A A+ A++

Uzależnienie od nikotyny jest tak silne, że nawet wśród tych nałogowych palaczy, którzy zdecydują się podjąć leczenie, czyli korzystają z leków i psychoterapii, jedynie 20% osób jest w stanie skutecznie rzucić palenie – wynika z 15-letnich badań, prowadzonych przez specjalistów chorób płuc.

Palenie tytoniu zwiększa ryzyko wystąpienia przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP) tak u kobiet, jak i u mężczyzn o 25 razy, raka płuca – o ponad 20 razy, a choroby wieńcowej czy udaru mózgu – o kilkanaście razy. Ponieważ metody terapeutyczne rzucania palenia są mało skuteczne, lekarze na całym świecie szukają innych sposobów na ograniczenie negatywnych skutków zdrowotnych.

Jeżeli nawet pacjent powinien przestać palić z powodu stanu zdrowia, to do takiego zalecenia lekarza stosuje się jedynie co 20. palacz – mówi prof. Piotr Kuna, pulmonolog i alergolog, kierujący Kliniką Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Między innymi z tego powodu agencje medyczne w USA, Wielkiej Brytanii, Holandii czy Japonii zarekomendowały lekarzom strategię redukcji ryzyka, czyli leczenie większego zła mniejszym – relacjonuje profesor podkreślając, że taka idea narodziła się z doświadczeń w leczeniu narkomanii i alkoholizmu,

Z okazji przypadającego wczoraj Światowego Dnia Rzucania Palenia, naukowiec przypomina, że wdychanie substancji toksycznych zawartych w dymie z papierosa – do czego dochodzi podczas spalania tytoniu – jest najlepiej poznanym i najsilniejszym czynnikiem zwiększającym częstotliwość występowania wielu chorób przewlekłych. Obiecujące dane płyną z Japonii, Kanady i USA. Wskazują one, że nawet jeśli nałogowy palacz zamieni zwykły papieros na bezdymny podgrzewacz tytoniu, to i tak wszystkie parametry zdrowotne ulegają poprawie. Dlatego amerykańska agencja FDA i brytyjska NICE zarejestrowały ten sposób walki z nałogiem palenia tytoniu – mówi prof. Piotr Kuna.

Podkreśla on, że w licencjonowanych i przebadanych podgrzewaczach tytoniu, w których dochodzi do uwolnienia nikotyny bez procesu spalania tytoniu, ilość wdychanych substancji rakotwórczych spada o 12 do 25 razy. W efekcie, w Japonii – będącej liderem przechodzenia od zwykłych papierosów do podgrzewaczy tytoniu, po które sięga tam już jedna piąta populacji palaczy – zebrane dane wskazują, że dzięki tej zmianie uniknie się kilkudziesięciu tysięcy zgonów rocznie.

Najważniejsze jest minimalizowanie szkodliwego oddziaływania wyrobów tytoniowych. Zamiast papierosów, w których tytoń jest spalany w temperaturze nawet 900 stopni, pacjenci mogliby stosować urządzenia podgrzewające tytoń do 350 stopni. Spowoduje to spadek zawartości substancji mutagennych oraz pozostałych szkodliwych składników tytoniu, nawet o 90%, przy jednoczesnym zachowaniu takiej samej ilości nikotyny, która zaspokaja nałóg palacza. Warto jest zrobić choćby malutki krok w kierunku rzucenia palenia, jeśli nie możemy się zdecydować na duży krok – mówi prof. Piotr Kuna.

Takiej nadziei nie dają w ocenie prof. Piotra Kuny papierosy elektroniczne na płyny z nikotyną, które mogą zawierać również związki chemiczne wchodzące groźne dla zdrowia interakcje chemiczne podczas podgrzewania. Tyczy się to zwłaszcza płynów bez atestów, niewiadomego pochodzenia lub komponowanych samodzielnie przez osoby korzystające z e-papierosów: Mieliśmy na oddziale kilkanaście osób korzystających z e-papierosów, u których wskutek wystąpienia zespołu środmiąższowego zapalenia płuc (opisanego w literaturze naukowej jako EVALI) wymagana była transplantacja płuc – relacjonuje profesor.

Badania wskazują, że nawet najmniejsze zmniejszenie ilości wdychanych substancji toksycznych – również poprzez ograniczenie liczby wypalanych papierosów czy nawet rzucenie palenia tylko na jakiś czas – przynosi istotny skutek zdrowotny. Wielu lekarzy przyjmuje nieustępliwą postawę wobec pacjenta, że albo pan czy pani rzuca palenie, albo w ogóle nie będę leczył. Według mnie, to niewłaściwe podejście, bo nawet jeśli pacjent tylko ograniczy albo nawet po przerwie wróci do palenia, to warto próbować – mówi pulmonolog z łódzkiej uczelni medycznej. Proszę mi wierzyć, ta strategia naprawdę działa – dodaje prof. Piotr Kuna.

Prof. Piotr Kuna zwraca też uwagę, że sama nikotyna nie jest czynnikiem rakotwórczym, choć ma silne właściwości uzależniające, oddziałując na ośrodek nagrody w ludzkim mózgu i likwidując stres. Tym co najbardziej i bezpośrednio szkodzi zdrowiu, jest proces spalania tytoniu w papierosie i wdychanie dymu. W takim dymie z palącego się papierosa znajduje się 7 tys. różnych związków chemicznych, w tym substancje smoliste – szkodliwe dla serca, naczyń krwionośnych i płuc – oraz 70 substancji uznanych przez naukowców za rakotwórcze.

Jeżeli powiemy, że zwykły papieros jest szkodliwy w 100%, to cygaro – które się pyka, a nie nim inhaluje, czy fajka – szkodzą nam w 25%, a tytoń podgrzewany – w 5% – wskazuje pulmonolog. Według niego, palenie tytoniu pogarsza również rokowania w przebiegu COVID-19. Ewidentnie, osoby palące są obarczone większym ryzykiem ciężkiego przebiegu zapalenia płuc i większe ryzyko zgonu. Te dane powtarzają się we wszystkich obserwacjach naukowych – w USA, Chinach czy Europie Zachodniej. W tym kontekście trzeba też zwrócić uwagę na to, że badania pokazują, iż osoby, będące tylko biernymi palaczami są zagrożone chorobami wywołanymi paleniem w podobnym stopniu, co palący.

Wiadomo też, że kobiety palące w ciąży rodzą częściej dzieci z wadami wrodzonymi, o niższej wadze urodzeniowej, bardziej chorowite po urodzeniu, a czasem również o zaburzonym rozwoju umysłowym. To wynika z tego, ze paląc tytoń powodujemy niedotlenienie organizmu, co dla płodu skutkuje patologią w jego rozwoju – mówi prof. Piotr Kuna.

Takie akcje społeczne jak Światowy Dzień Rzucania Palenia są niezbędne, aby dotrzeć do świadomości palaczy czy też osób, które mogą dopiero sięgnąć po papierosa. Wiedza o zagrożeniach zdrowotnych może stać się kolejną motywacją do rzucenia palenia, chociaż i tak najsilniejszym bodźcem dla palaczy jest choroba – zawał, rak czy udar. A jest o co walczyć, ponieważ jeżeli ktoś miał zawał i przestaje palić, to oddala się ryzyko powtórnego zawału. Osoba rzucająca palenie w wieku 65 lat przedłuża sobie życie o 2 lata, a 40-letni palacze – nawet o 6 lat – podkreśla pulmonolog z łódzkiego Uniwersytetu Medycznego.

Już samo to, że palacze częściej umierają z powodu COVID-19, powinno być silnym argumentem, żeby ludzie przestali palić lub podjęli leczenie tego uzależnienia – dodaje prof. Piotr Kuna. Jak przypomina, w 50% o kondycji fizycznej człowieka decydują geny, ale aż w 35 – 40% decydujące są nasze dobre i złe zachowania – odżywianie, ruch, tytoń czy nadużywanie alkoholu. Tylko w 10% do utrzymania zdrowia mogą przyczynić się leki i szpitale. Sami możemy dużo więcej zrobić dla siebie niż lekarze – mówi prof. Piotr Kuna, komentując Światowy Dzień Rzucania Palenia, obchodzony corocznie w trzeci czwartek listopada.

Poprzez: PAP MediaRoom
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus. Święta spędzimy w domach. Jest rekomendacja MZ
Następny artykułKomisja Europejska zaleca szybkie testy antygenowe