Rząd przyjął projekt ustawy regulującej funkcjonowanie 17, nieuregulowanych dotychczas zawodów medycznych. Jak przeczytać możemy w ministerialnym komunikacie “Dzięki niej gwarantujemy dopływ profesjonalistów ze specjalistycznym wykształceniem, a tym samym zapewniamy pacjentom wysoki standard. Pracownicy zyskują możliwość rozwoju”. Ustawa obejmuje m.in. takie zawody jak
- asystent stomatologiczny,
- dietetyk,
- elektroradiolog,
- higienistka stomatologiczna,
- opiekun medyczny,
- optometrysta,
- ortoptystka,
- podiatra,
- profilaktyk,
- protetyk słuchu,
- technik dentystyczny,
- technik farmaceutyczny,
- technik masażysta,
- technik ortopeda,
- technik sterylizacji medycznej,
- terapeuta zajęciowy
- i logopeda.
Ta ostatnia grupa zawodowa rozpoczęła właśnie protest przeciwko nowym regulacjom, które ich zdaniem szkodzą zawodowi, utrudniają prowadzenie terapii, a pacjentom znacznie ograniczają dostęp do fachowców.
Ustawa stwarza sztuczny podział wewnątrz zawodu. Od tej pory logopedzi pracujący w szkołach, żłobkach, przedszkolach i poradniach nie będą mogli posługiwać się tytułem logopedy. Przypisana im kwalifikacja to: “nauczyciel logopeda”. Tytułem zawodowym będą mogli posługiwać się tylko logopedzi zatrudnieni w placówkach medycznych, jednak tylko wtedy, gdy dokonają wpisu do rejestru zawodów medycznych.
To z kolei nakłada dodatkowe zobowiązania: obowiązek ustawicznego kształcenia zawodowego w akredytowanych placówkach (dziś logopedzi nie znajdą tam szkoleń realnie podnoszących ich kwalifikacje) oraz dbanie o ciągłość pracy w zawodzie. 5-letnia przerwa oznaczać będzie wygaśnięcie uprawnień i konieczność odbycia półrocznej pracy pod nadzorem innego specjalisty. Tak samo będzie, jeśli logopeda przez pięć lat zdecyduje się na pracę w placówce oświatowej i nie podejmie starań o wpis do rejestru zawodów medycznych. Wówczas również jego uprawnienia wygasną i to pomimo ciągłej styczności z pacjentami i prowadzenia terapii.
Podział na logopedę i nauczyciela logopedę jest o tyle sztuczny, że obie te osoby będą miały dokładnie to samo wykształcenie i będą w większości przypadków pracować z tymi samymi zaburzeniami mowy. Utrudni to zmianę pracy oraz założenie własnego gabinetu.
W myśl ustawy zawód logopedy został uznany za zawód pomocniczy (a nie samodzielny jak np. fizjoterapeuta). Nie chodzi jednak tylko o rangę i prestiż. Chodzi np. o możliwość prowadzenia indywidualnej praktyki. Do tej pory logopeda mógł założyć działalność gospodarczą i na tej podstawie, spełniając ogólne przepisy sanitarne świadczyć usługi.
Po zmianach wymagane jest założenie podmiotu leczniczego (dla zobrazowania podmiotami leczniczymi są przychodnie lekarskie i szpitale). Oznacza to zupełnie inne wymogi lokalowe (osobne toalety dla pacjentów i pracowników, dostosowanie gabinetu do osób niepełnosprawnych, konieczność wywozu odpadów medycznych, inne prowadzenie dokumentacji.
Logopeda będzie więc musiał spełnić wyższe normy niż lekarz prowadzący indywidualną praktykę.
Ustawa przewiduje odpowiedzialność dyscyplinarną logopedów, jednak nie precyzuje czym miałoby być “przewinienie”. Organem, przed którym miałby dyscyplinarnie odpowiadać logopeda, jest komisja powołana przez ministerstwo, a nie jak w przypadku innych zawodów wybrani do samorządu reprezentanci danego zawodu.
Wielu logopedów obawia się nowych przepisów, bo utrudniają im prowadzenie działalności, nie dając tak naprawdę żadnych korzyści wynikających z nowych regulacji. Korzyści nie odczują także pacjenci.
Nowe przepisy sprawią, że spora część specjalistów wycofa się z prywatnego rynku. Wg szacunków protestujących to może być nawet połowa prywatnych gabinetów. Spora część doświadczonych logopedów zatrudnionych w oświacie nie będzie praktykować poza placówkami edukacyjnymi i straci uprawnienia.
Już dziś dostęp do specjalisty jest bardzo trudny. W wielu gabinetach czas oczekiwania na diagnozę lub konsultacje to kilka miesięcy. W państwowych placówkach zdrowotnych lub poradniach ten czas jest jeszcze dłuższy. Godzin pracy logopedów szkolnych i przedszkolnych jest niewiele, a liczba dzieci wymagających terapii stale rośnie. Jeśli część prywatnych gabinetów zniknie z rynku, czekać trzeba będzie jeszcze dłużej. W przypadku wielu zaburzeń mowy każdy miesiąc czekania utrudnia sukces w terapii.
W chwili, kiedy ja zaczynałam pracę, w jednej z placówek przedszkolnych w Krakowie, na dwudziestkę dzieci było zaledwie 5 w terapii. Oczywiście to było bardzo dawno. Kiedy odchodziłam z tej placówki, na 150 dzieci w przedszkolu 100 było do terapii. Obecnie ten procent jest dużo większy. 80 proc. dzieci wymaga terapii – wylicza Gawryl.
Gabinety logopedyczne urządzone w myśl nowych przepisów, to także miejsca niesprzyjające dzieciom. W placówce medycznej logopeda powinien posługiwać się wyłącznie certyfikowanymi pomocami, które można zdezynfekować po każdym użyciu. Nie ma więc miejsca na książeczki, gry planszowe, pluszaki, pacynki i cały szereg innych narzędzi nie tylko czyniących terapię atrakcyjną dla dziecka, ale także stwarzających naturalną dla malucha sytuację komunikacyjną, umożliwiającą nawiązanie więzi z terapeutą. Nawet w przypadku dwuletnich dzieci nie będzie można prowadzić terapii na dywanie, bo nie jest to powierzchnia sterylna.
Więź i relacje to jest podstawa i baza do tego, by prowadzić terapię. Bez tej bazy, bez relacji, bez komunikacji z dzieckiem, z pacjentem nie będziemy w stanie poprowadzić efektywnie terapii – tłumaczy logopeda Małgorzata Gawryl
Jednocześnie jest w tym niekonsekwencja ustawodawcy, który nie nakłada tych samych wymogów na gabinety szkolne.
Podłożem protestów nie są sprawy finansowe. Protestujący domagają się wyłączenia zawodu logopedy z ustawy i stworzenie oddzielnych przepisów regulujących zawód. Chodzi o takie prawo, które uwzględniałoby interdyscyplinarność tej specjalizacji. Oddzielne przepisy regulują np. pracę psychologów.
Rzecznik Ministerstwa zapewnił naszego dziennikarza, że zmiany, jakie niesie za sobą nowa ustawa, nie spowodują, że część logopedów odejdzie z zawodu, co miałoby zmniejszyć dostęp do specjalistów.
Uzasadnia to tym, że logopedzi będą cały czas mogli wykonywać swój zawód, prowadzić swoje firmy i zajmować się czynnościami inymi niż świadczenia opieki zdrowotnej.
Resort zdrowia podkreśla, że nowa ustawa ma zagwarantować wysoki standard pracy.
Logopedzi odpowiadają pytaniami i wątpliwościami: co w praktyce oznacza, że będą mogli zajmować się czynnościami innymi niż świadczenia opieki zdrowotnej, zwłaszcza w sytuacji, jeśli do tej pory diagnozowali pacjenta z chorobami neurologicznymi albo z dysfagią, czyli z zaburzeniami połykania? Dokładne pytania w tej sprawie nasz dziennikarz wysłał do Ministerstwa Zdrowia, zgodnie z prośbą resortu.
Logopedzi ostrzegają, że jeśli poprawek w ustawie nie będzie, wielu z nich albo zamknie swoje gabinety, albo podwyższy stawki, albo powiększy szarą strefę, w której zaczną pracować. I wszystkie te działania uderzą niestety w pacjentów.
Resort zdrowia zapewnia, że zmiany nie będą dotyczyć logopedów pracujących w przedszkolach i szkołach, bo nie wykonują zawodu regulowanego przez Ministerstwo Zdrowia, tylko przez Ministerstwo Edukacji i Nauki. Zapisy ustawy mają obejmować logopedów pracujących poza systemem edukacji.
Resort zdrowia w odpowiedzi skierowanej do naszego dziennikarza opisuje, że każda osoba uprawniona do wykonywania danego zawodu medycznego ma prawo posługiwać się tym tytułem. “Każda osoba, która ma wykształcenie właściwe dla danego zawodu, będzie mogła wpisywać się do rejestru i posługiwać się tytułem logopedy” – czytamy w odpowiedzi. Logopedzi w odpowiedzi zwracają w rozmowie z RMF FM uwagę, że wpisanie się do rejestru oznacza dla nich dodatkowe koszty związane między innymi z prowadzeniem gabinetu spełniającego wymogi medyczne.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS