Obecny kryzys postawił na skraju upadłości kilka branż, m.in. turystyczną, koncertową czy gastronomiczną. Powolnymi krokami warana z Komodo człapie również w stronę branży motocyklowej, ale tutaj zatrzyma go mur środowiskowej solidarności, przynajmniej jeśli chodzi o producentów japońskich. Honda, Suzuki, Yamaha i Kawasaki ogłosiły właśnie czasowe zakończenie konkurencji i plany wypuszczenia na rynek kilku wspólnych konstrukcji.
Mądre japońskie przysłowie głosi, że kto raz wejdzie na górę Fuji jest bohaterem, a kto próbuje tego ponownie jest głupcem. Każdy z tamtejszych wielkich producentów motocykli siedzi obecnie na szczycie, ale kto wie, jak długo się tam utrzyma w związku z nadchodzącym wielkim kryzysem. Ponowna samotna wspinaczka mogłaby być karkołomna, dlatego Honda, Suzuki, Yamaha i Kawasaki postanowiły obwiązać się wspólną liną i równomiernie machać czekanami.
W ciężkich czasach wystawianie kilku maszyn w jednym segmencie będzie zbyt obciążające dla każdej z fabryk. Na spotkaniu w Tokio prezydenci czterech japońskich koncernów zdecydowali o rozpoczęciu wspólnych prac nad odpowiednikiem Volkswagena, motocyklem dla ludu. A raczej serią motocykli, gdyż jeden wspólny supermotocykl z Japonii ma się pojawić w każdym segmencie.
Jak będzie przebiegał proces projektowania i wdrażania nowych modeli? Uznano, że decydujący głos będą mieli klienci. W końcu to dla nich powstają te motocykle. O tym, jakie komponenty znajdą się w każdym z nich, zdecyduje wielkie internetowe głosowanie, nad którym pracują właśnie specjaliści z działów IT poszczególnych fabryk. Może się więc okazać, że np. w segmencie dużych maszyn adventure pojawi się motocykl z ramą Tenere 1200, silnikiem z Africa Twin 1100 i skrzynią biegów z V-Stroma 1050, który będzie pomalowany na zielono.
Przed japońskimi inżynierami jest teraz okres wytężonej pracy, bo segmentów do zagospodarowania nowymi hybrydami jest naprawdę dużo. A co z modelami dotychczas oferowanymi w salonach poszczególnych marek? Stany magazynowe będą stopniowo wyprzedawane i zastępowane nowymi, wspólnymi maszynami. Jednocześnie zapewniono, że dostawy części zamiennych do starszych modeli będą kontynuowane przez co najmniej 20 lat.
Nie zmienią się również barwy poszczególnych fabryk, każda z nich nadal będzie sprzedawać maszyny pod własnym logo, we własnych salonach. Jedyną różnicą dla klienta będzie odległość do najbliższego dealera. Można więc powiedzieć, że jedyną formą konkurencji będzie stawianie salonów w pobliżu dużych osiedli mieszkaniowych. Kto bliżej, ten wygra. Jednak nie o medale tu chodzi, a o przetrwanie japońskiego cudu motoryzacyjnego.
Szanowni Państwo, ten artykuł to oczywiście nasz primaaprilisowy żart 🙂 Japońskie fabryki mają sie dobrze i każda z nich ciężko pracuje nad flotą własnych, unikalnych motocykli.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS