Prezydent Jacek Jaśkowiak wręczył dziś Złotą Pieczęć Miasta Poznania Drużynie Strusia. – Chciałem od serca podziękować wam za to, co daliście nam, poznaniakom, i mieszkańcom powiatu – powiedział.
Złota pieczęć jest przyznawana osobom, które w szczególny sposób zasłużyły się dla Poznania i które swoją działalnością potwierdzają tradycyjne, poznańskie wartości – pracowitość, gospodarność, wiarę, miłosierdzie, solidność i pomysłowość. Wśród uhonorowanych nią jest między innymi Grażyna Kulczyk, Agnieszka Duczmal czy profesor Zygmunt Baumann. Tym razem otrzymał ją cały personel szpitala przy ulicy Szwajcarskiej, który od roku jest placówką covidową i ratuje życie nie tylko poznaniakom, lecz i mieszkańcom całego regionu.
Tradycyjnie Złota Pieczęć jest wręczania podczas noworocznego przyjęcia prezydenta, jednak w tym roku ze względu na pandemię nie będzie to możliwe. Dlatego prezydent zawiózł dziś nagrodę osobiście do szpitala, gdzie odebrał ją dyrektor placówki, Bartłomiej Gruszka.
Prezydent zaznaczył, że zasługi szpitala są w liście towarzyszącym nagrodzie szczegółowo opisane: narażanie swojego życia i zdrowia, praca w wyjątkowo trudnych warunkach, sprawne zarządzanie placówką w ekstremalnych sytuacjach, co uratowało wiele istnień ludzkich.
– Ale ja chciałem od serca podziękować wam za to, co daliście nam, poznaniakom, i mieszkańcom powiatu – powiedział wręczając nagrodę.
Dyrektor Gruszka podziękował za nagrodę w imieniu personelu. Ma ona szczególne znaczenie dla szpitala po tym, jak doświadczył hejtu w sprawie traktowania pacjentów w szpitalu podczas nocnych zmian. Musieli nie tylko walczyć z covidem, ale i z nieprawdziwymi informacjami rozpowszechnianymi przez hejterów. To sprawiało, że nerwy wielu pracowników, i tak napięte do ostatnich granic z powodu trudnej sytuacji w placówce, nie wytrzymywały.
– Wylewano na nas wiadra nieczystości – mówił dyrektor. – Pisano, że należy polać nas benzyną i spalić, by ślad po nas zaginął.
Dyrektor podkreślił też, że ich walka byłaby łatwiejsza, gdyby ludzie nie unikali robienia testów i nie leczyli się sami.
– Ja zawsze powtarzam: że gdyby ludzie wcześniej zgłaszali się do nas, ta śmiertelność byłaby niższa – mówił dyrektor. – Ale ludzie leczą się w domu domowymi sposobami, nie idą do lekarza, nie robią testów i zgłaszają się do nas dopiero wtedy, kiedy już prawie płuc nie mają.
Według danych placówki od początku pandemii w szpitalu było leczonych 18 400 pacjentów. przez szpital przy Szwajcarskiej przewinęło się 18 400 pacjentów. Dla wielu pracowników to był niezwykle traumatyczny okres w życiu zawodowym i prywatnym. Zawiesili doktoraty, specjalizacje, często izolowali się od rodzin, by nie stanowić dla nich zagrożenia – a wszystko to przy niedoborach personelu, sprzętu i – przynajmniej na początku – niewielkiej wiedzy o tej chorobie. Dlatego takie gesty, jak ta nagroda, są dla nich bardzo ważne. Tak to podsumowała jedna z pielęgniarek.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS