w 2017 r. miałam uraz skrętny kręgosłupa szyjnego, a po brutalnej interwencji ochroniarzy TVP w 2019 r. – uraz żeber, dłoni, stawu barkowego. Leczyłam się prywatnie. Gdy doznawałam urazu, jechałam do prywatnego szpitala, nie na SOR. Nie chciałam czekać 14 godzin, aż mnie przyjmą, jeśli na drugi dzień od rana mam pacjentów – tłumaczy. Płaciła więc za prywatne wizyty, diagnozy, rentgeny, tomografie, rehabilitacje. W szpitalu, w którym była zatrudniona, jej aktywizm był niemile widziany, więc odeszła sama, jak sądzi, uprzedzając zwolnienie. – Przepracowałam w szpitalu 15 lat, za pacjentami szpitalnymi płakałam rok. Postawiłam własny gabinet od zera, jadąc na pożyczkach i wsparciu przyjaciół.
Paniczny lęk przed mundurem
OSK zorganizował represjonowanym pomoc – prawną i psychologiczną. Jak przekazała Agnieszka Czerederecka, koordynatorka Biura Fundacji OSK, od 1 stycznia bieżącego roku do 30 czerwca tylko za pomoc psychologiczną OSK zapłacił 30 603 zł. – Największe koszty zarejestrowałyśmy w marcu, kwietniu i czerwcu, co daje ponad 7 tys. zł miesięcznie – wyjaśnia. Program “Psychopogotowie” koordynują Elżbieta Podleśna i Magda Rozenfeld, a korzystają z niego protestujący z całej Polski.
Pacjentem był m.in. 20-letni Piotrek Starzewski, działacz Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. – Chodziłem na strajki kobiet, ale skala przemocy służb mnie przeraziła – opowiada. – Pewnej nocy ze znajomymi rozwieszaliśmy plakaty o brutalności policji. Blisko jednej z komend zatrzymali mnie policjanci i uznali za wandala. Powalili na glebę, zakuli w kajdanki, trafiłem na komisariat. To było tak traumatyczne, że później na widok mundurowych od razu się pociłem. Cztery dni później na “patelni” pisałem kredą różne klimatyczna hasła. Otoczyło mnie siedmiu policjantów, żeby mnie spisać. Myślałem, że tam umrę.
Piotrek wiedział, że OSK prowadzi Psychopogotowie. Miał 10 darmowych spotkań z terapeutą, rozmawiali o reakcji organizmu na widok policjanta. – Gdyby nie ta pomoc, pewnie dalej bym się w sobie zapadał – mówi.
Sama Podleśna również korzysta z psychoterapii. – Podobają się wam moje wyjaśnienia w sądach, ale to cholernie dużo kosztuje. Mam nadciśnienie i inne schorzenia, które wiążą się niewątpliwie z gigantycznym stresem – dodaje. I wylicza, co się składa na ten stres: sam udział w akcjach protestacyjnych, zaszczucie przez media, nadużycia siły przez policję, zakuwanie w kajdanki, naruszanie sfery intymnej, rewizje osobiste. – U części aktywistów można zdiagnozować PTSD, czyli zespół stresu pourazowego. Przez pewien czas korzystałam z terapeutycznej pomocy pro bono. Teraz mogę sobie pozwolić na płacenie, to koszt 140 zł tygodniowo. Nie mogłabym zrezygnować z profesjonalnego wsparcia, nasz totalitarny ustrój mi na to nie pozwala, mam jedną rozprawę w miesiącu. Ale zdania “Oskarżona Elżbieta Podleśna” nie da się przeliczyć na pieniądze.
Konferencja prasowa Elżbiety Podleśnej i adwokata Radosława Baszuka FOT. KUBA ATYS
Za prawnika 5 tys. zł. I to po znajomości
Na pieniądze nie da się przeliczyć czasu za przesłuchania, rozmowy z prawnikami czy zeznania w sądzie, ale koszt prawnika już tak. Katarzyna Ozon, 22-letnia studentka, protestowała w maju 2020 r. pod siedzibą Trójki, gdy posądzono Marka Niedźwieckiego o sfałszowanie głosowania listy przebojów. Oskarżono ją o stwarzanie zagrożenia epidemicznego. – Początkowo sama czytałam kodeksy i rozporządzenia, opierałam się na wiedzy znajomych, ale sanepid dał wiarę policjantom. Dostałam karę administracyjną – 5 tys. zł, którą musiałam zapłacić w ciągu siedmiu dni – opowiada. Widmo komornika i problemów z wzięciem kredytu zmusiło ją do pożyczenia pieniędzy od rodziców. – To była kara za protestowanie, a nie za brak maski i dystansu. Stwierdziłam, że bez fachowca ani rusz przy odwoływaniu się – wspomina.
Kasię uniewinniono po trzech rozprawach i zwrócono 5 tys. zł. Ile zapłaciła za prawnika? Podaje w zaokrągleniu, że do 5 tys. zł, czyli tyle, ile wyniosła kara z sanepidu. I podkreśla: – I to po znajomości.
Ile płaci społeczeństwo?
– Istnieje społeczne przekonanie, że ktoś nam za to płaci – podkreśla Sabela. – Tajemniczy Soros, zagraniczne fundacje, partie polityczne. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że to, co się dzieje w tym kraju, może być dla kogoś nieobojętne i ten ktoś jest w stanie poświęcić kilkaset złotych, żeby się temu przeciwstawić. Społecznego zdziwienia nie powoduje kolacja w absurdalnie drogiej restauracji lub sukienka celebrytki za kilka tysięcy. Dlaczego tak trudno sobie wyobrazić, że jest grupa ludzi, którzy skłonni są ponieść koszty, by organizować protesty w sprawach tak fundamentalnych jak sprawiedliwość, demokracja, równość?
Nie wiadomo, ile protesty uliczne, a raczej interwencje organów bezpieczeństwa, kosztowały państwo. Ile kosztowały rozprawy sądowe, tysiące stron protokołów, setki policjantów i radiowozów? Ile rentgeny na SOR-ach? –Świadczenia udzielane na SOR-ze są rozliczane ryczałtowo – komentuje Andrzej Troszyński, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ. Ryczałt dla szpitalnego SOR-u jest ustalany na podstawie wykonanych w ostatnim roku świadczeń, biorąc pod uwagę liczbę pacjentów, świadczeń, dni pobytu i przede wszystkim stan pacjenta. Plus stawka bazowa uwzględniająca koszty utrzymania oddziału. – Trudno powiedzieć, ile konkretnie kosztowały udzielone świadczenia na SOR tej czy innej osobie. Niemniej, jeśli chodzi o koszt np. wykonania w pracowni diagnostycznej zdjęcia rentgenowskiego, to wynosi on średnio 50–80 zł.
Są jeszcze koszty zadośćuczynienia. O takie wniosła m.in. Podleśna: – Za bezzasadne przewiezienie mnie do Płocka dostałam 8 tys. zł zadośćuczynienia. Przekazałam je na rzecz Fundacji “Transfuzja”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS