A A+ A++

– Każdy kontrakt z zawodnikiem został dokładnie przeanalizowany i przedyskutowany z Radą Nadzorczą. Nie robiłem nic bez jej zgody. Ona operuje finansami i ma wiedzę na co mogliśmy sobie pozwolić. Budżet nie jest w jakikolwiek sposób zagrożony, mieściliśmy się w ramach, mamy pokrycie na wszystkie umowy – mówi w długiej rozmowie z Interią p.o prezesa Unii Tarnów Grzegorz Habel. To duży powiew optymizmu, ponieważ klub spadł w minionym sezonie do 2. LŻ i istniała realna groźba, że to może być koniec żużla w tym mieście.

Kamil Hynek, Interia: Czy w Unii Tarnów trwa już zaciskanie finansowego pasa?

Grzegorz Habel, p.o prezesa Unii Tarnów: Biorąc pod uwagę naszą obecną sytuację, zaciskanie pasa nie jest chyba żadnym wstydem. Każdą złotówkę, zanim wydamy oglądamy po kilka razy. 

Brzmi ładnie. Każdy życzyłby sobie żeby hashtag #NowaUnia to nie był tylko pusty frazes, chwyt marketingowy.

– W każdym dniu, który poświęcamy na pracę w klubie dążymy do tego, żeby nie było to tylko pusty slogan, a poszły za nim konkretne czyny. Chcemy pokazać środowisku oparty o rzetelność i uczciwość nowy produkt. Zależy nam na odbudowaniu nadszarpniętego zaufania wśród kibiców. Wielu się od klubu odwróciło i właśnie do nich pragniemy dotrzeć. Skrócenie dystansu między fanami, a klubem to inny z naszych podstawowych filarów.

Po spadku do 2. Ligi Żużlowej nie szaleliście na rynku transferowym, ale kibice wciąż mają wątpliwości, czy klub ponownie nie podpisywał wirtualnych kontraktów. Wieści o nowej umowie z Grupą Azoty ani widu ani słychu.

– Każdy kontrakt z zawodnikiem został dokładnie przeanalizowany i przedyskutowany z Radą Nadzorczą. Nie robiłem nic bez jej zgody. Ona operuje finansami i ma wiedzę na co mogliśmy sobie pozwolić. Budżet nie jest w jakikolwiek sposób zagrożony, mieściliśmy się w ramach, mamy pokrycie na wszystkie umowy.

A z ręką na sercu, był moment, w którym biliście się z myślami, czy nie wywiesić białej flagi i podjąć trudnej decyzji o wycofaniu drużyny i rozwiązaniu żużla w Tarnowie?

– Nigdy nie uczestniczyłem w podobnych dywagacjach. Stanowisko przewodniczącego RN – Daniela Bałuta było jasne i klarowne – jedziemy.   

Na pierwszej konferencji z prasowej z pana poprzednikiem – Krzysztofem Lechowiczem padła deklaracja, że jak 2. LŻ, to tylko na rok. Pana Lechowicza już nie ma, złożył rezygnację po kilku tygodniach i jakby po wnikliwym zapoznaniu się z bieżącą sytuacją w spółce koncepcja też uległa zmianie. Unia zamiast walczyć o błyskawiczny awans, pojedzie o przetrwanie?

– Przetrwanie, to złe słowo. W następnym sezonie naszym priorytetem jest pokazanie nowego, lepszego oblicza. Będziemy wdrażali plan naprawczy, w głowie co chwilę rodzą się świeże pomysły. Nie zapominamy jednak o drużynie, jeśli udałoby się osiągnąć przyjemny wynik sportowy, to będzie duża wartość dodana.

Z góry przepraszam jeśli kogoś urażę, ale na papierze skład Unii przypomina przytułek dla żużlowców po przejściach lub wzięto zawodników, którzy nie najeździli się w lidze polskiej w poprzednim sezonie. Odbije pan piłeczkę?

– Każdy ma prawo do wyrażania własnej opinii. Szanuję pana zdania, ale nie zgadzam się z nim. Teraz można mówić wszystko bez konsekwencji, a potem i tak tor weryfikuje. Pierwsze mecze pokażą, czy miał pan rację, czy okrutnie pan pobłądził. Przypomnę tylko niedawno zakończony sezon. Unia była jednym z kandydatów do awansu do PGE Ekstraligi, a czwórkę to miała pewną jak w szwajcarskim banku. Jak się skończyło? Każdy wie.

Pełni pan funkcję prezesa niejako w zastępstwie, ale czy to wyłącznie stan tymczasowy, wie pan, czy dotrwa na stołku do startu sezonu? Czy RN rozważa zmiany, bo pan oficjalnie jest zatrudniony w spółce jako dyrektor ds. marketingu.

– Nie jestem członkiem RN więc nie mam żadnych gwarancji, że pozostanę na stanowisku do początku rozgrywek. To są decyzje RN. W każdym razie w mojej subiektywnej ocenie, którą powtarzam jak mantrę, w chwili obecnej Unia ma ważniejsze wydatki niż pensja prezesa.

To wracamy do tego zaciskania pasa. Z tego wnioskuję, że zaciągnęliście hamulec oszczędnościowy.

– Jak w każdej firmie, w spółce musi być człowiek, który nią zarządza i sprawuje bieżący nadzór. Dlatego pełnie obowiązki prezesa.

Łatwo o wniosek, że zarządza pan spółką społecznie.

– Bo z tytułu prezesury nie pobieram pensji. Jestem pracownikiem etatowym, ale na garnuszku dyrektora ds. marketingu.

Jesteście zadowoleni z okresu transferowego? Ile z tego co sobie założyliście udało się osiągnąć?

– Matematycznie dziewięćdziesiąt pięć procent.

Dużo jak na klub, który nie szastał kasą, a za to rywale zbroili się na potęgę.

– Jedno nazwisko nam uciekło, ale nie rozpaczamy.

Eduard Krcmar?

Nie.

Najciekawszym nabytkiem jest Troy Batchelor. Proszę zdradzić jak przebiegały rozmowy z Australijczykiem. Na warunki drugoligowe to mały hit. Ściągacie zawodnika o uznanej marce, z przeszłością w Grand Prix.

– Za powodzeniem pertraktacji z Batchelorem stoi Daniel Bałut. On z nim ustalał szczegóły i doprowadził do szczęśliwego finału ten kontrakt.

Ilya Czałow i Witalij Kotlar, w tym duecie Rosjan drzemie olbrzymi potencjał i jeśli tylko będą pod bronią przez cały sezon, mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Sęk w tym, że mimo parafowanych kontraktów w Polsce, w ostatnich latach mało jeździli w naszym kraju. Mówiło się m.in. o kłopotach z wizami.

– Znajdujemy się właśnie w trybach całej tej machiny proceduralnej. Etap przesyłania niezbędnej dokumentacji, który umożliwi Czałowowi oraz Kotlarowi spokojne, legalne i bezpieczne przebywanie na terenie Polski jest w toku. Prowadzimy starania z urzędem pracy odnośnie pozwolenia na pracę obu Rosjan. Jesteśmy w kontakcie ze strażą graniczną, Urzędem Wojewódzkim, ciągle przerabiamy “papierologię”.

Kotlar i Czałow zamieszkaliby wtedy w Polsce, klub wynająłby im jakieś lokum?

– Jeżeli taki pomysł przedstawiłby nam sztab trenerski, że zawodnicy ze wschodu byliby nam potrzebni non stop, to podołalibyśmy logistycznie spełnić to życzenie.

O właśnie. Miło, że ta kwestia padła z pana ust. Co ze sztabem szkoleniowym?

– W tym momencie ciężko mi powiedzieć coś zobowiązującego. Unia ma trenera, menedżera, ale co przyniesie przyszłość? Zobaczymy. Proszę o wyrozumiałość i cierpliwość.

Odchodzą wychowankowie: Ernest Koza, Przemek Konieczny i Dawid Rempała. Pan użył wszelkich argumentów żeby nie odchodzili, ale ta misja od początku była skazana na niepowodzenie? Po degradacji staliście od razu straconej pozycji?

– Z niewolnika nie ma pracownika. To oczywiste, że widnieli w naszych zeszytach. Przecież to są chłopacy stąd, Jaskółcze Gniazdo to ich dom, na stadion mają parę minut. Uważam, że wykazaliśmy się dużą wyrozumiałością. Z każdym dyskutowałem bardzo długo, ale nie chciałem wyjść na egoistę. Nie krzyczałem, że jak teraz odejdziesz, to dostajesz bilet w jedną stronę. Rozstaliśmy się w przyjaznych relacjach. Cała trójka ma swoje pięć minut i zapragnęła je wykorzystać. Przed Przemkiem ostatni rok w gronie młodzieżowców, Dawid pod koniec sezonu wystrzelił z formą, pokazał się z dobrej strony. Co do Ernesta w ogóle nie jestem zaskoczony, że wzbudził zainteresowanie innych klubów. Poza tym to gość, który wkomponuje się do każdej ekipy. Uczciwy, koleżeński, sympatyczny.

To przykre i daje obraz w jakim miejscu znalazła się Unia, skoro uznali, że ich kariery rozwiną się gdzie indziej.

Mam nadzieję, że to tylko okres przejściowy i pewnego pięknego dnia znów zawitają do Tarnowa, jako lepsi zawodnicy.

Przemek Konieczny faktycznie był aż tak zdeterminowany żeby odejść i zagroził, że jak go nie puścicie, to skończy przygodę z żużlem?

Kompletna bzdura, informacja wyssana z palca. Przemek nie uciekał się do szantażu. Od początku był w stosunku do nas fair. Nie dam powiedzieć na niego złego słowa.

Konieczny miał ważny kontrakt z Unią, rozbijało się o ekwiwalent. Czy klub zarobił jakieś pieniądze na przejściu zawodnika do Abramczyk Polonii Bydgoszcz?

– Unia wyszkoliła Przemka i finalnie, nie wchodząc w detale udało nam się szybko dojść do konsensusu z prezesem Polonii – Jerzym Kanclerzem. Szef klubu z Bydgoszczy podszedł do tematu bardzo profesjonalnie, za co mu dziękuję.

Przemka kusiły też Cellfast Wilki Krosno. Ale tam nie uśmiechało się działaczom wykładać kasy na zawodnika, który ma za sobą przeciętny sezon i na dodatek kończy wiek juniora. Kwota była aż tak wygórowana?

– To jest pojęcie względne, bo dla prezesa Kanclerza nie była jednak przeszkodą.

Wiadomo, że nie odpowiada pan za taki stan rzeczy, ale nie kłuje w sercu, że Unia rozdaje wychowanków na lewo i prawo? Jakby tak zebrał ich wszystkich do kupy, to stworzyłby z “gangu swojaków” naprawdę ciekawą drużynę.

– Boli, jak zerkniesz na składy drużyn, a tam co rusz chłopak związany z naszym miastem. Każdy zespół jest najfajniejszy, gdy opiera się o wychowanków. Powiem panu szczerze, że ekipa z samymi “naszymi” jest na półce z marzeniami, ale trudno na razie do niej sięgnąć. Jestem w klubie bardzo niedługo i wszystkiego na raz nie da się zrealizować.

W klubowych mediach społecznościowych furorę zrobiło pana zdjęcie z czwartkowego spotkania w cztery oczy z legendą Jaskółek – Marianem Wardzałą. Kibice są zachwyceni, proszą wręcz żeby pan Marian objął stanowisko trenera, jak za najlepszych lat.

–  Gdy trener Wardzała przyjął zaproszenie na herbatkę byłem bardzo dumny. Nie jestem specjalista od przygotowania toru, a ponieważ docierają do mnie różne pomysły dotyczące prac torowych, nierzadko mocno skrajne, … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW grudniu odbędzie się EKOGALA
Następny artykułRok 2022 będzie rokiem Ignacego Łukasiewicza