A A+ A++

Miałem w życiu epizod, jako młody szczupak zaraz po studiach, że przez pewien czas kręciłem się przy biurze jednego z posłów. Spotkania, rozwieszanie plakatów, takie no wiecie sami byle co ale dla młodego chłopaka to było wielkie halo. Było nawet tak, że przez chwilę jednym z moich obowiązków stało się prowadzenie korespondencji tegoż posła, umawianie spotkań, informowanie go o ważnych wydarzeniach i tego typu inne jeszcze sekretaryjne sprawy. Ani ja nie byłem asystentem, ani pracownikiem tego biura po prostu łaziłem tam w wolnych chwilach uważając, że robię coś ku chwale ojczyzny. Wszystko do czasu gdy zorientowałem się, że to jest kanał, że oni mnie nie tylko nie potrzebują ale nawet nie widzą, a wtedy poszedłem swoją drogą. 

Pamiętam jednak z tamtego czasu listy jakie przychodziły od zwykłych ludzi i tą moją wówczas nimi fascynację. Wierzcie lub nie ale gdybym dziś miał jak wtedy trochę więcej wolnego czasu z przyjemnością bym do tego wrócił. To był autentyczny wycinek z prawdziwego życia setek ludzi, które składały się na obraz ówczesnej Polski. Większość wciąż przychodziła pocztą tradycyjną i tą też najbardziej lubiłem bo nie tylko styl językowy ale kaligrafia była niepowtarzalnym znakiem autora listu. Jedne więc pisane były idealnie jak od linijki a do tego wybornym językiem, inne jakby kura pazurem drapała i trzeba było do tego parę razy podchodzić zanim człowiek cokolwiek zrozumiał. Były pod niebo niesione pochwały, były pamflety i rymowanki na temat przeciwników politycznych były też, a jakże, groźby. Dużo było donosów, skarg i próśb o interwencję co z automatu kończyło się w moim przypadku pismem do różnych instytucji z prośbą o wyjaśnienie lub wprost doniesieniem do prokuratury o prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa. Nic w sumie nadzwyczajnego.

Ale był jeden rodzaj listów, które szczególnie zapadły mi w pamięci. A to dlatego, że jak przystało na młodego człowieka bardzo na sercu leżał mi los kraju i szczerze wierzyłem, że wśród tego stosu listów jaki przychodził miesiąc w miesiąc jest parę perełek, które wystarczy wyłowić a potem już tylko dać tym ludziom mówić. Pamiętam ten rodzaj listów także dlatego, że ilekroć kończyły się prośbą o spotkanie ja nigdy nie odmawiałem. Ja, bo te pierwsze spotkania z wyborcami także leżały w moim obowiązku a gdy je potem relacjonowałem szefowi, decydował czy spotka się osobiście czy wszystko skończy się na moim poziomie. Po odbyciu wielu tego typu spotkań o ile pamiętam tylko jeden człowiek okazał się w moim uznaniu poszukiwanym samorodkiem, niestety nie znalazł tego uznania u posła, cała jednakże reszta to byli totalni wariaci. 

Nie jacyś nierozgarnięci, zagubieni w czasie ludzie ale absolutnie trzepnięci kolesie, którzy referując mi swoje pomysły na lepszą Polskę wbijali we mnie te swoje pokryte siecią czerwonych niteczek oczy, kręcili się na krześle i zawsze ale to zawsze mieli ze sobą kartkę, nie wiedzieć czemu także zawsze w kratkę, z odręcznie zapisanymi hasłami. Uwierzcie mi, że ilekroć wyciągali to coś zza pazuchy opuszczała mnie od razu nadzieja, bo dokładnie wiedziałem co się zaraz stanie i z jakiego rodzaju delikwentem mam do czynienia. Otóż oni wszyscy na tych kartach w kratkę, no wiecie tych takich podwójnych, wyrywanych z środka zeszytu mieli biznes plan i program polityczny w jednym dla każdego kto chciałby w końcu postawić kraj na równe nogi. A mieli to tam napisane mniej więcej tak: 1. należy uzdrowić służbę zdrowia, 2. należy zwiększyć liczebność armi i dobrze ją wyposażyć, 3. należy zlikwidować dublujące się urzędy, 4. należy opodatkować itd… Bez żadnych szczegółów choćby wyliczenia kosztów, które trzeba ponieść tytułem tych zmian, czasu potrzebnego na ich realizację a więc bez nawet świadomości czy to nie będzie skórka za wyprawkę. Kompletnie nic tylko te hasła.

Przypomniało mi się to wszystko akurat wczoraj w reakcji na ogłoszony przez Budkę i Trzaskowskiego plan dla Polski o nazwie “Czas na zmiany”, który w zasadzie niczym nie różni się od planów jakie przynosili tamci wariaci, których krwiste spojrzenia nie dają mi nawet teraz spokoju. Pomny tych wspomnień ja bym się wcale nie zdziwił gdyby się okazało, że ten ich biznes plan na Polskę, z tymi ich 1. należy zlikwidować TVPinfo, 2. należy zlikwidować abonament, 3. należy więcej wydawać na służbę zdrowia itd… także został przez nich przytargany na konferencję prasową w postaci takiej właśnie odręcznie zapisanej kartki. Kartki w kratkę rzecz jasna, którą późną nocą i z wielkim zacięciem jeden pokrywał atramentem a drugi uczciwie polewał, wznosząc toasty za każdy punkt rodzącego się programu. Programu, który ma nas wszystkich uszczęśliwić a kraj nasz uczynić mlekiem i miodem płynącym.

Po raz kolejny padła też propozycja budowy wspólnego frontu przeciwko PiSowi, tym razem pod nazwą “Koalicja 276”, co we właściwy siebie sposób zdarzył już skwitować Czarzasty, cytuję: “z nimi jest tak, że jak mają spadek notowań i są w du…, to pojawia się koncepcja jednej listy do parlamentu”. W takim razie ja już nic dodawać nie muszę jak tylko tyle, że jeśli Budka przy tej okazji mówi o przechodzeniu posłów na jasną stronę mocy to mnie się wydaje, że on jest znacznie dalej niż ci wariaci dręczący mnie po dziś dzień swymi urojeniami. A w takim razie ową liczbę 276 trzeba traktować jako maksymalną ilość dni w ciągu których ten przedziwny człowiek będzie jeszcze przewodził Platformie aż ten przerażający projekt rozpadnie się z wielkim hukiem i pozwoli nam wszystkim żyć w spokoju. Czas start.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł5 wskazówek, które pomogą Ci przygotować mieszkanie na wynajem długoterminowy
Następny artykułSpotkanie z prof. Simonem na żywo. Ekspertowi będzie można zadawać pytania