A A+ A++

W swoim stylu, nieco bezlitośnie i z własnej perspektywy, ale ze znawstwem klasyków filozofii i – przede wszystkim – z dodatkiem własnej refleksji filozoficznej, profesor Ryszard Legutko, autor najpełniejszej chyba biografii i analizy myśli Sokratesa, a także wielu esejów diagnozujących bezdroża i zakręty współczesnej polskości, rozprawia się z obecną myślą liberalną w kilkustronicowym zaledwie eseju, opublikowanym w j. angielskim na stronie catholicculture.org, a przetłumaczonym i opublikowanym w Dwumiesięczniku ARCANA, nr 151-152.

CAŁY TEKST W JĘZYKU ANGIELSKIM DOSTĘPNY TUTAJ

Z DWUMIESIĘCZNIKIEM MOŻNA ZAPOZNAĆ SIĘ TUTAJ

Za idee „wolności” brał się profesor już niejednokrotnie, choćby w „Triumfie człowieka pospolitego” udowadniając jak wiele on ma wspólnego z marksizmem, jak ucieczka Polaków od komunizmu wpędziła nas w skok do basenu liberalizmu, basenu, w którym zabrakło wody, by wylądować bezpiecznie.

Legutko podaje pięć argumentów przeciwko liberalizmowi. Z początu odnosi się z politowaniem, nie tyle do samej idei, ale raczej do jej wyznawców, którzy z wyższością patrzą na inne punkty widzenia, tymczasem sami są kimś,

kto przyjmuje raczej powierzchowne postrzeganie człowieka, społeczeństwa, moralności, religii, historii i filozofii, wierząc, że jest to najbezpieczneiejsze podejście w organizacji współpracy między lidźmi.

ARGUMENTEM PIERWSZYM

polskiego konserwatysty jest właśnie ta powierzchowność myślenia, którą Legutko udowadnia.

Mówiąc wprost: liberalizm jako teoria nie jest szczególnie interesujący. Platon, Arystoteles, Dante, Szekspir czy Dostojewski nie byli liberałami. Trudno jest przywołać jakiegokolwiek wybitnego twórcę, którego moglibyśmy uznać za liberała. (…) Najbardziej intrygujący myśliciele powszechnie uważani za część tradycji liberalizmu, (…) interesują nas przede wszystkim dlatego, że wykraczają poza liberalną ortodoksję.

Autor stwierdza, że lektura wyżej wspomnianych nieliberalnych twórców pozwala człowiekowi nabyć tej czystej, klasycznej mądrości, zaś lektura samych liberałów mądrego człowieka nie stworzy,

ponieważ prace, które zgłębiał nie poruszają najważniejszych zagadnień, które zajmowały ludzkość od niepamiętnych czasów. Liberał ignoruje zagadnienia, które uważa za nieistotne lub niebezpieczne.

Profesor przytacza wymowę jego spotkań z liberałami, którzy zagadnięci o podstawowe problemy społeczne reagują lekceważeniem lub irytacją, jakby wszystkie te nieliberalne dylematy były już dawno rozstrzygnięte.

ARGUMENT DRUGI

dotyczy owego poczucia wyższości liberałów, z którym spotyka się nie tylko Legutko ale i każdy z nas – wszak dzieci liberalizmu mamy wokół siebie sporo.

Liberałowie niemal zawsze stawiają się w pozycji wyżej od swoich rozmówców, nie potrafiąc oprzeć się pokusie dominacji (..) Po pierwsze, w ten sposób liberałowie uzurpują sobie, bez pytania kogokolwiek o zgodę, rolę architektonicznego organizatora społeczeństwa

-stwierdza Profesor, nie wprost, a jednak jednoznacznie odwołując się do podobieństw liberalizmu i marksizmu.

Po drugie liberałowie deklarują „neutralność” wobec konkretnych rozwiązań i decyzji systemowych, mimo że taka „neutralność” jest niemożliwa do osiagnięcia.

Tę sprzeczność pomiędzy naciskiem na kwestie „proceduralne” a rzekomym odcinaniem się od spraw „treściowych” Legutko pokazuje na konkretnych przykładach – aborcja pod rządami liberałów ostatecznie jest legalizowana, małżeństwa homoseksualne także, eutanazja robi postępy, a struktura rodziny i społeczeństwa zmienia się tak samo jak pod parasolem lewicowej ideologii.

Liberalizm jest nie tylko nieskromny, mimo sprawiania pozorów skromności; liberalna ambicja, aby mieć decydujący głos jest nie do zaspokojenia, ponieważ wynika z oszukiwania samych siebie.

-wywodzi Legutko dodając do zbieżności z lewicowością także i aspekt tendencji totalitarnych.

W konsekwencji, nieliberalne struktury i tradycje, a przynajmniej te, które wciąż jeszcze istnieją, są „tymczasowo” tolerowane i znajdują się pod ciągłym drobiazgowym nadzorem. Kiedy się kończy czas na ich tolerowanie – kiedy kończy się „tymczasowość”, nieliberalna struktura społeczna staje się obiektem ataku.

Profesor podaje za przykład agresywyny stosunek liberałów do Kościoła katolickiego, co – zdaje się – w Polsce wchodzi właśnie w zaawansowaną fazę.

ARGUMENT TRZECI

czyli sprzeczność poglądów.

liberałowie mylą ze sobą dwa rodzaje aspirowania do wolności lub, inaczej rzecz ujmując, dwa twierdzenia na temat wolności.

Jak jednak wynika z dwóch poprzednich argumentów, liberalnemu rozmówcy nie sposób to wytłumaczyć, skoro czuje się architektem wszechrzeczy i nie trawi problemów spoza swoich rozważań. Tymczasem nie da się pogodzić dwóch sprzecznych tendencji:

zgody na spontaniczny rozwój społecznych realiów i chęci radykalnego przekształcenia społeczeństwa według przyjętych przez nich reguł.

Także i tutaj, nie expressis verbis, pojawia się analogia do marksizmu, który także był teleologiczny, także miał nastąpić nieuchronnie.

współczesny dyskurs liberalny nie jest językeim wolności, ale językiem konieczności.

-komentuje filozof, za przykład podając los krajów Europy Środkowowschodniej, które trzy dekady temu zostały zmuszone do pójścia drogą liberalizmu. Gdzie tu była legendarna liberalna wolność?

Wszyscy konserwatyści z pewnością odczuwają to, co Profesor wykazał w 

ARGUMENCIE CZWARTYM

a mianowicie dualizm postrzegania świata przez liberałów. Z jednej strony mają oni być zwolennikami pluralizmu, a faktycznie

twierdzenie, że we wszystkich ludzkich dramatach zawsze obecne były dwa antagonizmy – pluralizm i monizm – zyskał dla liberalizmu status dogmatu (…). Moniści to ajatollachowie, „Adolfowie Hitlerowie”, chrześcijańscy fundamentaliści, katoliccy integryści, islamiści, konserwatyści i wielu innych. Tertium non datur.

To wulgarne uproszczenie świata

musi pociągnąć za sobą intelektualną degradację podobną do tej, której doświadczyliśmy wraz z pojawieniem się marksizmu, kiedy to całość dorobku ludzkiej myśli podzielona została na dwa prądy: materializm (który był dobry) oraz idealizm (który był zły).

A więc przychodzi w rozważaniach i marksizm we własnej osobie – znowu zatem istnieje wiodąca siła postępu, z wyższością prowadząca nas do świetlanej przyszłości, konstruując wizję świata, znaną tylko w ogólnym zarysie kilku teoretyków. Praktykę komunizmu znamy, praktykę libralizmu widzimy na razie szczątkowo, zwłaszcza w zachodnich metropoliach.

ARGUMENT PIĄTY

profesora Legutki jest do bólu współczesny, bo obnaża jak liberalizm nie sprostał obecnym czasom, gdy jego wyznawcy

padają ofiarą retoryki emancypacji i okazują się bezradni wobec współczesnych mistyfikacji ideologicznych, często tworzonych w złej wierze lub w oparciu o ewidentnie błędne założenia.

Raczej nie można mieć wątpliwości, że profesor Legutko formułuje tę tezę także z doświadczenia członka Parlamentu Europejskiego – obserwuje jak zaciera się granica faktycznych osiągnięć liberałów i socjalistów, przy czym kształt polityki dryfuje ku tym ostatnim. I bankructwo tego bagnistego centrum, liberalizmu właśnie, filozof przedstawia z jednej strony w metaforze „domu towarowego”:

w którym dostępne są wszystkie dobra i w którym nikt nie zmusza ludzi do kupowania tego, co jest obecnie w modzie.

Jednak to tylko teoria. W praktyce

multikulturalizm jest zawsze albo wysoce uregulowanym systemem albo ideologią homogenizacji, ukrywającą swoją homogeniczność poprzez wybieranie kilku modnych, mniejszościowych „kultur” – homoseksualistów, Afrykanów, feministek – przed którymi się płaszczy, czyniąc z tego lizusowskiego podejścia kryterium „otwartości” na różnorodność.

Legutko pisze o niewykonalności zadań liberalizmu, o tym, że skutkują utratą poczucia proporcji i coraz to nowymi absurdami, w których przemoc oznacza danie klapsa dziecku, a wolność słowa łatwy dostęp do pornografii. Tak opisywany liberalizm razi swoją jałowością, bezlitośnie, z dyskretną ironią, obnażany przez Autora.

Także ostatnie zdania artykułu zabrzmią znajomo czytelnikom portalu wpolityce.pl, którzy zapewnie nieraz spierają się z oświeconymi przedstawicielami ludzkości, a w rodzimych sprawach obrońcami wyższości praw unijnych nad polskimi.

Prof. Ryszard Legutko pisze bowiem, że liberałowie dzisiaj

są idelogicznymi komisarzami, którzy posiedli niesamowitą zdolność do uciszania swoich krytyków, ponieważ każdy, kto nie zgadza się z nimi, jest potencjalnym kandydatem na stanowisko Adolfa Hitlera.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus w Wielkiej Brytanii. Królowa znów przemawia: Wielkanoc daje nadzieję w czasie epidemii
Następny artykułKoronawirus. Kolejny wstrząsający raport z Nowego Jorku. „Te liczby są szokujące”