Już 1 stycznia 2025 roku Polska obejmie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. W tym czasie nasz kraj będzie przewodniczyć posiedzeniom Rady UE na wszystkich szczeblach, kierować pracami nad unijnym ustawodawstwem oraz dbać o ciągłość działań UE, porządek procedur legislacyjnych i współpracę państw członkowskich. Czy w obszarze ochrony zdrowia jesteśmy gotowi na takie wyzwanie? Pytamy profesora Macieja Banacha z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, kardiologa, naukowca, eksperta m.in. z zakresu badań nad statynami.
Jakub Gołąb: Ministerstwo Zdrowia przedstawiło już „zdrowotne” priorytety związane z objęciem przez Polskę prezydencji w Radzie UE. Mowa o profilaktyce, transformacji cyfrowej oraz opieka w kontekście zmian demograficznych. Czy taka wersja jest pełna? Może czegoś brakuje?
Maciej Banach: Te priorytety, może poza transformacją cyfrową, od czasu, gdy byłem podsekretarzem stanu, niewiele się zmieniły. Szkoda. Transformacja cyfrowa to jest coś, bez czego nie można sobie wyobrazić ochrony zdrowia. Pandemia COVID-19 przyspieszyła ten proces, a teraz trzeba tę transformację kontynuować. Warto zauważyć, że mamy coraz mniej lekarzy, coraz bardziej starzejące się społeczeństwo i mamy tutaj ogromny problem. Mniejszą populacją poszczególnych grup zawodów medycznych musimy zatem zabezpieczać potrzeby osób z wieloma chorobami współistniejącymi. Digitalizacja, wystawianie skierowań, przeprowadzanie konsultacji online np. w przebiegu choroby przewlekłej, gdy nie jest to pierwsza konsultacja, to są przyszłościowe rozwiązania. Kolejnym trendem na świecie jest rehabilitacja w postaci online czyli bez bezpośredniego kontaktu, ale trzeba stworzyć oczywiście dobre narzędzia, aby to właściwie przeprowadzić. Pozostałe dwa punkty w tych priorytetach czyli profilaktykę i opiekę medyczną w kontekście zmian demograficznych na pewno należy uszczegółowić.
JG: Spojrzeć po prostu nieco dalej?
MB: Tak. Cieszę się bardzo, że już nie ma różnicy zdań, że trzeba przejść z medycyny naprawczej na prewencję pierwotną czy wtórną, natomiast jak tak spojrzymy, co się dzieje fizycznie to dzieje się niewiele. Przychodzi np. 4 lutego czyli Światowy Dzień Walki z Rakiem, wszyscy o tym mówimy, ale wciąż mało się mówi, że trzeba stworzyć metody, aby do tego nowotworu nie doszło. To są takie metody, jak w przypadku chorób sercowo-naczyniowych i schorzeń cywilizacyjnych. Jestem już zmęczony kolejnymi konferencjami, wywiadami, w których mówimy, co należy robić, a nie ma nikogo, kto walnie przysłowiową pięścią w stół i powie: ok, wprowadzamy to. Mamy piękne wzorce np. Skandynawię, Słowenię, gdzie zostało zrobione bardzo wiele. Tyle, że na rezultaty profilaktyki pierwotnej trzeba poczekać pięć, dziesięć, piętnaście lat. Pamiętam rozmowę z jednym z wiceministrów zdrowia, który powiedział mi, że pieniądze na takie działania to nawet by się znalazły, ale jego kadencja trwa cztery lata i on nie będzie miał się czym chwalić na koniec. Ja bym bardzo chciał, żebyśmy nie patrzyli na zdrowie pod kątem politycznym. Wiem, że jestem naiwny w tym podejściu, ale jak będzie kilku takich naiwniaków to być może ludzie zrozumieją, że nie mamy wyjścia: jeśli nie nastawimy się na profilaktykę, na prewencję, na to, jak uniknąć choroby to polegniemy.
JG: Było takie hasło, że zdrowe starzenie się zaczyna się w dzieciństwie. Tu kłaniają się profilaktyka i edukacja zdrowotna.
MB: Chyba ze wszystkimi ministrami zdrowia i edukacji o tym rozmawiałem i wszyscy zawsze kiwali głowami, że nie ma sensu zwiększać liczby godzin w szkole tylko rozmawiajmy np. w ramach godziny wychowawczej. Na uniwersytetach medycznych kształcą się edukatorzy medyczni czyli mamy ludzi, którzy wiedzą, jak edukować. Mamy świetnych lekarzy, pielęgniarki, inne zawody medyczne, którzy chętnie by się angażowały, koszty są naprawdę niewielkie biorąc pod uwagę efekt. W tym momencie edukacja, która stanowi podstawę prewencji, zacznie funkcjonować. Zabiegałem, aby sprowadzić do Polski profesora Valentina Fustera, legendarnego kardiologa, który stworzył w szkołach nauczanie o zdrowiu. Mamy dowody naukowe, że ci ludzie, którzy jako dzieci mieli takie zajęcia, a tacy, którzy nie mieli – reprezentują zupełnie inne podejście do zdrowia. Wiedzą, czym jest dieta, regularny wysiłek fizyczny, samobadanie. Wiedzą, jak radzić sobie ze stresem, jak podejść do skutecznego leczenia. Takie dzieci, które są właściwie edukowane, wracają do domu, mówią dorosłym: nie jedzcie tego, to jest niezdrowe, idźcie na spacer i tak dalej. Jak słyszę, że może w 2026 roku takie lekcje zostaną wprowadzone to ja zadaję pytanie: dlaczego? To jest proste! Jest coś takiego jak krzywa uczenia się, monitorujmy efekty, poprawiajmy, ale nie czekajmy do 2026 roku.
JG: Skoro priorytet związany właśnie z profilaktyką należy uszczegółowić, to co jak najlepiej to zrobić, aby było adekwatne dla naszego kraju i dla Europy?
MB: Jestem zwolennikiem tego, aby Polska dawała dobre wzorce dla całej UE. Mamy jeszcze parę dobrych miesięcy i w tym czasie można zrobić koordynowaną opiekę w prewencji pierwotnej, niech będzie wprowadzona jako pewien wzorzec. Z tym musi być związana wiedza o zdrowiu na różnych szkolnych poziomach, w której uczestniczą dietetycy, edukatorzy medyczni. Tworzymy pewną synergię, która może docelowo sprawić, że polski system ochrony zdrowia znajdzie się w zupełnie innym miejscu niż dziś; jeśli chodzi o rozpoznawanie chorób, ryzyko sercowo-naczyniowe, częstość występowania nowotworów i innych chorób cywilizacyjnych. To jest moim zdaniem najlepszy pomysł na prezydencję.
Źródła:
Fundacja Instytut Rozwoju Spraw Społecznych
Autor: Anna Ginał
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS