A A+ A++

Sprawa Petra Poroszenki pokazuje jak w soczewce wszystkie problemy ukraińskiej sceny politycznej. Po raz kolejny powinna stać się też nauczką dla polityków z Kijowa, którzy hamując reformy sądownictwa i organów ścigania stają się ich pierwszym ofiarami.

Obserwując wczorajsze wydarzenia w Kijowie od razu nasuwały mi się wspomnienia sprzed niemal 11 lat, gdy Julia Tymoszenko stanęła przed sądem za spowodowanie strat ukraińskiego Naftohazu. Polityczne wykorzystanie prokuratury, czy sądu było możliwe tylko i wyłącznie przez to, że jeszcze jako premier nie przeprowadziła żadnej reformy, która uniezależniłaby sądownictwo od polityków. Oczywiście sprzyjał temu też brak takich chęci ze strony prezydenta Wiktora Juszczenki.

Oskarżony o zdradę stanu Petro Poroszenko wrócił do kraju

Przylot Petra Poroszenki do kraju, wiec przed budynkiem lotniska, a potem sądu, gdzie miał mu zostać ogłoszony środek zapobiegawczy, przypominały właśnie 2011 rok, kiedy to tłumy zwolenników towarzyszyły Julii Tymoszenko.

Dawni przyjaciele i zapiekli wrogowie

Sprawa Julii Tymoszenko miała wyraźny odcień polityczny. Mimo, że rzeczywiście umowy z 2009 roku były dla Ukrainy i Naftohazu wyjątkowo niekorzystne (za to korzystne dla Rosji), to Wiktor Janukowycz zdecydował się na rozprawę z byłą premier z powodów czysto politycznych. Wcześniej, jeszcze w 2009 roku, w Kijowie mówiono nawet o szerokiej koalicji Partii Regionów i Bloku Julii Tymoszenko, która miała zmonopolizować władzę co najmniej do 2029 roku. Do porozumienia jednak nie doszło, rozmowy zerwał Wiktor Janukowycz, w 2010 roku wygrał wybory prezydenckie, a rok później postawił byłą premier przed sądem. Ta historia dobrze pokazuje cynizm ukraińskich „elit” politycznych, które gotowe są zrobić dla władzy niemal wszystko. Ryzykując nawet wizerunkiem kraju.

Ukraiński sąd: Janukowycz już nie jest zaocznie aresztowany

Sprawa Julii Tymoszenko powinna być nauczką dla Wołodymyra Zełenskiego. Takiego rodzaju procesy polityczne kończą się bardzo źle, szczególnie jeśli ktoś zabiega o dobre kontakty z Zachodem. Po aresztowaniu i skazaniu na 7 lat kolonii karnej Julii Tymoszenko, z Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych na Wiktora Janukowycza i jego Partię Regionów posypały się gromy. Musiał się z tego tłumaczyć w czasie każdej rozmowy z politykami z Zachodu.

Wyobraźmy sobie teraz, że Petro Poroszenko zostaje skazany za zdradę stanu, która miała polegać na wsparciu separatystycznych republik poprzez zakup od nich węgla, choć wszyscy wiedzą, że jednocześnie ma on duże zasługi w odbudowie armii, czy pomocy w utworzeniu niezależnej od Moskwy Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej. Na marginesie: nie chcę wchodzić tutaj w szczegóły, ale warto przypomnieć, że w latach 2014-15, których dotyczy akt oskarżenia, nie było blokady ekonomicznej samozwańczych republik ze strony Kijowa. W ten sposób do separatystów miało trafić ponad 200 milionów hrywien, czyli około 30 milionów złotych, a cały schemat miał kosztować półtora miliarda hrywien.

Ukraina nakłada sankcje, m.in. na urzędników reżimu Janukowycza

Choćby z tych powodów jest wątpliwe, aby wyrok skazujący spotkał się ze zrozumieniem Zachodu. W zeszłym roku, gdy Wołodymyr Zełenski nakładał sankcje na prorosyjskiego polityka i oligarchę, obywatela Ukrainy, Wiktora Medwedczuka (który zresztą miał współpracować w sprawie handlu węglem z Petrem Poroszenką), Zachód po cichu zaakceptował ten krok, choć był on na granicy prawa. Wątpliwe jednak, aby teraz z takim zrozumieniem spotkał się wyrok skazujący byłego prezydenta. Groziłoby to pogorszeniem stosunków Ukrainy nie tylko ze Stanami Zjednoczonymi, czy Unią Europejską, ale także poszczególnymi krajami Wspólnoty. Na sprawę Petra Poroszenki już zareagowała brytyjska ambasador w Kijowie. Melinda Simmons zaapelowała, aby politycy zajęli się „zjednoczeniem przeciwko rosyjskiej agresji”.

Czy Kijów może sobie pozwolić na pogorszenie stosunków w sytuacji, gdy przy granicach Ukrainy Rosjanie gromadzą coraz więcej wojsk? Byłoby to nieracjonalne, nie tylko w powodów czysto militarnych, ale nawet czysto egoistycznych – oznaczałoby to bowiem też straty elektoralne dla Wołodymyra Zełenskiego, który coraz częściej daje do zrozumienia, że w 2024 roku będzie kandydował na drugą kadencję.

Jeśli cała sprawa wobec Petra Poroszenki ma osłabić poparcie Ukraińców dla tego polityka, to chyba jest to działanie przeciwne od oczekiwanego. Sondaże pokazują, że zwiększa się liczba wyborców gotowych poprzeć byłego prezydenta w wyborach. Choć odnoszę wrażenie, że Petro Poroszenko styka się z podobnym problemem, jaki przez lata miała Julia Tymoszenko – mocne jądro oddanych zwolenników i duży elektorat negatywny.

Niedoreforma sądowa

W 2016 roku Petro Poroszenko mówił o tym, że nastąpi pełny restart sądownictwa.

– Na miejsca sędziów przyjdą uczciwi, niezaangażowani, neutralni politycznie, patriotyczni i profesjonalni ludzie – podkreślał.

Niemal 6 lat później były prezydent staje się ofiarą swojej niedokończonej reformy sądownictwa, którą zresztą chwalił się w czasie kampanii wyborczej w 2019 roku. Na stanowiskach nadal pozostali ci sędziowie, którzy są gotowi wydawać wyroki wygodne dla każdej władzy.

Kijów: sąd zajął ogromny majątek Poroszenki. Były prezydent podejrzany o zdradę stanu

Najlepszym przykładem tego jest Ołeksij Sokołow, który został powołany przez Poroszenkę na to stanowisko w 2017 roku, a obecnie sądzi byłego prezydenta. To właśnie on ma jutro ogłosić, czy polityk trafi do aresztu, czy pozostanie na wolności.

W 2019 roku konsultacyjna Obywatelska Rada Prawości negatywnie oceniła tego sędziego – nie zadeklarował on w odpowiednim terminie swojego majątku, a w 2013 i 2018 roku wydawał wyroki po rosyjsku, a nie po ukraińsku. W obydwu przypadkach naruszał prawo. Co więcej, jak przypomina Hromadske, zgodnie z deklaracją za 2021 rok miesięczne zarobki Sokołowa wynoszą około 130 tysięcy hrywien (20 tysięcy złotych) i nie posiada on żadnej nieruchomości czy samochodów. Przy tym, w deklaracji z 2020 roku zapisano, że kupił mieszkanie w Kijowie o powierzchni 118 metrów kwadratowych za 3,2 miliona hrywien (prawie pół miliona złotych). Tego rodzaju nieścisłości mogą świadczyć o korupcji. Prawnicy z organizacji pozarządowych wielokrotnie zwracali też uwagę na podejrzane decyzje sędziego Sokołowa.

Wołodymyr Zełenski, zdj.: president.gov.ua

Wojna Zełeńskiego z oligarchami to nie tylko PR

W innej sprawie przeciwko Poroszence sędzią jest Serhij Wowk. To symbol upolitycznienia ukraińskiego systemu prawnego – począwszy od podejrzanych wyroków w sprawach korupcyjnych z 2011 roku poprzez skazanie w 2012 roku opozycjonisty Jurija Łucenki. Po Rewolucji Godności Prokuratura Generalna wszczęła wobec niego sprawy karne, ale wszystkie zostały odwołane w 2016 roku. Po dojściu do władzy Wołodymyra Zełenskiego Wowk wydawał z kolei wyroki będące na rękę obecnej władzy, a także sprzyjające przedstawicielom reżimu Wiktora Janukowycza.

Te przykłady nie sprawiają jednak, że władze w Kijowie widzą sens głębokiej reformy sądownictwa. Wykonywane kroki to efekt nacisków społeczeństwa obywatelskiego, Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.

Trudne sprawy

Petro Poroszenko obawia się także, że obejmie go ustawa o oligarchach, która została uchwalona jeszcze w zeszłym roku. Dlatego też przekazał dużą część majątku rodzinie i najbliższym współpracownikom. Chodzi między innymi o firmę Roshen, a także kanały telewizyjne Priamyj i Piaty.

Ukraina stworzy rejestr oligarchów

Oprócz sprawy dotyczącej zakupu węgla, Petro Poroszenko figuruje także w wielu innych (podawane są liczby od kilkunastu do kilkudziesięciu). W 2018 roku miał doprowadzić do zatrudnienia jako wiceszefa w Służbie Wywiadu Zagranicznego Petra Semoczki, który mimo oficjalnie niskich dochodów posiadał domy pod Kijowem o wartości 8 milionów dolarów. Jego żona ma rosyjskie obywatelstwo. Badano także, czy nie uzurpował władzy w 2018 roku, gdy wprowadził stan wojenny po tym, jak Rosjanie zatrzymali 24 ukraińskich marynarzy w Cieśninie Kerczeńskiej. Był także świadkiem w sprawie „nielegalnego przewiezienia przez granicę” 43 obrazów, a także podejrzanym o nielegalne przekroczenie granicy, gdy w 2018 roku Petro Poroszenko pojechał, jak wynikało ze śledztwa dziennikarskiego, na Malediwy pod zmienionym nazwiskiem.

Wiele doniesień do prokuratury składali też byli współpracownicy prezydenta Wiktora Janukowycza. Na przykład deputowany prorosyjskiej Opozycyjnej Platformy Za Życie Nestor Szufrycz zarzucił mu zerwanie negocjacji w 2014 roku, czym według niego Petro Poroszenko miał doprowadzić do rozlewu krwi w Zagłębiu Donieckim.

Ukraiński minister sprawiedliwości widzi Poroszenkę i Kołomojskiego na “liście oligarchów”

Były prezydent cały czas zatem pozostaje w politycznej grze. I, mimo że w 2019 roku wydawało się to niemożliwe, to Wołodymyr Zełenski dobrze wszedł w jego buty patriotycznie nastawionego polityka, działając niemal na tym samym polu wyborczym, co Petro Poroszenko. Stąd zapewne próba neutralizacji poprzednika. Łatwiejsza z powodu braku reform i zaniedbań poprzednich władz, w tym, samego Poroszenki.

Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDlaczego młody kierowca dostał od katowickiej policji 5000 zł mandatu za spowodowanie kolizji? Policja wyjaśnia
Następny artykułTrasy Strzały Walońskiej i Liege-Bastogne-Liege 2022