Dzisiejsze spotkanie na placu Wolności zdominowały ekspertki. Wszystkie mówiły o tym, dlaczego strajk ma sens: z punktu widzenia psycholożki, doradczyni biznesowej, byłej zastępczyni prezydenta i radnej walczącej o równe traktowanie.
Magdalena Kossakowska z Obywatelskiej Reformacji Laickiej zwróciła uwagę na fatalną sytuację, w jakiej teraz jest Polska.
– Ludzie umierają, nie z powodu covida, ale dlatego, że nie ma ich kto leczyć na inne choroby – mówiła. – Taka jest dzisiejsza Polska i dlatego dziś Polska jest kobietą. I dlatego my kobiety musimy wziąć sprawy w swoje ręce i walczyć o tę Polskę! A co robi w tym czasie rząd? Kupuje sobie limuzyny, rezygnuje z pomocy sąsiadów z Niemiec, toczy wewnętrzne wojenki o schedę po wodzu, wymachuje szabelką w kierunku UE. Za chwile być może zostaną wstrzymane wszystkie środki pomocowe dla Polski, bo oni nie chcą się pogodzić z tym, że środki będą powiązane z demokracją.
Katarzyna Kierzek-Koperska, była zastępczyni prezydenta Jaśkowiaka, mówiła o tym, że prawo do legalnego przerywania ciąży jest tylko jednym z wielu praw, których powinniśmy się domagać. Jednym z najważniejszych jest zanieczyszczenie środowiska.
– W Polsce ponad 40 tys. osób rocznie, to są statystyki Komisji Europejskiej, umiera na choroby wywołane smogiem, i w tym są bardzo ciężkie choroby, jak nowotwory płuc – mówiła. – Dlaczego nikt nie podnosi alarmu? Komu na tym zależy, żeby utrzymywać taki stan rzeczy? Mamy prawo domagać się od polityków takich regulacji prawnych, które wyeliminują kopcące piece z naszych miast i miasteczek, bo chcemy oddychać czystym powietrzem, a nie dymem.
Katarzyna Kierzek-Koperska zwróciła też uwagę, że korzystanie ze starych elektrowni sprawia, że Polska musi płacić wysokie kary za zanieczyszczanie środowiska, a płacimy za to my wszyscy – w rachunkach za prąd. Zaapelowała też do kobiet, by bardziej udzielały się w życiu politycznym.
– Dlaczego o tym wszystkim mówię? – zapytała. – Dlatego że, jak widać, Jarosław Kaczyński boi się wyłącznie kobiet. Dlaczego więc nie mamy wziąć spraw w swoje ręce? Ja wiem, polityka jest trudna, polityka jest brudna. Ale w Polsce ponad 50 proc. społeczeństwa stanowią kobiety i my mamy prawo realnie wpływać na to, co się tutaj dzieje!
Radna Marta Mazurek opowiadała z kolei o zajęciach antydyskryminacyjnych, które odbywają się w poznańskich szkołach. Odbyło się ich już ponad 200, a młodzi ludzie uczą się podczas nich, czym jest dyskryminacja, że nie można ich dyskryminować, gdzie i jak szukać wsparcia oraz jak wspierać osoby słabsze i dyskryminowane. Wydawałoby się, że to bardzo pozytywne działanie – a jednak od dwóch lat zarówno urząd, jak i szkoły są nękane w trybie dostępu do informacji publicznej przez Ordo Iuris.
– Pytają, kto bierze udział w tych zajęciach, kto wyraził zgodę na te zajęcia – mówiła radna. – Do tego dochodzą pisma, ostatnio od kuratora oświaty, do urzędu miasta, ale również do dyrekcji. To jest zastraszanie. To jest kłamstwo, że na tych zajęciach dochodzi do jakichś dziwnych rzeczy, że uczy się młodzież rzeczy nieodpowiednich i nieodpowiedzialnych.
Sukces tych zajęć sprawił, że samorząd postanowił wprowadzić dla chętnych zajęcia z edukacji seksualnej dla chętnych – tę informację obecni na placu powitali oklaskami i okrzykami entuzjazmu.
– Te wszystkie pisma, które dostajemy, a które mają znamiona nękania, mają na celu powstrzymać nas przed udziałem w zajęciach, które przecież służą stworzeniu atmosfery bezpieczeństwa i takiego poczucia, że w szkole znajdują się u siebie – podsumowała radna. – Dlatego mój apel do decydentów i tych, którzy piszą: ministrze Czarnek, kuratorze Gaweł! Przestańcie nam nauczycielki, nauczycielki, uczniów i uczennice prześladować!
Agnieszka Maruda-Sperczak, trenerka biznesu, oceniła protest z punktu widzenia profesjonalistki.
– Dorosłe osoby, którym ogranicza się wybór jeden po drugim, odbiera kolejne uprawnienia, kolejne wolności, doprowadzone do sytuacji granicznej po prostu są … zaniepokojone. Lekko, nieprawdaż? – mówiła. – Chcę powiedzieć, że wszystko jest z wami i nami w porządku, bo to jest naturalny proces. Od miejsca strachu i wstydu przechodzimy do miejsca dumy i do miejsca, w którym się wkurzamy, bo tu się buduje tożsamość, tożsamość kobiet. Jestem zachwycona tym, co widzę. Oczywiście, teraz czas na to, żeby pojawiły się konstruktywne wnioski, konkretne działanie i na współdziałanie. Bo ważne jest to, żebyśmy teraz potrafili współdziałać.
Z kolei Natalia, psycholog i pracownik naukowy, zwróciła uwagę na problem depresji porodowej. Stanem emocjonalnym kobiet w ciąży nikt się nie zajmuje ani nie przejmuje, na co wskazują wyniki jej badań. Do tej pory szacuje się, że na depresję w ciąży choruje między 10 a 20 procent kobiet, a na depresję poporodową aż 30 procent. kobiet.
– Biorąc pod uwagę obecną ustawę częstotliwość zachorowań drastycznie wzrośnie, jestem o tym przekonana – mówiła Natalia. – Dlatego zabieranie kobietom ich autonomii i prawa do samodecydowania, a dodatkowo nie otaczanie ich żadnym wsparciem, to skazywanie ich na poniesienie wielu konsekwencji psychicznych i nie tylko: to wystawienie kobiet na pierwszą linię frontu, często bez ich zgody i bez przygotowania.
Natalia zacytowała fragment listu otwartego polskich psychologów, którzy napisali, że nikogo nie powinno się przymuszać do heroizmu pod rygorem prawa karnego, a zabieranie wyboru to łamanie praw człowieka i praw reprodukcyjnych.
Dziś Strajk Kobiet wspierali także pracownicy poznańskiej gastronomii.
– Od marca toczymy walkę i jest to walka o przetrwanie – mówiła Malwina Brencz, prowadząca firmę Gastro Projekt. – Poznańska gastronomia jest w zapaści, a to my nadajemy miastu rytm. To nasze serce, serce gastronomów, robi atmosferę tego miasta, a dzisiaj to serce bije coraz ciszej.
Gastronomia domaga się podjęcia natychmiastowych działań, by ratować firmy przed upadłością. Teraz lokale są zamykane, ludzie nie mają pracy, a szefowie restauracji nie wiedzą, co mamy powiedzieć naszym pracownikom.
– Rząd już dawno uznał, że to nasze firmy są winne temu, że rozprzestrzenia się covid. Że to w naszych niewietrzonych restauracjach czai się wirus – mówiła. – Nie ma go w kościele, nie ma go w miejscach pracy, gdzie pracują tysiące ludzie na jednej zmianie, nie ma go w środkach komunikacji. Ale jest w restauracjach, hotelach, klubach, pubach, barach i dyskotekach.
Gastronomia chce realnej pomocy od państwa, jako branża, która jest zamknięta praktycznie od marca, i to nie na miesiąc, ale do końca trwania obostrzeń: świadczeń postojowych dla pracowników, zwolnienia z opłacania składek ZUS, zwolnienia z opłacania podatku dochodowego od wynagrodzeń, z obniżenia podatku VAT na wszystkie usługi z 23,8 na 5 proc. i subwencji, które pozwolą na wypłaty wynagrodzeń, zapłaty czynszu i rat od kredytów i leasingów.
A na zakończenie gastronomia zaprosiła Strajk Kobiet na jutrzejszą blokadę miasta, którą organizują, a która rozpocznie się o 17.00.
Lilia Łada
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS