Siedem osób w maseczkach i odblaskowych kamizelkach z napisem “Poczta” trzyma 14-metrowy transparent stylizowany na kopertę pocztową. Na awersie listu napis: “Żyć nie, umierać”. – Kluczową rolę gra tutaj interpunkcja. To komentarz do skutków ewentualnego dopuszczenia do głosowania w wyborach prezydenckich – tłumaczy w rozmowie ze “Stołeczną” aktywistka Julia Minasiewicz.
Jest godz. 17. Marsz zaczynają przed wejściem do budynku Poczty Głównej przy ul. Świętokrzyskiej. Przechodzą zaledwie 200 metrów ul. Jasną, a już pojawiają się pierwsi policjanci. – Co tu się dzieje? – pada pytanie z radiowozu. – Performance artystyczny – słyszy policjant w odpowiedzi.
Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
– Macie to państwo zarejestrowane? – ciągnie. – Mamy dokument z fundacji Bęc Zmiana, dla której wykonujemy tę działalność – tłumaczą organizatorzy protestu.
– Rozumiem, że odległości są zachowane i poruszacie się państwo zgodnie z zasadami ruchu drogowego?
Podjeżdża druga furgonetka. Funkcjonariusze sprawdzają, czy dokumenty artystów zgadzają się z danymi wypisanymi na okazanym dokumencie. Policja legitymuje też dziennikarzy. Podjeżdża trzecia furgonetka. Dokumenty się zgadzają.
– Spodziewaliśmy się tej interwencji – mówi jedna z performerek.
W asyście policji – po godz. 18 – protest dociera pod Sejm, gdzie funkcjonariusze informują artystów, że zamierzają nałożyć na nich mandat za niestosowanie się do rządowych zasad przemieszczania w czasie epidemii.
– Jesteśmy w pracy. Artyści też muszą pracować – tłumaczą się.
– Ale państwo się grupują – zauważa policjant.
– Tak jak państwo.
– Ale my jesteśmy w pracy – policjant już w defensywie.
– My tak samo – ripostuje artysta.
Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Każdy z niosących “list” otrzymuje mandat w wysokości 100 zł. Nikt go nie przyjmuje. O tym, czy artyści byli w tym momencie w pracy, rozstrzygnie sąd.
“List” przyjmują od artystów posłowie Lewicy, m.in. Magdalena Biejat i Adrian Zandberg.
Akcja artystów nawiązuje do słynnego happeningu “List” Tadeusza Kantora. Związany z Krakowem malarz i reżyser w 1967 roku zainicjował niemal identyczny przemarsz z 14-metrowym listem niesionym przez siedmiu listonoszy od urzędu pocztowego przy Ordynackiej do galerii Foksal. Kiedy dotarli do miejsca docelowego, list został zniszczony przez oczekującą publiczność. Orszak w asyście milicji komentowany był na żywo, jak mecz piłki nożnej.
Na przestrzeni lat artyści wielokrotnie nawiązywali do happeningu Kantora. Niemal dekadę temu zainspirowała się nim Goshka Macuga, która w ten sposób komentowała próby cenzurowania sztuki współczesnej przez polityków.
Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS