A A+ A++

To już trzecia odsłona procesu karnego, jaki zarządowi fundacji Lux Veritatis z Torunia – duchownym redemptorystom Tadeuszowi Rydzykowi i Janowi Królowi, oraz Lidii Kochanowicz-Mańk (osobie świeckiej) – wytoczyło stowarzyszenie Watchdog Polska. Zarzuca fundacji Rydzyka nieudostępnianie informacji publicznej na temat rządowych dotacji sprzed roku 2016 (to wniosku o dostęp do informacji publicznej z tamtego roku dotyczy akt oskarżenia). Od 2017 roku Watchdog dwukrotnie składał w tej sprawie zawiadomienia do prokuratury, ale ta odmawiała wszczęcia postępowania. W związku z tym Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli zgodził się na tzw. subsydiarny akt oskarżenia. W praktyce oznacza to, że prokuraturę zastępuje przed sądem strona społeczna – w tym przypadku Watchdog Polska.

Ojciec Rydzyk apeluje, by pisać w jego obronie do prezydenta Dudy

Prokuratura od początku jest jednak na procesie obecna – niespodziewanie, wespół z obroną, stając po stronie oskarżonych. Na pierwszej rozprawie prok. Anna Dziduch z Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Woli (tej samej, która odmawiała wszczęcia postępowania w sprawie fundacji Lux Veritatis) złożyła wniosek o umorzenie sprawy przed sąd, a na drugiej rozprawie wnioskowała o wykluczenie sędziego. Zdziwieni byli tym nawet obrońcy oskarżonych, a inni prokuratorzy w rozmowie z “Wyborczą” sugerowali, że to efekt  nacisków z góry. Fakt, że niezależne stowarzyszenie próbuje postawić Rydzyka przed sądem krytykował w Radiu Maryja minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Zaś ojciec Rydzyk wzywał też wiernych, aby pisali w jego obronie listy do prezydenta Andrzeja Dudy. Sam siebie porównał nawet do prześladowanego Chrystusa.

Po wniosku obrony o to, aby postępowanie wstrzymać do czasu rozpatrzenia przepisów o dostępie do informacji publicznej przez Trybunał Konstytucyjny istniało ryzyko, że sprawa trafi “do zamrażarki” na czas nieokreślony. W końcu jednak sąd rejonowy ten wniosek odrzucił, a Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał tę decyzję w mocy. Sprawa Lux Veritatis wróciła na wokandę.

A wraz z nią oskarżeni: Lidia Kochanowicz-Mańk, Jan Król i Tadeusz Rydzyk.

Ojciec Rydzyk i fundacja Lux Veritatis. Oskarżeni zeznają przed sądem

Po ponownej próbie umorzenia postępowania przez obrońców i prokuraturę (o czym na końcu tekstu) na trzeciej rozprawie – 30 czerwca 2021 roku – mec. Adam Kuczyński ze stowarzyszenia Watchdog Polska odczytał wreszcie akt oskarżenia. Zaś sąd przystąpił wreszcie do wysłuchiwania wyjaśnień oskarżonych. Pierwszy był o. Król.

O. Jan Król składa wyjaśnienia przed sądem w Warszawie (obraz nadawany on-line z Torunia) Paweł Rutkiewicz

Sąd rutynowo zapytał, czy rozumie zarzuty.

– Jeśli chodzi o słowa to tak, ale jeśli chodzi o logikę to nie – odpowiedział o. Król. I dodał, że do zarzucanego mu czynu się nie przyznaje. A w okresie, którego dotyczą formułowane pod jego adresem zarzuty (jesienią 2016 roku) leczył się onkologicznie, więc nie mógł angażować się w działania fundacji Lux Veritatis. Stwierdził, że nigdy nie odpowiadał w fundacji za sprawy związane z udzielaniem informacji publicznej. Odpowiadania na pytania oskarżenia o. Król odmówił.

Odpowiadając na pytania sądu Król stwierdził, że nadzór nad wpływającymi do fundacji wnioskami o udostępnianie informacji publicznej sprawowała Kochanowicz-Mańk, odpowiedzialna za sprawy administracyjne. Według jego wiedzy odpowiedzi zawsze miały być jednak udzielane zgodnie z prawem. – Gdyby pani dyrektor [Kochanowicz-Mańk] stwierdziła, że nie ma siły i nie daje rady, to byśmy szukali innego rozwiązania, ale nigdy tego nie sygnalizowała – dodał o. Król.

– Jak pan rozumie pojęcie informacja publiczna? – zapytał sąd.

– Informacja publiczna to jest po prostu informacja, do której ma prawo całe społeczeństwo. Tak to rozumiem – odpowiedział o. Król.

Na pytanie o prezesa fundacji, Tadeusza Rydzyka, o. Król odpowiedział: – Prezes zarządu przede wszystkim jest odpowiedzialny za całą fundację, wyznaczanie konkretnych strategicznych celów. Jeżeli jakieś działania są podejmowane przez członków zarządu, to wiadomo, że prezes je akceptuje.

Dopytany o tę ostatnią kwestię przez obronę zaznaczył jednak, że do bezpośredniego wglądu nie daje się prezesowi wszystkich dokumentów, ale tylko te najważniejsze.

Ojciec Rydzyk w sądzie: Nie posiadam nic

Rydzyk, przed złożeniem swoich wyjaśnień, zadeklarował stan posiadania: utrzymuje go zakon, nie ma żadnych dochodów, “nie posiada nic”. Tadeusza Rydzyka wyraźnie zbulwersowało pytanie o stan cywilny.

– Ksiądz katolicki zawsze jest sam! – odpowiedział sądowi.

– Czyli kawaler? – dopytywała sędzia.

Na pytanie, czy rozumie zarzuty odpowiedział w podobnym tonie, jak chwilę wcześniej o. Król – że słowa tak, ale sensu nie.

– W żadnym wypadku się nie przyznaję! – odniósł się do zarzutów Rydzyk.

Na pytanie mec. Zaborowskiego, czy kiedykolwiek widział wniosek fundacji Watchdog Polska o udostępnienie informacji publicznej Rydzyk odpowiedział, że nie.

– Przepraszam, jak mam rozumieć informację publiczną? – zapytał następnie Rydzyk. – Informacji publicznej mają udzielać podmioty publiczne. My nie jesteśmy podmiotem publicznym. Poza tym informacji publicznej należy udzielać podmiotom polskim, a nie finansowanym z zagranicy. Stowarzyszenie Watchdog oficjalnie jest finansowane przez podmioty spoza Polski. Podmioty, które występują wprost przeciw przykazaniom bożym – mówił przed sądem Rydzyk. W ten sam sposób o fundacji od kilku miesięcy mówi podporządkowane mu Radio Maryja.

Rydzyk stwierdził ponadto, że swoimi działaniami “służy Polsce”.

– Czy w jakiejkolwiek sprawie o udostępnianie informacji publicznej ojciec podejmował samodzielnie decyzje? – dopytywał mec. Zaborowski. Rydzyk odpowiedział, że nie pamięta.

– Gdzie ojciec przebywa na co dzień? W Warszawie czy w Toruniu?

– Oczywiście, że w Toruniu.

– A gdzie odbierana jest korespondencja?

– W Warszawie.

Na pytanie Zaborowskiego, kto odpowiadał za rozpatrywanie tego rodzaju wniosków Rydzyk – podobnie jak wcześniej Król – odpowiedział, że dyrektor Kochanowicz-Mańk. Wcześniej pozwolił sobie na uwagę, że jako podmiot prywatny fundacja nie ma obowiązku udzielania informacji publicznej.

– Ja wierzę w życie wieczne i na tym mi zależy, żebym był na tamtym sądzie dobrze osądzony – dodał Rydzyk.

Następnie wygłosił mowę o zasługach swojego imperium medialnego dla dobra polskiej kultury. Dopytywany przez swojego obrońcę o dochody stwierdził dobitnie, że nie przyjmuje “żadnych pensji”. Proces określił, jako “odbieranie mu dobrego imienia”.

Sąd do ojca Rydzyka: Proszę oskarżonego

Potem przyszedł czas na pytania sądu.

Sąd: – Czy zakres obowiązków członków zarządu Lux Veritatis był stały czy weryfikowany w czasie?

Rydzyk: – Nie pamiętam takich szczegółów. Sytuacje są dynamiczne.

Sąd: – Jeśli chodzi o udzielanie informacji publicznej, jak wyglądała ta zmienność w czasie?

Rydzyk: – Ja mam wielki problem z tym określeniem “informacja publiczna”. My jesteśmy podmiotem pry-wa-tnym.

– Nigdy żeśmy wcześniej nic takiego nie dostali z takim przymiotnikiem, żeby to było publiczne!

Sąd: – Czy kiedykolwiek udzielał pan pełnomocnictw, jeśli chodzi o informacje publiczne?

Rydzyk: – Jeśli były konieczne, to udzielałem. Ale nie pamiętam takich sytuacji. Nie mamy żadnych dochodów, pensji, profitów.

Sąd: – Czy pan się z pismami sporządzanych przez pełnomocnika w postępowaniach administracyjnych dotyczących udzielania informacji publicznej?

Rydzyk: – To nie jest informacja publiczna! Tak mówi prawo!

Sąd: – Proszę odpowiadać na pytania.

Rydzyk: – Odmawiam.

Sąd: – Proszę oskarżonego, czy kojarzy pan takie pismo z 2017 roku, które miało stanowić odpowiedź na wniosek Watchdog Polska o udostępnienie informacji publicznej.

Na to i powiązane z tym pytania “ojciec-dyrektor” odpowiedział, że nie pamięta. Dalej sąd pytał o późniejszą uchwałę o podziale obowiązków między członkami zarządu. Sąd chciał się dowiedzieć, czemu miało to służyć i czy miało związek z kwestią udostępniania informacji publicznej. O. Rydzyk często zasłaniał się niepamięcią.

Lidia Kochanowicz-Mańk: “fundacja udzieliła odpowiedzi”

Ostatnia z trójki oskarżonych, przed złożeniem wyjaśnień poprosiła o okazanie wniosku z 2016 roku, na który fundacja miała nie udzielić odpowiedzi. Po okazaniu go przez sąd stwierdziła:

– Fundacja udzieliła odpowiedzi na wniosek w pełnym zakresie pismem z 26 maja 2017, gdzie udzieliła informacji o tym, skąd zdobyła środki i na co je wydała. […] Chcę jeszcze raz to podkreślić, że jeśli chodzi o ten wniosek fundacja udzieliła wszystkich odpowiedzi i odpowiedziała na wszystkie pytania.

– Chciałabym usłyszeć konkretniej z jakiego tytułu mam się bronić i co mam wyjaśniać – stwierdziła dyrektor fundacji Lux Veritatis, również odmawiając jednak odpowiedzi na pytania oskarżenia. Odpowiadając na pytanie swojego obrońcy przypomniała wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który – jak stwierdziła podsądna – miał przyznać jej rację. Na pytania sądu o to, co dokładnie stwierdziło WSA – czy fundacja narusza, czy nie narusza przepisów o dostępie do informacji publicznej – podsądna odpowiedziała jednak, że nie pamięta.

Zapytana przez sąd o to, kto w fundacji zajmuje się odpowiedzią na wnioski o udzielanie informacji publicznej Kochanowicz-Mańk odpowiedziała, że nie ma osoby, która “zajmowałaby się tylko tym”. Przyznała, że dostała od prezesa (Rydzyka) pełnomocnictwo do udzielania odpowiedzi na wnioski o informację publiczną. Jeśli chodzi o finansowanie Lux Veritatis zapewniała, że pochodzą wyłącznie dozwolonych prawnie źródeł. Fundacja ma się utrzymywać przede wszystkim z prywatnych dotacji.

Kochanowicz-Mańk zasugerowała ponadto, że sposób finansowania fundacji Lux Veritatis jest zgodny z nauką kościoła. Prawnie temat wniosku o udostępnienie informacji publicznej konsultowany jednak nie był. Zdaniem Kochanowicz-Mańk nie było jednak żadnego interesu społecznego w tym, aby stowarzyszenie Watchdog Polska dopominało się informacji Lux Veritatis.

Dopytywana przez sąd Kochanowicz-Mańk przyznała w końcu, że złożony wniosek o udostępnienie informacji publicznej miał dwa punkty, a fundacja – w osobie podsądnej – odpowiedziała tylko na jeden. Dlaczego również nie na drugi? Podsądna najpierw stwierdziła, że to względu na RODO, a potem, że punkt pierwszy (na który udzielono odpowiedzi) wymagał od fundacji “dużo mniejszego nakładu pracy”.

– Może jest tak, że wydałam decyzję administracyjną za późno, ale ja nie mam sprawy o to, że udzieliłam odpowiedzi za późno, albo udzieliłam jej w niepełnym zakresie. Ja mam akt oskarżenia, że nie rozpatrzyłam wniosku w ogóle – stwierdziła Kochanowicz-Mańk. Przekonywała sąd, że konsekwencje procesu wytoczonego jej przez Watchdog Polska ponosi cała jej rodzina, w tym dzieci.

– To jest po to, żeby podważyć nasz autorytet. Zaufanie do nas – perorowała przed sądem Kochanowicz-Mańk, mając na myśli i siebie, i fundację, i “ojca-dyrektora”.

– Wie pani co to jest domniemanie niewinności? – upomniała wysłuchiwaną sędzia. Ta odpowiedziała, że wie, ale jej zdaniem obrazu z sali sądowej wymazać się już nie da.

W trakcie składania wyjaśnień przez Kochanowicz-Mańk pozostali oskarżeni byli upominani przez sąd o zachowanie powagi. Jeden z oskarżonych (nie jest jasne który) miał w trakcie rozprawy rozmawiać przez telefon, a drugi – czytać gazetę.

Termin następnej rozprawy sąd wyznaczył na 12 sierpnia. Na następnej rozprawie sąd planuje przesłuchanie świadków. Sąd nie przychylił się jednak do wniosku Watchdog Polska o przeprowadzenie dowodu z korespondencji mailowej pomiędzy oskarżonymi. Sąd nie przesłucha również prokuratorów – w tym angażującej się po stronie obrony prokurator Dziduch. Sędzia Katarzyna Bień uznała, że uzyskane w ten sposób dowody byłyby nieistotne dla sprawy.

Sprawa Tadeusza Rydzyka. Prokuratura znów z obroną

Zanim doszło do odczytania aktu oskarżenia i wysłuchania oskarżonych, prokuratura znów wnioskowała o umorzenie postępowania sądowego. Tym razem w oparciu o art. 28 KK, który mówi, że przestępstwa nie popełnia ten, “kto pozostaje w usprawiedliwionym błędzie co do okoliczności stanowiącej znamię czynu zabronionego”. Znów – w oparciu o nowe argumenty – o umorzenie postępowania zawnioskowała też obrona oskarżonych. – Wszelkie okoliczności w tej sprawie wskazują na to, że ten akt oskarżenia ma cele pozaprawne. Już widzimy, jakie skutki wywołał w sferze spokoju społecznego – przekonywał mec. Maciej Zaborowski, obrońca Rydzyka, przekonując, że proces może przynieść niepożądane skutki w sferze prawnej.

– W sprawach karnych już postawienie w stan oskarżenia jest stanem niemalże krytycznym. Nauczyciele dawni głosili, że prawem karnym można człowieka skrzywdzić – mówił mec. Zaborowski, dodając, że jego zdaniem akt oskarżenia “zmierza do zdemolowania prawa karnego”.

Mec. Adam Kuczyński, oskarżyciel ze stowarzyszenia Watchdog Polska, określił argumenty obrony jako instrumentalne traktowanie prawa karnego. Na to znów obrońca Rydzyka użył w stosunku do aktu oskarżenia określeń “szykana i ordynarna hucpa”.

Sąd zwrócił się do obrońcy Rydzyka stwierdzając, że aby rozstrzygać wątpliwości na korzyść oskarżonego, trzeba najpierw przeprowadzić proces. – Pan mecenas pomylił etapy postępowania – stwierdziła sędzia.

Ponownie wnoszącej o umorzenie sprawy prokurator Dziduch sąd odpowiedział zaś w sposób następujący: – Przepis [na który prokurator się powołała] mówi o usprawiedliwionym błędzie, a żeby stwierdzić czy błąd był usprawiedliwiony czy nieusprawiedliwiony, należy przeprowadzić postępowanie dowodowe.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKonkurs dla dzieci „Wakacje z Zaksanem”
Następny artykułPWSZ w Elblągu czeka rozbudowa