– Nie da się negocjować z pistoletem przy skroni – mówił tuż po rozpoczęciu protestu do swoich podwładnych prezes MZK w Bydgoszczy Andrzej Wadyński. Teraz to prezydent Rafał Bruski stawia pracowników miejskiej spółki pod ścianą.
Tydzień temu zbuntowali się pracownicy Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy. Można nazywać ich akcję “nielegalnym strajkiem”, “buntem”, “protestem”, a nawet “happeningiem” – to bez znaczenia. Istotne, że w ludziach coś pękło i to nie tylko z powodów ekonomicznych, choć te są najważniejsze.
Prezydent Bruski do załogi MZK w Bydgoszczy: Wybierajcie
Gwałtowna reakcja i późniejsza determinacja to efekt poczucia bezradności, rozmów, które do niczego nie prowadzą. I co zrobił ratusz? Nie rozmawia, nikt nawet nie pofatygował się do zajezdni. Prezydent Rafał Bruski, owszem, zaprosił pracowników MZK do siebie, znalazł też czas między innymi obowiązkami na udział w posiedzeniu komisji doraźnej rady miasta. Ale co z tego, skoro siedzi nabzdyczony, bez woli porozumienia. Ma prawo przyjąć postawę szeryfa, trzeba to jednak robić z klasą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS