A A+ A++

Informacja o planach Stanów Zjednoczonych szybkiego wprowadzenia do swoich wojsk lądowych baterii rakiet średniego zasięgu Tomahawk i SM-6 wywołała natychmiastową reakcję Rosji. W pierwszej kolejności zareagował rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu, który na 9. Moskiewskiej Konferencji Międzynarodowego Bezpieczeństwa poinformował o gotowości do kontynuowania dialogu i wysiłków „na rzecz usunięcia wzajemnych obaw związanych z rakietami średniego i krótkiego zasięgu w Europie”.

Deklaracja resortu obrony nie została jak na razie poparta jakimikolwiek konkretnymi propozycjami. Przypuszcza się więc, że Rosjanom wcale nie chodzi o przywrócenie traktatu INF, ale o pokazanie, że to Amerykanie rozpoczęli wyścig zbrojeń w tej dziedzinie. Adresatem przesłania z Moskwy są więc przede wszystkim kraje europejskie, które mają stać się według Szojgu swoistymi zakładnikami konfrontacji amerykańsko-rosyjskiej.

„Rozmieszczenie takich rakiet w Europie przywróci sytuację, w której Europejczycy byli zakładnikami konfrontacji ZSRR z USA”

Szojgu wzmocnił swoją deklarację wskazując, że troskę o europejskie bezpieczeństwo wyraził sam Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin, który miał zaproponować „uzgodnienie zestawu przejrzystych przedsięwzięć mających przywrócić zaufanie i usunąć wzajemne obawy”. Jakie jednak mają być te, przedsięwzięcia Szojgu również nie poinformował.

Przypomniał natomiast, że „rakiety średniego i krótkiego zasięgu stanowią szczególne zagrożenie dla ludności krajów europejskich, ponieważ mogą być wyposażone zarówno w głowice konwencjonalne, jak i nuklearne”. Zaprzeczają temu Amerykanie twierdząc, że w budowanych przez nich bateriach „ziemia-ziemia” średniego zasięgu nie przewidują wykorzystania głowic jądrowych.

W rzeczywistości rozwój technologiczny spowodował, że traktat INF Treaty on Intermediate-range Nuclear Forces) już dawno przestał być wiążący i to dla obu stron. Zarówno bowiem Rosja, jak i Stany Zjednoczone obchodziły wprowadzone zakazy pracując nad systemami uzbrojenia, które nie spełniały postanowień traktatu, a więc miały zasięg od 500 do 5500 km.

I nie miało tu znaczenia, że nowe rozwiązania były przygotowywane głównie dla sił okrętowych. Obecny poziom technologiczny bez problemu pozwalał je bowiem bardzo szybko przygotować dla wyrzutni lądowych. Dowodem na to jest chociażby szybkość z jaką Rosjanie zaadoptowali swój system „Iskander” do odpalania rakiet manewrujących typu 9M729. I nikt nie wierzy w ich deklaracje, że są to pociski o zasięgu 480 km, ponieważ tylko nieco większe, rosyjskie rakiety manewrujące typu 3M14 sytemu „Kalibr” są w stanie zaatakować cele na odległości większej niż 2000 km.

Ale podobny przykład dali również Amerykanie budując lądowe wyrzutnie dla systemu antyrakietowego Aegis w Rumunii i w Polsce. Rosjanie doskonale zdawali sobie sprawę, że można tak przygotować obie te instalacje, by w wykorzystywane w nich wyrzutnie pionowego startu można było załadować rakiety manewrujące Tomahawk.

Obecnie okazało się zresztą, że na zbudowanie mobilnej baterii lądowej opartej o „morskie” rakiety Tomahawk i SM-6 Amerykanie potrzebują nie więcej niż trzy lata. Sprzyja temu modułowość wojskowych rozwiązań, uproszczone i zautomatyzowane procedury przedstartowe i testowe pocisków oraz łatwość z jaką obecnie można przekazać informacje o celach ataku do wskazanego miejsca postoju wyrzutni rakietowych. Nie trzeba więc budować innowacyjnego systemu dowodzenia, ale można skorzystać z już istniejącego.

Traktat INF był jedynie pretekstem do wstrzymywania wprowadzenia na lądzie już gotowych rozwiązań.

Reklama
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKaeN odnosi się do zarzutów o kopiowanie Eminema w nowym singlu
Następny artykułSynoptycy ostrzegają przed możliwymi burzami z gradem