Związek Nauczycielstwa Polskiego, organizacja chętnie wywodząca swój rodowód z czasów II Rzeczypospolitej, zafunkcjonowała w PRL już w marcu 1945 roku, w czasach formowania komunistycznych zrębów państwa podporządkowanego całkowicie Związkowi Sowieckiemu. Zarówno w międzywojniu, jak i dziś mocno lewicująca.
Są karty w dziejach tego związku piękne, kiedy podczas II wojny światowej wielu nauczycieli z narażeniem życia zorganizowało podziemny system edukacji. Są też takie, o których się nie mówi. Trudno chwalić się chociażby entuzjastycznym poparciem ZSRS w 1936 r., czyli w czasach koszmarnego terroru, masowych mordów i tuż po planowej akcji skazania Ukrainy na klęskę głodu, w wyniku której umarło blisko 10 mln ludzi. Rola ZNP w komunistycznej Polsce też nie jest niczym chwalebnym. W czasach transformacji ustrojowej Związek Nauczycielstwa Polskiego nie został w żaden sposób rozliczony z działalności współsprawstwa szerzenia ideologii komunistycznej, a był przecież beneficjentem układu władzy w totalitarnym systemie. Wszedł gładko w strukturę demokratycznego państwa wraz z całym majątkiem przekazanym za zasługi w kształtowaniu komunistycznego państwa. Zasoby materialne związku są do dzisiaj kartą przetargową w pozyskiwaniu nowych członków.
ZNP w demokratycznej Polsce jest zdecydowanie polityczne w swoim przekazie do nauczycieli i …do uczniów. Szczególnie mocno to polityczne zaangażowanie ujawniło się w 2019 roku, kiedy ZNP ogłosił strajk nauczycieli i realizował plan zapowiadany przez Bartosza Kramka z Fundacji Otwarty Dialog, który element nauczycielskiego buntu i opuszczenia uczniów przez pedagogów, określił jako jeden z kluczowych elementów dekonstrukcji Państwa Polskiego. Wpasowując się w narrację antyrządową, prezes Sławomir Broniarz, przywódca ZNP od 24 lat i zapewne jego główny strateg, ogłosił strajk generalny 8 kwietnia 2019 r. Powiązania ZNP z PO i lewicowymi ugrupowaniami są tak silne, że kwestie ochrony interesów pracowników, zeszły na daleki plan. Prezes ZNP, który dziś tak chętnie afiszuje się z poparciem opozycji antyrządowej na marszach i wspólnych konferencjach prasowych, nie miał problemu z akceptacją zamknięcia grubo ponad 1000 szkół w czasach rządów PO-PSL, chociaż ich likwidacja w małych miastach i na wsiach, odbierała tym społecznościom jedyne miejsca integracji i kształtowania społeczności lokalnej. Nie bronił miejsc pracy nauczycieli, nie dbał też o ich wynagrodzenia. W 2012 roku podwyżka płac nauczycieli o 3 proc. była jedynym „osiągnięciem” w ramach związkowych, a więc statutowych działań na rzecz pracowników. W żaden sposób nie wyraził zaniepokojenia faktem drastycznego zmniejszania w polskich szkołach liczby godzin historii, a także zamianą liceum ogólnokształcącego na półtoraroczny kurs przygotowawczy do matury, kiedy minister edukacji w rządzie PO-PSL K. Szumilas w 2013 r. wskazała pierwszy rok liceum jako ostatni w realizacji podstawy programowej gimnazjum. W żaden sposób nie wsparł głodujących w obronie lekcji historii, pewnie nawet nie zauważył ich heroicznej postawy.
Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, co do politycznych uwarunkowań ZNP i jego Prezesa, wystarczy przypomnieć, że w 2015 roku ZNP podpisał ze Zjednoczoną Lewicą porozumienie programowe, a po klęsce PO i lewicowych ugrupowań, także od 2015 roku aktywnie wsparł KOD. Romans ZNP z lewicą można prześledzić na przykładzie konsekwentnego wspierania przez ZNP inwazji ideologii neomarksistowskiej w przedszkolach i szkołach. Wystarczy wspomnieć o zaangażowaniu ZNP i jego prezesa w realizację programu pt. „Równościowe Przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć”. Autorki programu Anna Dzierzgowska, Joanna Piotrowska i Ewa Rutkowska, w myśl założeń ideologicznych czołowego neomarksisty Antonio Gramsciego, wyznaczyły cele genderowe edukacji przedszkolnej. Najpierw walka ze stereotypami płci, a także z tradycyjną rodziną, wyraźne zaznaczenie, że nie trzeba informować rodziców o treściach przekazywanych dzieciom. Punktem wyjścia do realizacji genderowego programu, było obowiązkowe przebieranie chłopców w sukienki, spódniczki. Reakcja małych chłopców wychowywanych w tradycyjnych polskich rodzinach była taka, jak w opisie jednej z nauczycielek zmuszonej przez dyrektora do wprowadzania równościowego wychowania, przytoczonym w wywiadzie dla wPolityce.pl 10 września 2013 r. przez metodyka nauczania początkowego Panią Dorotę Dziamską: „W momencie, kiedy zaproponowała chłopcom przebranie się w sukienki, część z nich uciekła do toalety, część zaczęła płakać, kilku zaoponowało natychmiast, a jeden zareagował agresją i chciał nauczycielkę pogryźć”. Autorki równościowego programu zignorowały naukowe informacje o fazach rozwoju dziecka, przypisały problemy i potrzeby nastolatków dzieciom kilkuletnim. Tym samym zaplanowały sztuczną implementację zagadnień seksualnych do okresu latencji, czyli czasu, kiedy dziecko w wieku od 6 lat do czasu dojrzewania, nie jest zainteresowane swoją seksualnością, a jedynie cielesnością i odkrywaniem różnic w wyglądzie ciała dziewcząt i chłopców. Kiedy o praktykach równościowych w przedszkolach zrobiło się głośno, głównie na skutek skarg rodziców, ZNP wydało oświadczenie, w którym czytamy m.in. „Związek Nauczycielstwa Polskiego wyraża zdecydowany sprzeciw wobec aktów agresji wymierzonych w nauczycielki i nauczycieli realizujących edukację równościową (zwaną też edukacją równości płci lub edukacją genderową)”. Równocześnie prezes S. Broniarz wprowadzał w błąd społeczeństwo sugerując, że kwestie równościowe są elementem podstawy programowej. Nigdy nie były i nadal nie są. Celem wzmocnienia przekazu genderowego w systemie edukacji, ZNP podpisał 20 stycznia 2009 r. „Porozumienie na rzecz upowszechniania edukacji seksualnej dzieci i młodzieży w polskiej szkole”. Wśród sygnatariuszy były m.in. Grupa Edukatorów Seksualnych „Ponton”, Gender Studies Uniwersytetu Warszawskiego, Polskie Centrum Zdrowia Seksualnego (Londyn). Podpisujący Porozumienie oświadczyli, że są świadomi seksualności człowieka od narodzin do śmierci i zadeklarowali propagowanie edukacji seksualnej opartej m.in. na standardach WHO.
W 2013 r. ZNP wraz z minister ds. Równości Agnieszką Kozłowską-Rajewicz objął patronatem książkę – poradnik dla nauczycieli „Lekcje Równości”, który zalecał podkreślanie podczas lekcji, że Maria Konopnicka była lesbijką i rekomendował zapraszanie do szkół zdeklarowanych gejów. Wydawcą „Lekcji Równości” jest „Kampania przeciw Homofobii”. Autorzy książki piszą w niej, że za przejaw wrogości wobec lesbijek i gejów należy poczytać chociażby polonez na studniówkach, tańczony w układzie chłopiec z dziewczyną. Od 2018 r. organ prasowy ZNP „Głos Nauczycielski” promuje akcje „Tęczowy piątek” pisząc m.in. tak: „Tęczowy Piątek to świetna okazja, aby pokazać młodzieży szkolnej, a w szczególności młodzieży LGBTQI, że szkoła to miejsce, gdzie wszyscy powinni być otoczeni szacunkiem i opieką, niezależnie od tego, jakiej są orientacji i jaką mają tożsamość płciową. Ta akcja to też szansa na to, aby pokazać silne wsparcie młodzieży LGBTQI”.
To tylko kilka akcji wsparcia przez Związek Nauczycielstwa Polskiego szturmu ideologicznego neomarksizmu na przedszkola i szkoły. Wiele razy nauczyciele, członkowie ZNP mówili mi, że nic o tej działalności swojego związku nie wiedzą, że to niemożliwe, żeby ich Związek popierał działania niszczące dzieci. Znam naprawdę wielu wspaniałych wychowawców młodych ludzi, którzy traktują ZNP jako organizację, która powinna dbać o ich interesy pracownicze. Nie dopuszczają do siebie myśli, że są trybikami w machinie politycznej układanki swoich szefów. Sytuacja dla prezesa ZNP jest komfortowa, dużo łatwiejsza niż dla przywódcy partii, a przecież ZNP jest taką parapartią. Realizuje cele polityczne i ideologiczne opierając się na członkach związku, o których nie musi zabiegać. Elektorat pewny i na zawsze. Nawet spektakularna klęska strajku 2019 roku i poważna utrata środków finansowych strajkujących nie spowodowała plajty organizacji. To oczywiście jest pochodną charakterystycznej dla nauczycielskiego środowiska mentalności. Lepiej być w jakiejś grupie i mieć święty spokój. Oryginalność, samodzielność, odważne prezentowanie własnych racji jest bardzo kosztowne. Nauczyciele niestrajkujący w 2019 roku doświadczyli boleśnie ostracyzmu środowiska. Niektórzy musieli zmienić pracę, bo nie wytrzymali odrzucenia, hejtowania, a nawet aktów niszczenia ich mienia. Inni do dzisiaj funkcjonują jak samotne wyspy. Po strajku został kac moralny wielu nauczycieli, którzy ulegli presji i poparli strajk wbrew samym sobie. Do dziś wielu rodziców i uczniów nie wyszło z szoku, bo przecież nauczyciel nie zostawia swojego ucznia, bo zawsze jest przy nim. Nie można jednak zapomnieć, że na wezwanie swojego szefa strajkujący nauczyciele odmawiali klasyfikowania swoich podopiecznych, brania udziału w komisjach egzaminacyjnych. Nieklasyfikacja oznaczała, że zamiast ukończyć szkołę lub być promowanym do wyższej klasy, uczeń miał klasę powtarzać! Gdyby komisje egzaminacyjne nie pracowały, uczniowie nie mieliby szans na naukę w liceum, a ci bez matury nie mogliby znaleźć się na studiach! To ewidentne działanie na szkodę ucznia! Dążeniem Prezesa Broniarza, wielokrotnie publicznie wypowiadanym, było niedopuszczenie do utworzenie komisji egzaminacyjnych dla maturzystów i uczniów kończących gimnazja i szkoły podstawowe. Pospolite ruszenie emerytowanych pedagogów, katechetów świeckich i duchownych, pracowników kuratoriów, ośrodków doskonalenia, wyższych uczelni i innych z uprawnieniami nauczycielskimi pozwoliło rzeszy uczniów przystąpić do egzaminów. Zamiast podziękowań, szef ZNP dyskredytował tych pedagogów mówiąc np.: „Charakterystyczne jest to, że media nie miały dostępu do sal gimnastycznych. Trudno byłoby pewnie wytłumaczyć sytuację, kiedy opiekunami młodzieży są albo strażnicy leśni, albo straż pożarna, albo osoby duchowne i oni są jedynymi strażnikami przebiegu egzaminów”. Prezes S. Broniarz pozwolił sobie nawet na wyjątkowo podłą uwagę, że przygotowanie pedagogiczne może mieć także pedofil (wPolityce.pl 10 kwietnia 2019).
Festiwal politycznych inicjatyw ZNP trwa. Przywódcy ZNP ożywiają się z każdą hucpą antyrządową. Tzw. strajk kobiet, akcje manifestujących poparcie dla powszechnie dostępnej aborcji, wulgarne zachowania nauczycieli (jak to możliwe?) podczas demonstracji ulicznych, we wpisach w mediach społecznościowych, to zawsze uruchamia ZNP do obrony rzekomo prześladowanych nauczycieli. Etos nauczyciela jako człowieka, który jest wzorem dla swoich uczniów w zachowaniu moralnym, w postępowaniu zgodnym z savoir-vivre, ma się nijak do modelu nauczyciela kreowanego przez liderów ZNP. Nieważne jest zatem dobro ucznia, nieważna jest moralna konstrukcja wychowawcy dzieci i młodzieży. Ostatnio okazało się jeszcze, że rola rodziców, jako tych którzy są odpowiedzialnymi za wychowanie dzieci, jest poddawana w wątpliwość. Burza wokół tzw. Lex Czarnek pokazuje jak bardzo przeszkadza pomysł transparentności poprzez publikacje na stronach internetowych kuratoriów informacji o podmiotach zewnętrznych wchodzących do szkół i treściach przekazywanych dzieciom. To z pewnością zablokuje udział uczniów w szkodliwych dla nich zajęciach. Po pierwsze Kurator nie dopuści do ich realizacji, a dodatkowo każdy z rodziców będzie miał prawo do ostatecznej decyzji, czy jego dziecko weźmie udział w zajęciach dopuszczonych do realizacji przez kuratora. Wycofanie z danych zajęć dziecka, nie ma wpływu na przeprowadzenie ich dla pozostałych uczniów. Tragifarsą są wypowiedzi Prezesa Broniarza, który dyskredytując działania chroniące dzieci i prawo rodziców do decydowania o ich wychowaniu, powraca do metod działań z czasów komuny, w której ZNP był beneficjentem i współsprawcą w zniewalaniu młodych Polaków. Rola Związku Nauczycielstwa Polskiego w systemie edukacji i politycznych uwarunkowaniach jest poprzez jego Prezesa jasno określona i konsekwentnie od lat realizowana.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS